To jest już koniec.
„Księżniczka Popiołu” wciągnęła mnie w świat Theo. „Pani Dymu” zostawiła wiele pytań bez odpowiedzi. „Królowa Żaru” odpowiedziała na wszystko, a przy okazji złamała mi serce.
JEŻELI NIE CZYTAŁEŚ POPRZEDNICH TOMÓW, DALSZY CIĄG OPINII CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO.
Po dekadzie bycia więźniem we własnym kraju księżniczka Theodosia w końcu może odetchnąć wolnością. Niestety nie jest ona pełna, bowiem Cress, jako Kaiserina wpadła w obłęd i jedynym jej pragnieniem jest posiąść całkowitą władzę nad wszystkimi krainami, a szczególnie Astreę. A żeby spełnić swoje życzenie musi zniszczyć wszystko, co związane jest z Theo.
Jednak w krwi Księżniczki Popiołu płynie ogień, a ona sama nie zamierza oddać swojego tronu i krainy za darmo. Theodosia wraca, po raz ostatni. Silniejsza, ze sprzymierzeńcami i wewnętrzną mocą, która rośnie w niej każdego dnia. Astrea potrzebuje prawdziwej królowej. A ta, jest tylko jedna i właśnie idzie po swoją koronę.
„Dlaczego to już koniec?” - to było pierwsze pytanie, jakie pojawiło się w mojej głowie, kiedy skończyłam „Królową Żaru”. Spędziłam z Laurą Sebastian kilkanaście wspaniałych godzin, podczas lektury tych trzech tomów i nawet teraz nie chce wierzyć, że to już koniec.
„Królowa Żaru” to wyśmienite zakończenie całej trylogii, które odpowiada na wszystko, zaskakuje, buduje napięcie, a także... łamie serce. I to tak bardzo, bardzo.
Lektura tej książki była dla mnie prawdziwą ucztą. Po drugim tomie miałam wiele pytań, na które brakowało mi odpowiedzi, a tutaj wszystko stało się jasne. Theodosia dorosła i to widać. Postanowiła na poważnie wziąć się za odzyskanie prawowitego tronu. Jej przyjaciele i sojusznicy mimo lęku śmierci, który im wszystkim towarzyszy przez całą książkę, postanowili być przy młodej księżniczce, która na ich oczach zmienia się w królową.
Soren i Blaise... ech, mamy tutaj swoisty trójkąt, ale jest on bardzo nieśmiały. Laura Sebastian nakierowała nas od początku na jednego wybranka, który będzie z Theo i myślę, że tu nie będzie zdziwieniem, który z nich skradł serce naszej bohaterki.
Ostatnie rozdziały trzymały mnie w takim napięciu i oczekiwaniu, że stwierdzam, iż kawa na obniżenie ciśnienia była idealnym pomysłem. Poważnie. „Królowa Żaru” jest książką przewidywalną i doskonale wiemy, jakie będzie zakończenie. Niemniej jednak to, jak Laura Sebastian je opisała, było... po prostu epickie. W ostatniej części nic nie jest bez sensu. Każdy rozdział, każda akcja, jaką wykonują bohaterowie ma sens, który wychodzi wcześniej, czy później. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i nie ukrywam, że gdyby był czwarty tom, z chęcią bym go przytuliła.
„Królowa Żaru” to pozycja, która nieco obudziła mnie z fantastycznego letargu. Ostatnimi czasy, wszystko po co sięgałam było nudne i nijakie. Laura Sebastian zaciekawiła mnie i wciągnęła, a przy okazji odzyskałam chęć do czytania fantastyki, nawet jeżeli okaże się, ze wybrałam coś słabego. Zdecydowanie jest to zakończenie, które mi się podoba i jeżeli czytaliście dwie pierwsze pozycje tej serii, to „Królowa Żaru” jest dla Was obowiązkowa! Zaś jeżeli nie znacie Laury Sebastian to uwierzcie mi – warto! Sięgnijcie po „Księżniczkę Popiołu” i zatopcie się w świecie Theodosii, aby wraz z nią poznać „Królową Żaru”.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Zysk i s-ka.