Wróćmy do liczb.
Pierwszy tom „Plunderera” zostawił mnie z ogromnym cliffhangerem. Czekanie na dalszą część przygód Hiny i Rihito było męczarnią, jaką zna każdy fan serii, która wychodzi po tomiku. W końcu jednak „Plunderer” poszedł dalej, a ja sięgnęłam po więcej tomików, które dosłownie „połknęłam” na jeden raz.
I wraz z zamknięciem ostatniego tomiku, narodziło się pytanie: Kiedy następne?
FABUŁA
Lyne razem z koleżanką, z racji spokoju w mieście planuje zorganizować akcję i zbudować dzieciom plac zabaw. Dziewczyny szukają chętnych do pomocy, narzekając na brak awansu i ultra krótkie spódniczki, którego niczego nie zasłaniają. W pewnej chwili pojawia się dobrze znany nam już pudding, a raczej Rihito w jego postaci, a Lyne udaje się w pościg za poszukiwanym, który jest jej przepustką do awansu. Konfrontacja między Lyne, a Rihito kończy się interwencją porucznika Jaila, który posiadając artefakt potrafi władać większą, niż przeciętni ludzie mocą. Między Jailem, a Rihito dochodzi do pojedynku, który kończy się... remisem. Znacznie większy wróg uderza w tę dwójkę i całą społeczność miasta. Szybko okazuje się, że Rihito nie jest puddingiem, czy przestępcą. Chłopak pokazuje swój stopień i na jaw wychodzi jego ranga pułkownika. Jako najwyższy stopniem przejmuje dowodzenie w tej walce, a Jail bijąc się z myślami, w końcu postanawia mu pomóc. Bohaterowie myślą, że chociaż na chwilę będą mieć spokój, gdy okazuje się, że Jail zostaje wezwany na dywanik do naczelnego dowódcy. Tam dowiaduje się wielu ciekawych informacji o Czerwonych Baronach, a także dostaje rozkaz aresztowania Rihito. Kiedy jednak wraca do swojej ekipy i chce go wypełnić, na jego drodze staje Nana, która używając swojej mocy przenosi wszystkich trzysta lat wstecz.
Do początków powstawania Czerwonych Baronów i szkoły wojskowej, w której uczył się Rihito.
Nasi bohaterowie muszą odnaleźć się w nowych realiach, a w głowach cały czas pobrzmiewają im słowa Nany „zmieńcie coś, czego mi się nie udało zmienić”.
Jednak szkolenie w akademii wojskowej nie idzie tak, jak nasi wysłannicy z przyszłości by chcieli.
A kiedy dochodzi do najważniejszych wydarzeń, okazuje się, że przeszłości nie można tak łatwo zmienić.
OPRAWA GRAFICZNA
Kolejne tomiki są bardzo podobne do pierwszego. Barwne okładki na obwolutach, a zaraz za nimi kolorowe strony przed czarno białym wnętrzem. Kreska według mnie jest idealna, bo mimo że czasami w kadrach dzieje się naprawdę dużo, to można się w tym odnaleźć. Co więcej, nie ma tutaj ścian dymków z dialogami, które szybko męczą oczy. Historia jest objaśniona bardziej rysunkowo, niż słownie za co daje ogromny plus.
BOHATEROWIE
Mam problem z tą mangą. Rihito skradł moje serce w pierwszym tomie, a z każdym kolejnym pojawia się inny przystojniak, który zatrzymuje bicie mojego serca na dłużej. Najchętniej to wszystkich bym zaklepała, ale chyba zostanę przy Rihito jednak. Nie da się ukryć, że bohaterki są tutaj na drugim planie ( mimo golizny i wdzięczenia się na każdym kadrze). Męska płeć zgarnia całą chwałę.
Hina nie zmieniła się podczas tych tomików, dalej jest lekko nieogarnięta i niekumata. Dużo mieliśmy tutaj sierżant Lyny, która w drugim tomiku grała pierwsze skrzypce. Podoba mi się, że nie mamy poligamii, jeżeli chodzi o płeć żeńską, a jakby dwie główne bohaterki. Kibicuje im obu, chociaż nie ukrywam, że Rihito zawsze będzie nad nimi.
W dodatku walka w trzecim tomiku, w której Rihito gra pierwsze skrzypce jest fenomenalna. Z miodem na sercu patrzyłam, jak moja ulubiona postać w całej mandze walczy. Chyba naprawdę zauroczyłam się w tym chłopaku. Poproszę więcej!
OPINIA OGÓLNA
Czuję się jeszcze bardziej wciągnięta w tę mangę, niż ostatnio. Informacje, jakie dostajemy od autora z każdym tomikiem odnośnie liczników, które raz rosną, a raz maleją, artefaktów, które zwiększają moc, są połowiczne, ale zamiast zniechęcać, pobudzają ciekawość na maksa. Do tego stopnia, że chce się od razu czytać kolejny tom (ach, szkoda że nie kumam japońskiego).
„Plunderer” to manga, którą zmierzam przeczytać do samiutkiego końca. Nie ma nawet takiej opcji, że przerwę tę serię. Na razie jest czternaście tomików, z czego ostatni wyszedł w grudniu 2019 roku. Ile by ich nie było (może być i setka) przeczytam wszystkie. Uwielbiam Rihito, uwielbiam wszystkich innych męskich bohaterów, a bohaterki mnie nie irytują, chociaż też nie jestem ich fanką. Dawno nie uzależniłam się od mangi tak, jak od „Plunderera”. Stąd pytanie: Macie tego więcej? „Plunderer” stał się moim mangowym narkotykiem. Bardzo polecam!
Tom pierwszy- TUTAJ
Tom pierwszy- TUTAJ
Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu