„Dzieci Gildii” - Małgorzata Stefanik


Alyssa powraca.

Gildia zabójców” podarowała mi to, czego od dawna szukałam w książkach z asasynami. Normalność. Tak, dobrze czytacie. Od czasu „Drogi Cienia” Bretta Weeksa nie miałam okazji przeczytać czegoś stricte z zabójcami, ale bez niepotrzebnych udziwnień. Dlatego, kiedy dostałam drugi tom „Dzieci gildii” nawet przez myśl mi nie przeszło, że autorkę może dopaść klątwa drugiego tomu.

Droga do elitarnego grona zabójców nie jest usłana różami. Co zresztą, każdy wstępujący na nią doskonale wie. Po ukończeniu pierwszego testu, rekruci, którym udało się przeżyć muszą zmierzyć się z kolejnym egzaminem, jeszcze trudniejszym, niż poprzedni. Podczas gdy wszyscy członkowie Gildii zajęci są oglądaniem transmisji z krwawych igrzysk, Alyssa otrzymuje kolejne zlecenie od Amerykańskiej Gildii Zabójców. Dziewczyna ma wyeliminować pracowników firmy farmaceutycznej, która wypuściła na rynek wadliwy lek. Misja spadła dziewczynie z nieba. Nie dość, że będzie mogła choć na chwilę zapomnieć o problemach, jakie nad nią wiszą, to jeszcze będzie miała okazję spotkać się z dziedzicami dwóch Gildii – amerykańską zabójczynią Olimpią i wygnanym z Azji Ryu. Czy obecne zlecenie, które Alyssa musi dobrze zaplanować zdoła odpędzić myśli o zdradzie najbliższych, która cały czas spędza jej sen z powiek?

„Dzieci gildii” zaczęły się zaskakująco spokojnie. Napiszę więcej, przez pierwsze rozdziały nawet poczułam zew nudy, co nieco mnie zmartwiło, bo miałam nadzieję na wejście smoka. Ale! Małgorzata Stefanik nie zawiodła mnie i z każdym kolejnym rozdziałem zaczynała rozkręcać machinę na pełne obroty. Ach, czyli tak to miałaś na myśli autorko. Najpierw zacząć niewinnie, a potem ruszyć z kopyta.

Jedno jest pewne, „Dzieci gildii” podniosły poprzeczkę jeszcze wyżej, niż „Gildia zabójców”. Tym razem historia Alyssy to lekki kryminał w połączeniu z thrillerem. A wszystko to utrzymane w New Adult, czyli tak jak pierwszy tom. Ponownie witamy się z bohaterami, których mieliśmy okazję już spotkać, ale też poznajemy nowe osoby, które być może będą w trzecim tomie ( tak, będzie trzeci!). A jak już tu jesteśmy, to okładka trzeciego tomu moim zdaniem jest najlepsza z całej trylogii. Czekam na nią!

„Dzieci gildii” to kawał dobrej historii dla młodzieży. Bohaterowie nie są idealni, każdy z nich ma wady, ale też każdy stara się w tym brutalnym świecie zabójców przetrwać. Zasadniczo to dzieje się tu tak dużo, że można zmienić swój mózg w wodę od natłoku pytań, które zostały po pierwszym tomie, ale też rodzą się podczas lektury drugiego. Nie ukrywam, że zakończenie znowu mnie zatkało i zastanawiałam się, czy to na pewno koniec. Co więcej... czytałam ostatnią stronę trzy razy, bo nie chciało mi się w to wierzyć, że to NAPRAWDĘ koniec. SERIO?

Mam takie marzenie, żeby mieć już trzecią część w rękach i móc dostać wszystkie odpowiedzi na moje pytania. Na to niestety przyjdzie mi jeszcze poczekać, choć mam nadzieję, że nie będzie to trwało zbyt długo. „Dzieci gildii” to świetna kontynuacja „Gildii zabójców”. Małgorzaty Stefanik nie dosięgnęła klątwa drugiego tomu, co mnie bardzo cieszy. Jeżeli czytaliście pierwszą część i, co ważniejsze podobała Wam się, to druga także Was pochłonie, a jeżeli jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po te książki to naprawdę nie wahajcie się ani sekundy dłużej.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com