Ostatni?
„Gorąca sesja” wcale nie jest ostatnim tomem. Autorka pisze kolejną pozycję z tego cyklu, ale czy będziemy mieć ją na naszych półkach, tego nie wiedzą najstarsi Indianie. Czy czwarty tom był lepszy od poprzedników, czy może autorka zalicza tendencję spadkową?
Finn wiedział, że nie ominie go tegoroczna sesja na charytatywny kalendarz. Nie sądził jednak, że dziewczyna, która będzie fotografować jego nagi, wysmarowany oliwką tyłek będzie Chester Cooper. Dziewczyna, która samym swoim wzrokiem rzuca Finna na kolana, nic sobie z tego nie robiąc. Dziewczyna, która nie reaguje na jego zaloty, których oficjalnie Mannus nie kieruje w jej stronę i jest zimna, niczym stal. Jednak kiedy obecność Chess koło Finna znika, ten widzi świat w czarnych barwach. Pewnego dnia los stwierdza, że ta dwójka musi poznać się bliżej. Chess traci mieszkanie, a Finn będąc dobrym znajomym proponuje jej, aby zamieszkała u niego. Zostają współlokatorami, przyjaciółmi bez profitów.
I mimo że umawiali się na coś zupełnie innego, oboje wiedzą, że długo nie pociągną z daleka od siebie. Finn chce czegoś więcej, a Chess nie potrafi mu odmówić... chociaż usilnie się stara.
„Gorąca sesja” to nieco inna książka, niż poprzednie z tej serii. Tutaj zaczynamy na ostro, z roznegliżowaną sesją, aby następnie ostudzić nieco całą fabułę, by ruszyć ponownie prosto do piekła. Kristen Callihan w tym tomie dawkuje nam uczucie między bohaterami, buduje napięcie, które wybucha z siłą prawdziwej bomby.
Chess spodobała mi się od pierwszego rozdziału. Dziewczyna wie czego chce i robi to, co uważa za słuszne dla siebie. Nie patrzy na to, co inni mówią, a Finn nie ma jej na pstryknięcie palca, jak to w większości książek bywa. Chłopak musi się namęczyć, aby fotografka zwróciła na niego uwagę, a kiedy już w końcu udaje mu się tę uwagę zdobyć nie zamierza jej stracić.
„Gorąca sesja” to idealny przykład książki, która potwierdza przysłowie „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Kiedy Chess traci dach nad głową, Finn nie zastanawia się ani sekundę, aby zaproponować jej swoją pomoc. Chociaż z tyłu głowy ma nieczyste zamiary wobec dziewczyny to proponuje jej wspólne mieszkanie z dobroci serca i chęci pomocy.
Każda z tych pozycji jest od siebie różna, chociaż jednocześnie wszystkie są podobne. Kristen Callihan pisze bardzo równo. Mamy tu wzloty i upadki, ale całość pozycji można ocenić na plus. Dużym plusem jest to, że każda z tych lektur jest o kimś zupełnie innym i można sięgnąć po obojętnie który tom, aby wiedzieć co się dzieje.
„Gorąca sesja” to lekka książka dla fanów romantycznych pozycji z lekką nutą pieprzu. Kristen Callihan zapewnia nam rozrywkę, wzruszenie i chęć mordu. I to wszystko raptem w jednej książce. Jeżeli podobały Wam się poprzednie tomy tej serii to i ta powinna, zaś jeżeli jesteście świeżakami z tą autorką, to możecie sięgnąć po historię Finna i Chess bez oporów. Na pewno się w niej odnajdziecie.