Vicious nie, Ruckus nie, to może Scandalous?
Kiedy „Intryga” z moim książkowym mężem numer jeden weszła na polski rynek, okazało się, że postać Barona Spencera ma więcej przeciwników, niż zwolenników (nie żebym narzekała, z tego powodu). Dean Cole, będący kolejnym HotHolsem miał więcej fanek, od poprzednika, Jamiego dużo z Was nie zna, a wydawnictwo Edipresse na razie nie wspomina o wydaniu nowelki „Defy”, która rozpoczyna całych „ Świętych Grzeszników”. Na koniec został nam Trent Rexroth i Roman Protsenko, czyli „Bane”.
Edie Van der Zee jest córką Jordana Van der Zee, który jest też posiadaczem największej ilości udziałów firmy, w której resztę wpływów mają HotHolesi. Dziewczyna unika swojego ojca, jak tylko może, gdyż po prostu go nie cierpi. Za to, co zrobił jej i jej rodzinie. Za to, że musi opiekować się nie do końca zdrową psychicznie matką i Theodorem, który stanowi dla ojca jedynie kartę przetargową do szantażu nad córką. Edie oddaje się w wolnych chwilach surfowaniu z Romanem Prostsenko, co więcej kilka razy zdarzyło im się pójść na całość, ale mimo tego dalej są najlepszymi przyjaciółmi.
Pewnego dnia dziewczyna od ojca dostaje rozkaz, który ma udawać propozycję pracy w jego firmie. Edie, która zdecydowała się nie iść na studia, niekoniecznie też chce pracować dla ojca. Jednak końcem końców zgadza się na tę robotę, gdyż zwyczajnie nie ma innej opcji.
Tam spotyka Trenta Rexrotha, który okazuje się być starszy od niej o całe piętnaście lat.
Mężczyzna, choć zwraca uwagę na małolatę i córkę swojego wspólnika, bardziej zajmuje się swoją kilkuletnią córką Luną, której matka odeszła od nich. Trent chce odnaleźć Vanessę i przedstawić jej Lunę, która przez incydent z innymi dziećmi przestała się odzywać.
Między Trentem, a Edie ciągle dochodzi do sprzeczek, a oboje mają nieuległe charaktery.
Wszystko się jednak zmienia, kiedy okazuje się, że Luna, mówi do Edie i pragnie jej uwagi.
Trent postanawia rzucić wszystko i spełnić każde marzenie swojej córki.
Pewnego dnia dziewczyna od ojca dostaje rozkaz, który ma udawać propozycję pracy w jego firmie. Edie, która zdecydowała się nie iść na studia, niekoniecznie też chce pracować dla ojca. Jednak końcem końców zgadza się na tę robotę, gdyż zwyczajnie nie ma innej opcji.
Tam spotyka Trenta Rexrotha, który okazuje się być starszy od niej o całe piętnaście lat.
Mężczyzna, choć zwraca uwagę na małolatę i córkę swojego wspólnika, bardziej zajmuje się swoją kilkuletnią córką Luną, której matka odeszła od nich. Trent chce odnaleźć Vanessę i przedstawić jej Lunę, która przez incydent z innymi dziećmi przestała się odzywać.
Między Trentem, a Edie ciągle dochodzi do sprzeczek, a oboje mają nieuległe charaktery.
Wszystko się jednak zmienia, kiedy okazuje się, że Luna, mówi do Edie i pragnie jej uwagi.
Trent postanawia rzucić wszystko i spełnić każde marzenie swojej córki.
Czytałam „Skandal” w oryginale dwa razy i muszę przyznać, że moje zdanie na temat tej książki się nie zmieniło. Jest to najsłabsza część „Świętych Grzeszników”. L.J. Shen wraz z historią Barona Spencera, zaczęła całą serię z przytupem, którą delikatnie uspokoiła podczas „Chaosu”. „Skandal” jest dla mnie typowym wypełniaczem, który w zasadzie jest też dość słaby. Cała ta historia jest podobna do poprzedniczek, ale generalnie każda pozycja z „Sinners of Saint” jest na tym samym schemacie. Tutaj jednak zagrało mi to wszystko najmniej.
Kiedy w „Intrydze” i „Chaosie” mamy naprawdę ogromną różnicę, między bohaterami. Kiedy chłopaki tam, naprawdę wywyższają się nad dziewczynami, zanim zrozumieją, że je kochają, wiele razy ma się ochotę rzucić książką przez pokój, albo wyrzucić ją przez ścianę. To właśnie, dlatego „Brutal” ma tak mało zwolenniczek. Bo jest prawdziwym, rasowym chamem. Między Edie, a Trentem nie czuć tej dominacji i walki, którą wyczuwa się w poprzednich tomach. Akcja skupia się głównie na Lunie i jej powrocie do rzeczywistości i normalnego życia, a mało jest prawdziwego przerzucania się mięsem między córką Jordana, a Rexrothem.
Trent stracił na wartości i jest dla mnie najłagodniejszym „Grzesznikiem”.
Kiedy w „Intrydze” i „Chaosie” mamy naprawdę ogromną różnicę, między bohaterami. Kiedy chłopaki tam, naprawdę wywyższają się nad dziewczynami, zanim zrozumieją, że je kochają, wiele razy ma się ochotę rzucić książką przez pokój, albo wyrzucić ją przez ścianę. To właśnie, dlatego „Brutal” ma tak mało zwolenniczek. Bo jest prawdziwym, rasowym chamem. Między Edie, a Trentem nie czuć tej dominacji i walki, którą wyczuwa się w poprzednich tomach. Akcja skupia się głównie na Lunie i jej powrocie do rzeczywistości i normalnego życia, a mało jest prawdziwego przerzucania się mięsem między córką Jordana, a Rexrothem.
Trent stracił na wartości i jest dla mnie najłagodniejszym „Grzesznikiem”.
Za każdym czytaniem, cieszył mnie jednak fakt , że autorka nie zapomniała o Deanie, Baronie i Jamiem i umieściła ich mimochodem w tej pozycji. Co więcej, w „Skandalu” pojawia się Bane, którego mam nadzieję w Polsce też będziemy mogli postawić na półce. Jest to najnowsza i prawdopodobnie ostatnia część „Sinners of Saint”. Dlaczego?
Bo L.J. Shen chce nas wciągnąć w świat niegrzecznych, bogatych i młodych gniewnych dzieciaków HotHolesów. A Vaughn Spencer i Knight Cole są na moim celowniku od baaaardzo dawna, (ale spokojnie, Knighta pewnie Wam zostawię).
„Skandal” to pozycja, którą warto przeczytać, jeżeli czytało się dwie poprzednie książki i planuje się przeczytać „Bane'a”. Jednak, jako książka do czytania „od czapy”, bez znajomości poprzednich tomów nie jest warta sięgnięcia. Ani nie będziecie wiedzieć, o co w niej chodzi, ani nie sprawi Wam większej przyjemności. Jak chcecie czytać „Świętych Grzeszników” wyrywkowo to „Intryga”, „Chaos”, a po angielsku „ Defy” i „Bane” są zdecydowanie lepszymi wyborami.
Bo L.J. Shen chce nas wciągnąć w świat niegrzecznych, bogatych i młodych gniewnych dzieciaków HotHolesów. A Vaughn Spencer i Knight Cole są na moim celowniku od baaaardzo dawna, (ale spokojnie, Knighta pewnie Wam zostawię).
„Skandal” to pozycja, którą warto przeczytać, jeżeli czytało się dwie poprzednie książki i planuje się przeczytać „Bane'a”. Jednak, jako książka do czytania „od czapy”, bez znajomości poprzednich tomów nie jest warta sięgnięcia. Ani nie będziecie wiedzieć, o co w niej chodzi, ani nie sprawi Wam większej przyjemności. Jak chcecie czytać „Świętych Grzeszników” wyrywkowo to „Intryga”, „Chaos”, a po angielsku „ Defy” i „Bane” są zdecydowanie lepszymi wyborami.
Za egzemplarz dziękuję