“Król Grzechu” - Ludka Skrzydlewska


To jak to jest z tym Kingiem?

Dwie pierwsze książki Ludki Skrzydlewskiej, z jakimi się spotkałam oczarowały mnie sobą do tego stopnia, że po „Króla Grzechu” sięgnęłam bez wahania. Czy jednak nowa, nieco bardziej mroczna książka od tej autorki jest tak samo dobra jak „Inizio” i „Fine”?

Danielle wraz ze swoim kuzynem Robem przyjeżdża do Las Vegas, aby dowiedzieć się, co stało się z jej kuzynką Violet. Wszystkie tropy prowadzą do klubu nocnego The Queen, który prowadzony jest przez niejakiego Kinga. Dani zatrudnia się, jako potrzebująca pieniędzy na utrzymanie kelnerka. Dziewczyna chce obsługiwać gości, a przy okazji rozglądać się, za wskazówkami gdzie może być jej zaginiona kuzynka. Kiedy podczas jednego dyżuru w klubie, Dani w szafce znajduje zaproszenie, które daje jej możliwość dorobienia sobie w innym klubie, po godzinach pracy, dziewczyna szybko łączy fakty, o których opowiadał jej Rob i postanawia wziąć w tym udział.
Szybko okazuje się, że nie ona jedna prowadzi śledztwo o swojej kuzynce, a policja, już dawno wie, że Violet nie zaginęła tak po prostu.

Hm...
Zanim zacznę, z czystym sercem mogę napisać, że „Król Grzechu” nie jest moją ulubioną książką autorki. Dylogia „Inizio” i „Fine” dalej jest u mnie na pierwszym miejscu, jeżeli chodzi o pozycje pióra Ludki Skrzydlewskiej.
Zapytacie pewnie dlaczego?

Zacznijmy może od początku, czyli od okładki. Nie przeczę, jest ona naprawdę świetnia wykonana, z pomysłem, oryginalnością, a przede wszystkim to znajduje się na niej kobieta, nie zaś oklepana męska klatka piersiowa. Niemniej jednak, okładka sugeruje, że w środku znajdziemy silną bohaterkę, która trzyma facetów za jaja i jest swojego rodzaju władcza. Danielle, jako postać nie przejawia żadnej z tych wyżej wymienionych rzeczy. Jest prostą dziewczyną, która w zasadzie udaje, że King na nią nie działa, a prawda wygląda zupełnie inaczej.
A skoro wspomniałam o Kingu, to muszę przyznać, że miękka faja z niego. Nie przypasował mi, jako bohater. Był zbyt nijaki, a to, jak został opisany w opisie w ogóle nie odzwierciedla jego zachowania w książce. Bohaterowie z „Króla Grzechu” moim zdaniem nie imają się do tych, z „Negatywu Szczęścia”.

A skoro już marudzę, to mam jeszcze jedną rzecz, o której chce napisać. Żonglerka seksem w „Królu Grzechu” sprawiła, że między siódmym, a trzynastym rozdziałem książki miałam mocny zgrzyt.
Niezdecydowanie Danielle to rzecz, która określa tę bohaterkę najlepiej. I ogólnie, moim zdaniem w tej książce było za dużo seksu. Nie był on nachalny, jak w innych książkach (ogólnie erotykach), ale i tak nudziły mnie kolejne opisy zbliżeń bohaterów. I cała naprawdę fajna chemia, która budowana była w dialogach między bohaterami, była niszczona właśnie seksem.

Dobra, przejdźmy do plusów, bo się zanudzicie.
Wątek kryminalno-detektywistyczny o śledztwie zaginięcia kuzynki Danielle to sztos. Od samego początku to właśnie nim byłam najbardziej zainteresowana, a kiedy autorka dorzuciła też jeszcze tajemnicę Kinga, którą ten próbuje od dawna rozwikłać, to już całkiem wsiąkłam właśnie w to. Razem z bohaterami odkrywałam kolejne wskazówki i ślady, które prowadziły do zaginionej dziewczyny.
Zakończenie jest nieco urwane, ale zrozumiałe, bo według lubimyczytać cykl „Królowie Vegas” będzie miał kolejny tom. Domyślam się o czym on będzie, ale i tak czekam, bo chce poznać tę historię.

„Król Grzechu” to książka dobra, ale wiem, że autorkę stać na coś znacznie lepszego. Na tej pozycji nieco się zawiodłam, chociaż czekam na drugi tom. Wielkim plusem jest to, że w tej książce nie ma ani grama mafii, chociaż okładka i opis w jakiś sposób może to sugerować. „Król Grzechu” to erotyk ze świetnym wątkiem kryminalnym, który w zasadzie wybija się na tle całej fabuły. Jako wstęp do drugiego tomu zdecydowanie warto przeczytać tę pozycję. A dla fanów autorki jest to pozycja obowiązkowa.

Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Editio Red.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com