Wiosna
zaczęła się za oknem, wiec ja jako fan zimy zasiadłam w domu i stwierdziłam, że
nie wychodzę jak nie muszę. A kiedy nie wychodzę to czytam, lub gram.
Z naciskiem na czytam.
Lub ustawiam nowe książki na półkach. W marcu zaś miałam całe stosy do ustawiania.
Zacznijmy od początku.
Ogromną
niespodziankę sprawiła mi Grupa Wydawnicza Foksal, gdy pewnego dnia listonosz
chodził dwa razy i wręczał mi ksiażki. Zapytał mnie czy ja to tak na poważnie z
tymi książkami, bo ciągle coś mi donosi, a ja mu że oczywiście. Przecież umysł
bez książek umiera, albo znika w zupełności.
Dwa grubaśne tomy od Sarah J. Maas, z których zdążyłam przeczytać jeden narazie.
Jednak już teraz wiem, że „Dwór Cierni i Roż” będzie tak samo dobry jak „Szkalny
Tron”, bądź lepszy.
Recenzję „Zabójczyni – Szklany Tron” macie TUTAJ , zaś w kwietniu napewno
wezmę na tapet jej kolejną serię.
Do
przeczytanych z tego stosiku należy też wspaniała książka, chwytająca za serce
od A. Meredith Walters „ Twoim śladem”. Już teraz wiem, że druga część ukaże
się na jesieni tego roku, więc warto jeżeli jeszcze nie miałeś/aś okazji przeczytać
uzbroić się w ten tom i poczekać, aż wyjdzie kolejny. Książka kończy się w
takim momencie, że przychodzi do głowy pytanie „ ALE JAK TO JUŻ KONIEC? GDZIE
KOLEJNA STRONA?”. Po recenzję tej lektury zapraszam TU.
Jako wielki fan Star Warsów zostawiam „Tarkina” na sam koniec, gdyż pozycjami ze Uniwersum stworzonego przez George’a Lucasa należy się delektować.
Ostatnim tomem w wielkiej paczce była „Głębia Challengera” Neala Shustermana, którą dopiero zaczynam czytać, także recenzja pojawi się dopiero w kwietniu.
Od
Wydawnictwa SQN czeka na mnie „Krew i Stal” Jacka Łukawskiego, ale to pozycja
na naprawdę wolny czas, którego teraz troszkę mi brakuje.
Ostatnią
pozycją jest książka od Wydawnictwa Kobiecego, które rozpala swoimi lekturami
kobiece serca. Vi Keeland „MMA WALKA” to pierwsza część serii MMA, która wyszła
na rynek nie dawno, a którą ja miałam okazję przeczytać 13 marca. Jest to luźna
pozycja na wieczór, która orzeźwi uczucia i pobudzi do miłości na nowo.
Recenzja jest na blogu, a jeżeli chcecie ją przeczytać to zapraszam TUTAJ.
Zaczynając od trzech ksiązek Mii Sheridan, do których namówiła mnie jej
najnowsza książka wydana w USA „Preston’s Honor” (RECENZJA). Niestety nie
miałam okazji jeszcze ich przeczytać, ale do końca roku zostało jeszcze tyle
czasu (żartuję).
Po przeczytaniu „Raze” Tillie Cole wiedzialam doskonale, że druga część stanie na półce, gdyż jestem z tych osób które lubią mocne erotyki. „Raze” taki był, czy „Reap” okaże się godnym następcą? Zobaczymy.
Jakiś czas temu wrzucałam recenzję szestnastego tomu Śliwki, czyli Stephanii Plum autorstwa Janet Evanovich. Z racji, że musiałam nadrobić zaległości w posiadaniu pełnej serii nie zastanawiając się dokupiłam część siedemnastą i osiemnastą, po które sięgnę jak będę miała jeden dzien na stracenie i nic nie robienie.
Pierwszy tom „Dworu Cierni i Róż” zawitał na półkę z racji, iż nie mam znowu zamiaru nadrabiać pierwszej części po przeczytaniu drugiej. W książkach fantasty to się kompletnie mija z celem.
I na sam koniec moja ulubiona Laurelin Paige. Autorka „Uwiklanych”, matka Hudsona Pierce’a.
Po przeczytaniu pierwszego tomu „Połączonych” (RECENZJA), stwierdziłam że
trzeba uzbroić półkę w kolejną, aby gdy najdzie mnie ochota na historię Gwen i
JC sięgnąć i zatopić się w ich świecie.
Dodatkowo,
jak miałam okazję się już chwalić na mój czytnik wylądowało (UFO) „Dirty Filthy
Rich Men” opowiadające o seksownym Donovanie i wesołym Westonie. Książka
obowiązkowa dla fanów autorki, dodatkowo wspomnę, iż jest tam wzmianka o
Hudsonie. Miejmy nadzieję, że Wydawnictwo Kobiece za jakiś czas zdecyduje się
na wydanie tej pozycji u nas ( 27 marca seria „Dirty Duet” pojawiła się w USA).
Recenzja oczywiście musi być, gdyż nie zostawiłabym chłopaków nieprzeczytanych
na dłużej RECENZJA.
Nie
wiem jak to jest, ale w tym miesiacu jak i w poprzednim ksiązki Samanthy Young
są zdane na niepowodzenie. Może nie były tak tragiczne jak „To co
najważniejsze”, ale do marnowania swojego cennego czasu też nie są dobrym
wyborem. Jeżeli nie przepadacie za autorką, bądź za nudą to proponuję „Żyj
szybko, kochaj głęboko” oraz „ Tylko ty mnie zrozumiesz” zostawić w spokoju.
Całościowo wyszło, że w marcu przeczytałam 13 ksiązek ( tak naprawdę 14, ale nie mogę nic zdradzić narazie), co daje stron 4107 stron( a doliczając tą ukrytą 4500). Przyznam szczerze, że jak na brak czasu wyszło mi lepiej, niż w lutym. Jestem zadowolona, a z tego co widzę to w lutym wątpiłam, że pobije tamten rekordzik. Coż... wyszło inaczej z czego się bardzo cieszę.
Marzec zamykam wielkim plusem i jednocześnie dziękuje Wam, za to że ponownie chcieliście to wszystko przeczytać po raz kolejny.
Całościowo wyszło, że w marcu przeczytałam 13 ksiązek ( tak naprawdę 14, ale nie mogę nic zdradzić narazie), co daje stron 4107 stron( a doliczając tą ukrytą 4500). Przyznam szczerze, że jak na brak czasu wyszło mi lepiej, niż w lutym. Jestem zadowolona, a z tego co widzę to w lutym wątpiłam, że pobije tamten rekordzik. Coż... wyszło inaczej z czego się bardzo cieszę.
Marzec zamykam wielkim plusem i jednocześnie dziękuje Wam, za to że ponownie chcieliście to wszystko przeczytać po raz kolejny.
Laure