„Córka Głębin” - Rick Riordan


No nie wiem.

Wiecie dlaczego przeczytałam „Córkę głębin”? Oczywistym jest fakt, że morskie klimaty to coś, co jest u mnie na porządku dziennym, zatem ta pozycja nie mogła zostać przeze mnie ominięta. Rick Riordan, a raczej cykl książek pod jego szyldem są mi bardzo dobrze znane. Jednak samej książki, napisanej przez Riordana nie miałam okazji jeszcze czytać. „Córka głębin” jest pierwszą lekturą od tego autora, a ja zastanawiam się kto porobił błędy. Autor czy tłumacz?

Ana Dakkar jest uczennicą pierwszej klasy Akademii Hardinga i Pencrofta, z której absolwentami są znani marynarze, oceanografowie i badacze głębin morskich. Rodzice dziewczynki zginęli w wypadku, dwa lata wcześniej podczas wyprawy naukowej, a Anie został starszy brat Dev, który także uczęszcza do akademii. Dla uczniów najważniejszym wydarzeniem w roku szkolnym jest egzamin morski, o którym informacje trzymane są w wielkiej tajemnicy. Ana ma nadzieję, że ze swoją wiedzą uda jej się przejść egzamin bez większych kłopotów, jednak kiedy uczniowie jadą szkolnym autobusem są świadkami tragedii, która zmieni ich plany i przestawi ich życie na inne tory. Jakby tego było mało, Ana dowiaduje się, że pomiędzy akademią HP, a instytutem Landa trwa rywalizacja, która przeradza się w otwartą wojnę. W natłoku informacji i wydarzeń, Ana musi stać się prawdziwą przywódczynią, która poprowadzi swoich ludzi do zwycięstwa. Inaczej, wszyscy zostaną pokarmem dla ryb. Czy dziewczynka będzie potrafiła zostać liderem i uchronić innych uczniów od niechybnej śmierci?

Zanim przejdziemy do ogólnej opinii, muszę wypomnieć zdanie i błąd, które nie dają mi spokoju.
Zacznę może od tego, że w książce pada zdanie „To o wiele, wiele lepsze niż sonar czy EGDIS”. Tylko co ma piernik do wiatraka? I jakby tu zwalam winę na autora, bo te dwa słowa tłumaczą się identycznie z angielskiego na nasze. Swoją drogą to chciałam jeszcze od siebie dodać, że w książce powinien być przypis odnośnie hasła EGDIS. Jakoś nie widzę chętnych na sprawdzanie tego słowa w Internecie, ale nie martwcie się, macie mnie. Ja, Wam wyjaśnię co to jest.
Za Wikipedią: Electronic Chart Display and Information System (pol. System Obrazowania Elektronicznych Map i Informacji Nawigacyjnych)–komputerowy system stosowany w nawigacji morskiej, […] stanowiący ekwiwalent papierowych map morskich.
Tak... to po prostu komputerowe mapy, tyle że ulepszone o wszystkie inne urządzenia, jakie są na mostku. O! Znalazłam Wam nawet własnej produkcji zdjęcie. To po lewej to EGDIS, a po prawej radar (klik w zdjęcie je powiększy).


Chciałam też zwrócić uwagę na błąd o wiele gorszy, niż to wyżej. Ale w nim winię polską stronę odpowiadającą za tę książkę. Od razu też zaznaczę, że nie widziałam angielskiego wydania, ale czytając podziękowania autora dla oficera marynarki wojennej USA nie uwierzę, że człowiek z morza powiedział Riordanowi źle. Kilometry... tak mamy taką jednostkę. Na lądzie.
Dlaczego w „Córce głębin” bohaterowie, którzy chodzą do szkoły morskiej i znają morskie słownictwo podają odległości w kilometrach, kiedy są pod wodą? Tam też używamy morskich jednostek miary. Mili i kabli. I tak. Wiem, że zapewne nie zwrócicie na to uwagi, bo jesteście przyzwyczajeni do kilometrów. Jednak mnie strasznie to irytowało podczas lektury i musiałam zwrócić na to uwagę w opinii.

Ogólnie, jeżeli pominiemy te minusy, które mi działały na nerwy „Córka Głębin” jest książką, która idealnie wpasuje się w gust młodych czytelników. Sama, przy tej pozycji też się dobrze bawiłam, jednak, fakt że głównymi bohaterami są dzieci i teksty, jakimi się wymieniają sprawiają, że to właśnie młodsi czytelnicy docenią całość lektury. Przygoda, jaką autor serwuje bohaterom jest pełna morskiej soli, ryb i szkoły przetrwania. Ana Dakkar wraz zresztą uczniów zostaje rzucona na głęboką wodę i, aby przeżyć dzieci muszą szybko myśleć. Postawienie ich w niebezpiecznych sytuacjach, to u Riordana normalność, ale to właśnie dzięki temu „Córkę Głębin” czyta się z zainteresowaniem. Warto wspomnieć, że autor wspomina o Kapitanie Nemo i „20 000 mil podmorskiej żeglugi” w swojej książce już w słowie wstępu. Miły akcent, tym bardziej że książka momentami bardzo łączy się z pozycją napisaną przez Juliusza Verne.

Dzięki „Córce Głębin” zostałam wciągnięta w morskie głębiny, jakbym dawno w nich nie była. Jeżeli jesteście prawdziwymi szczurami lądowymi to „Córka Głębin” zabierze Was w morską przygodę pełną wrażeń. A jeżeli jesteście morskimi wilkami to będziecie mieć powtórkę z rozrywki, w której warto wziąć udział. Końcowo, mimo błędów „Córkę Głębin” polecam.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com