Dzień świstaka?
Ta książka przeleżała na półce bardzo długo. Nie miałam nastroju, żeby po nią sięgnąć. Z braku laku i nastroju na pozycje, przy których trzeba się skupić stwierdziłam, że nadszedł czas na „Ósmą szansę na miłość”.
Megan i Tom są parą od kilkunastu lat. W zasadzie są nierozłączni i zasadniczo nie mają przed sobą sekretów. Tę dwójkę czeka magiczny i wymarzony ślubny weekend na pięknej wyspie San Juan. Niespodziewanie wszystko zaczyna się komplikować. Dwie srogo nastawione do siebie rodziny, dziesięć wspólnych lat i zbyt wiele tajemnic, których nie powinno być. Po koszmarnej próbie weselnego przyjęcia para decyduje się na odwołanie wyczekiwanego ślubu. Następnego ranka Megan i Tom budzą się z poczuciem deja vu. Z początku są przekonani, że wszystkie wydarzenia poprzedniego dnia były tylko koszmarnym snem, z biegiem czasu uświadamiają sobie, że jako jedyni stali się więźniami pętli czasu, z której muszą znaleźć wyjście.
Czy ich przeznaczeniem będzie przeżywać najgorszy dzień w życiu wciąż od nowa? A może zdecydują się wykorzystać kolejne szanse, aby zawalczyć o powodzenie ślubu i związku?
„Ósma szansa na miłość” zaczęła się całkiem sympatycznie. Przez pierwsze trzy rozdziały byłam wciągnięta w tę pozycję i ciekawa jej zakończenia. Niestety potem czar prysł. Z początku zaczęła mnie drażnić, a potem do samego końca byłam nią znudzona. Skończyłam jednak całą, aby dowiedzieć się, jak zakończy się Dzień Świstaka w wykonaniu Megan i Toma.
Historia tej dwójki to typowa poczytajka na letni wieczór. Komedia romantyczna, która kręci się wokół jednego. Nie jest to lektura wymagająca czy wciągająca. Ot, można ją przeczytać, ale jeżeli nie będziecie mieli okazji po nią sięgnąć, to absolutnie nic nie stracicie.
Nie poczułam żadnego uczucia między Megan, a Tomem. W zasadzie to Leo wzbudził moją ciekawość i skrycie kibicowałam właśnie jemu. Cała ta historia miała naprawdę duży potencjał, gdyby autorka trochę inaczej poprowadziła fabułę. Pomył na deja vu, ciągłe wychodzenie na wierzch tajemnic między przyszłymi małżonkami były bardzo dobre, jednak zabrakło mi tu lepszego wykonania.
Ostatnio odnoszę też wrażenie, że romanse nie spełniają moich oczekiwań i nic nie potrafi mnie zainteresować, a co więcej sprawić, że stwierdzę, iż tę książkę warto przeczytać. Być może nastało dziwne wypalenie, które muszę zneutralizować innymi gatunkami. Niemniej „Ósma szansa na miłość” dla mnie okazała się być jedynie nijaką poczytajką.
„Ósma szansa na miłość” to pozycja, po którą fani komedii romantycznych mogą sięgnąć. Jest to całkiem wesoła i sympatyczna opowieść o parze, której przyszło poznać wszystkie sekrety na imprezie przedślubnej, a niektóre z nich okazały się próbą dla ich związku i przyszłego małżeństwa. Czy polecam? Myślę, że można ją przeczytać, ale nie jest ona must readem.