Dajcie więcej!
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam polskie wydanie „Bloody Mary”, od razu pomyślałam „no przecież to będzie coś jak Vampire Knight”. Błąd. To jest lepsze, niż historia z tamtej mangi. A przy okazji... nieco bardziej pikantne.
FABUŁA
Naznaczony klątwą nieśmiertelności wampir Bloody Mary poszukuje sposobu, aby sobie ulżyć i w końcu umrzeć. Po setkach lat w niepowodzeniu, w końcu spotyka Marię – jednego mogącego go zabić egzorcystę, w którego żyłach płynie „krew Marii”. Okazuje się jednak, że ów egzorcysta imieniem Ichirou nie wie jak unicestwić Bloody'ego, aby spełnić jego marzenie. Wampir postanawia chronić Marię, dopóki ten nie odkryje, jak pozbawić nieśmiertelnego krwiopijcę życia.
Tak zaczyna się znajomość, która może okazać się kluczowa do o wiele większej sprawy.
OPRAWA GRAFICZNA
Przepiękna! Kreska tej mangi jest naprawdę przepiękna! Delikatna, miła dla oka i miękka, jakkolwiek to brzmi. Czytając „Bloody Mary” moje oczy po prostu się relaksowały. W dodatku nie mamy dużo tekstu w dymkach, a cała historia i tak buduje napięcie i wiele pytań, które na razie pozostają bez odpowiedzi. Akaza Samamiya trafiła w moje gusta nie tylko historią, ale też i stylem rysowania. Obwoluta ze skrzydełkami w macie sprawia, że manga wygląda porządniej i po prostu lepiej. Zarówno oprawa graficzna, jak i jej wnętrze warte są grzechu. Serio.
OPINIA OGÓLNA
Pierwszy tomik „Bloody Mary” sprawił, że zapragnęłam więcej. Na pewno będę kontynuować tę mangę i nie mogę się doczekać, jak będę miała więcej tomików, aby usiąść i raz, a porządnie przeczytać sporą część tej historii. „Bloody Mary” to idealna pozycja sla fanów wampirów, a także tych, którzy chcą poczytać coś o nieco odwróconym myśleniu. Zarówno Ichirou, jak i Bloody są bohaterami, z którymi już podczas lektury pierwszego tomiku mocno się zżyłam. Kiedy Ichirou jest w miarę poważny, Bloody to taki „fircyk gagatek” i mam wrażenie, że ten wampir jeszcze zamiesza w fabule. Oboje są zagubieni w znacznie większej sprawie, w której to nie oni pociągają za sznurki. Los ma wobec nich inne plany, a oni uparcie pragną mu się przeciwstawić. Manga ta jest naprawdę przemyślana, ponieważ pomalutku zatapiamy się tę opowieść i nie czujemy przesytu informacji, czy nudy. I naprawdę, chciałam czytać „Bloody Mary” powoli, aby mieć tę drobną przyjemność choć odrobinę dłużej, niestety nie dałam rady. Dosłownie „zjadłam” pierwszy tomik, popiłam tytułowym drinkiem i oblizałam się, prosząc o więcej. Jeżeli faza na „Vampire Knight” jeszcze Wam nie przeszła, ale nie szukacie irytującej bohaterki to właśnie przeczytaliście opinię mangi, którą pokochacie tak samo jak ja.