Nigdy mi się nie znudzi.
Jestem ogromną fanką historii Marty Kisiel, a szczególnie Małego Licha. Każda kolejna pozycja z przygodami anioła stroża, który ma uczulenie na pierze jest przeuroczą i zabawną historią, która pozwala zapomnieć o codziennym życiu. Podczas lektury „Małego Licha i kroku w nieznane” po raz kolejny znalazłam w sobie wewnętrzne dziecko i bawiłam się przednio.
Nadchodzi czas wielkich zmian, z których Bożydar Antoni Jekiełłek jest bardzo niezadowolony. W szkole jego znajomi ruszyli do przodu. Tomek zmienił imidż, Zmyłka obcięła włosy i znalazła chłopaka. Witek nie chce z nim gadać, a mama... mamie odwaliło i szuka mieszkania, aby się przeprowadzić. Tylko Tsadakiel pozostaje sobą, choć czasami też mógłby odpuścić.
Bożydar ma też problem z matematyką, która jest dla niego prawdziwą czarną magią. W ratowaniu chłopca w znajomości tabliczki mnożenia, Tsadakielowi umyka niebezpieczeństwo, które czyha tuż za rogiem. Żeby uratować świat i domowników, Bożek musi udać się tam, gdzie wszystko się zaczęło. Do pewnego ceglanego domu z gotycką wieżyczką...
Najnowsza część „Małego Licha” to historia, która potrafi zamrozić krew w żyłach. Jest to najbardziej mroczny tom, jaki możemy przeczytać z przygodami Bożydara i jego anioła stróża. Nie ukrywam, że momentami było smutno i ponuro. Ale po każdej burzy przychodzi słońce, a Marta Kisiel wie, jak ciemne niebo rozjaśnić promieniami światła.
W życiu Bożka zmienia się bardzo wiele rzeczy. Jego znajomi zaczynają dorastać i zauważają płeć przeciwną. Koledzy stają się ważni w życiu chłopaka, a domownicy są po prostu rodziną. A to właśnie oni w tej chwili potrzebują najwięcej uwagi, a przede wszystkim pomocy od Bożka, który jako jedyny może udać się w niebezpieczną podróż, która cofnie efekty, jakie odkryli z Tsadakielem w domu. Oczywiście Bożek nie będzie sam na nieznanym terenie, a wsparcie okaże się być bardzo ważne podczas tej wyprawy.
To chyba najładniej wydany tom historii o Małym Lichu. Przepiękna, klimatyczna okładka, a w środku fenomenalne, kolorowe rysunki Marcina Minora, na których można zawiesić oko na dłużej. Miód malina po prostu.
Czy zostanę zdartą płytą, kiedy ponownie napiszę, że czekam na następną część przygód Małego Licha, Bożydara i całej ferajny? Uwielbiam każdą jedną historię tej ekipy i, kiedy zamykam nowy tom, już tęsknię do następnego. Marta Kisiel uzależniła mnie od swoich książek, z czego bardzo się cieszę, bo czerpię z nich niesamowitą radość. „Małe Licho i krok w nieznane” poleca się do czytania! Mam nadzieję, że Wasze serca także zostaną rozkochane przez tych bohaterów i nie będziecie mogli się oderwać od lektury, a przede wszystkim liczę, że ktoś będzie razem ze mną cierpiał na brak następnej części.