Teraz już rozumiem.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam końcową okładkę do tej pozycji, zastanawiał mnie napis na niej, ten odnoszący się do „365 dni”. Sięgnęłam po kolejną książkę Agaty Polte i kiedy przeczytałam parę rozdziałów, załapałam skąd ten napis się tam pojawił. Ale o tym za chwilę.
Saverio Scordatto jest bossem jednej z chicagowskich rodzin mafijnych, które na terenie miasta stale ze sobą rywalizują. Pewnego dnia odkrywa, że siostra jego głównego wroga, wróciła do domu i nie jest już mała, niewinną dziewczynką, która nadal jest nietykalna. Scordatto obmyśla plan. Plan, który ma za zadanie nie tylko dopiec jej bratu, ale także rozkochać w sobie samą Chantal.
Chantal Wilard od razu rzuca się w oczy Scordatto, ale wyraźnie daje mu do zrozumienia, że nie jest dziewczyną, której powinien przeszkadzać. Saverio nie zamierza odpuścić i porywa Chantal do swojej rezydencji, aby była jego zabezpieczeniem i zabawką.
Oboje zostają uwikłani w pełną tajemnic i pożądania grę, w której każda ze stron chce zwyciężyć. Tyle, że to nie oni pociągają za sznurki.
Zacznę może od tego, na czym zakończyłam wstęp. To zdanie na okładce naprawdę ma sens, chociaż wcześniej go nie widziałam. „Druga twarz Scordatto” to zdecydowanie erotyk mafijny, w dodatku dobrze napisany, ponieważ mamy tu i opisy seksu i sprawy mafii.
Jednak, nowa książka Agaty Polte zgadza się też z hasłem „365 dni”. Dlaczego?
Cóż, cały ten schemat porwania Chantal i zamieszkania w rezydencji Saverio oraz jej oporu przed nim, a potem aż pchania się do łóżka bardzo przypomina mi książkę Blanki Lipińskiej. Odniosłam takie wrażenie podczas czytania, a kiedy przypomniałam sobie o tym opisie na okładce, wtedy zapaliła mi się żaróweczka, która połączyła te dwie rzeczy ze sobą.
Czy jest w tym coś złego? Jak dla mnie nie ma. Tym bardziej, że uważam „Drugą twarz Scordatto” za o wiele lepiej napisaną i dopracowaną pozycję, jeżeli przyrównamy ją do „365 dni”. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal uważam ten napis z okładki za szpetny. A jeżeli jeszcze mogę się do czegoś przyczepić, to nie podoba mi się też tytuł. Jest za długi oraz nie mówi nic o samej książce. Moim zdaniem bardzo nietrafiony.
Historia Chantal i Saverio sama w sobie mi się podobała. Teksty, jakimi obrzucają się bohaterowie są naprawdę dobre i parę razy uśmiechnęłam się do książki. Podobał mi się początkowy upór Chantal przed Saverio, rzeczywiście była to mocna bohaterka, dopóki końcem końców i tak Scordatto osiągnął to, co zaplanował (a nawet z nawiązką). W ostatnich rozdziałach ponownie wróciła tak Chantal z początku książki i ponownie zyskała moja przyjaźń, którą utraciła kiedy stała się księżniczką.
Sceny zbliżeń między bohaterami są naprawdę gorące i pikantne, ale nie są nachalne. Nie nudziły mnie, nie sprawiły, że miałam dosyć i przewracałam oczami z myślami „na ilu stronach można się bzykać?”. Czytało mi się je naprawdę przyjemnie i pasowały do całości fabuły.
„Druga twarz Scordatto” to pozycja, która przypomina „Romeo i Julię”. Dwie rodziny mafijne będące w wojnie ze sobą i po porwaniu i buncie, dwóch kochanków, których uczucie zaskoczyło tak samo, jak wszystkich dookoła. Nie mamy tu jednak nieszczęśliwego zakończenia, jak u Shakespeare'a, ale to, co Agata Polte nam zafundowała też nie można nazwać happy endem.
Podobało mi się i jestem ciekawa, jak ta opowieść potoczy się dalej. Tylko błagam, tym razem bez opisu na okładce, który sprawi, że znowu będę porównywać schematy fabuł.