„Zatopiony świat” - Tom Huddleston

Popływajmy!

Zarówno pierwszy, jak i drugi tom dylogii „Floodworld” od Toma Huddlestona długo przeleżały u mnie na półce. W zasadzie „Pustynny świat” dalej na niej leży, bo jeszcze nie zdążyłam go przeczytać. Po „Zatopiony świat” sięgnęłam z ciekawości, no i oczywiście z powodu nabycia „mocy prawnej na półce” tejże książki. Historia, z jaką się spotkałam była przyjemną młodzieżówką, choć świat w niej przedstawiony miał większy potencjał, niż autor wykorzystał.

Kara i Joe zarabiają na życie, zajmując się wyławianiem z zatopionego miasta, cennych dla zamożnych kolekcjonerów przedmiotów. W zasadzie to Joe zajmuje się wyławianiem, a Kara stoi na czatach. Pewnego dnia życie tej dwójki wywraca się do góry nogami, kiedy przypadkowo wchodzą w posiadanie tajemniczej mapy, która jest niezwykle ważna dla wtajemniczonych.
W pościg za nimi ruszają nie tylko gangsterzy, ale też przedstawiciele władz i Wodniacy – wyposażeni w najlepszy i nowoczesny sprzęt piraci, którzy są największymi wrogami Błotniaków.
Uciekający Kara i Joe muszą nie tylko pilnować się wzajemnie, ale przede wszystkim zdecydować komu mogą zaufać, zanim ruiny podwodnego miasta na zawsze znikną w morskich odmętach.
Gdzie prowadzi znaleziona przez przypadek mapa?
Dlaczego tak wiele osób chce ją posiąść?
Na kogo postawią Kara i Joe?

„Zatopiony świat” to książka od wydawnictwa Wilga, która zdecydowanie jest pozycją dla młodszych czytelników. Przyznam szczerze, że choć bardzo podobał mi się świat, jaki autor stworzył, zabrakło mi tego „czegoś”, co sprawiło by, że książka wciągnęła by mnie mocniej.
Z początku byłam zainteresowana tą przygodą, ale ze strony na stronę przyciąganie do tej książki było coraz słabsze. Głównie dlatego, że choć pomysł na świat jest tutaj naprawdę ciekawy, Tom Huddleston nie podołał rozwinięciu go i nie sprawił, że mój mózg sam sobie budował kolejne skrawki podwodnego miasta, w którym obracali się bohaterowie.

O samych bohaterach nie mam opinii. Nie polubiłam ich, ale też nie przeszkadzali mi podczas lektury. Po prostu byli, bo musieli być i pasowali do całej fabuły. Mam wrażenie, że w drugim tomie Joe może mi przypasować bardziej, bo wydaje się być bardziej kumaty i obrotny, niż Kara, ale ogólnie patrząc tylko na „Zatopiony świat” w kreacji bohaterów szału nie ma.

Jeżeli chodzi o granicę złych i dobrych... w zasadzie to jej nie ma. Autor sprawił, że tutaj każdy jest na pół zły i pół dobry. Dziecięcy świat jest czarno-biały, a tutaj mamy same szarości, które sprawiają, że książka jest niejasna i młodsi czytelnicy, do których „Zatopiony świat” powinien trafić, może wywołać wiele wątpliwości. Joe i Kara muszą wybrać komu mogą zaufać, a każdy, absolutnie każdy chce wykorzystać zarówno ich, jak i mapę na swój własny sposób, który tak czy siak nie będzie odpowiedni.

Jestem ciekawa, jak Tom Huddleston wybrnie z tej historii w drugim tomie, ale na pewno nie rzucę się na „Pustynny świat” od razu. Jeszcze musi swoje odleżeć, a ja muszę dojrzeć do tej książki, aby po nią sięgnąć.

„Zatopiony świat” rozpoczął się naprawdę dobrze i ciekawie, zaś pomysł na książkę był nietuzinkowy i naprawdę inny od zwykłych przygodowych lektur dla młodszych czytelników. Jednak w miarę czytania, z każdą kolejną stroną autor zaczynał się coraz bardziej gubić, zacierać granice, a opis świata, który wymyślił prawie zupełnie pominął. Czyli to, co miało największy potencjał zostało potraktowane po macoszemu. „Zatopiony świat” nie porwał mnie do tego stopnia, że czytałam go z zapartym tchem, ale był lekturą na tyle przyjemną, że można po nią sięgnąć.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com