Cross again!
Jest takie powiedzenie za granicą, że jakiś autor jest dla kogoś unicorn author. Takim właśnie autorem dla mnie jest Tijan. Biorę wszystko, co pisze i złego słowa nie napiszę.
„Crew Princess” to drugi tom serii o Wolf Crew, dowodzoną przez Crossa Shaw'a, którą poznaliśmy w „Crew”. Czy drugi tom kolejnej serii od autorki „Fallen Crest” jest tak samo dobry, jak pierwszy?
Bren dalej jest na cenzurowanym, po ostatnich wydarzeniach. Razem ze swoją ekipą dalej są zgrają łobuzów, chociaż prawda o szkolnych gangach przedstawia się nieco inaczej, niż wszyscy dookoła zakładają. Przed Bren, Zellmanem, Jordanem i Crossem stoją nowe wyzwania.
I niekoniecznie są one tak łatwe, jak kupienie stroju na studniówkę, na którą wybierają się nasi bohaterowie.
Na horyzoncie, poza policją, aresztowaniami, czy podpalaniem samochodów i budynków, stoi rozstanie i rozpad ekipy Wolf Crew.
Chłopaki z Crew mają wyjechać na studia i zacząć nowe życie, a Bren... Bren ma zostać w mieście.
Czy ekipa z Roussou przetrwa problemy, które przed nimi stoją?
Czy będą potrafili dalej być Crew, nawet jeżeli każde wyjedzie w swoją stronę, ku nowym doświadczeniom?
Akcja tego tomu płynnie rozpoczyna się tam, gdzie skończył się tom pierwszy. Zatem, jeżeli nie pamiętacie, jak skończyło się „Crew” to polecam przeczytać jeszcze raz, aby potem móc na bieżąco łączyć wszystkie wątki w tej historii. Nie ukrywam, że Tijan parę razy zaskoczyła mnie swoją pomysłowością, przez co „Crew Princess” poniekąd okazało się ciekawsze, niż pierwszy tom.
Wysoki sądzie utrzymuje fakt, że Cross Shaw to mój mąż, zaraz obok Masona Kade'a.
Wysoki sąd podtrzymuje.
Cross w tym tomie jest jeszcze bardziej bezwzględny i zasadniczy, niż w pierwszym. Jego związek z Bren, może nie sięga do pięt Masonowi i Samanthcie, ale z czystym sercem mogę go postawić obok nich na podium. Nie mogę kłamać – Tijan wie, jak pisać o uczuciach między bohaterami, szczególnie, kiedy ci są w sytuacjach kryzysowych. To właśnie w niej uwielbiam.
Bren okazała się być konkretną dziewczyną, która potrafi walczyć o swoje, a za przyjaciół może nawet zabić. Tak trzymać!
„Crew Princess” poza świetnie napisaną fabułą, którą uwielbiam, poza wspaniałymi bohaterami, których kocham, ma to... co u Tijan zawsze jest pewne – ZAJEBISTĄ OKŁADKĘ.
Kiedy zobaczyłam ją na mejlu pierwszy raz to nie mogłam wyjść z podziwu, a tym bardziej się napatrzeć. Jej książki to dla mnie nie tylko MUST READ, ale też MUST BUY w oryginale. Już niedługo „Crew Princess” dumnie stanie obok „Crew” na mojej półce.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że poza historią Bren i Wolf Crew mamy tutaj... powrót do przeszłości. Spotykamy starych znajomych z Fallen Crest, którzy są już gwiazdami sportu i spełniają się zawodowo. Nie ukrywam, że mając w jednej książce i Masona, i Crossa byłam w mężowym raju. Ach ci mężczyźni...
Kończąc... nie będę oryginalna. Musicie to przeczytać. Jeżeli czytacie po angielsku to właśnie macie okazję zobaczyć powstawanie kolejnej świetnej serii, która zwali Was z nóg. Chcę mieć to w Polsce i mam nadzieję, że moje życzenie zostanie spełnione. „Crew Princess” to pozycja must read. Tyle w temacie.