Wspominałam już, że uwielbiam tę trylogię?
Winter Renshaw pisze lekkie i niezwykle przyjemne do lektury książki. Nie są to pełne emocji i namiętności romanse, raczej historie miłosne w całkiem normalnych realiach. Już w opinii pierwszego tomu „PS. Nienawidzę cię” pisałam, że uwielbiam tę trylogię. Czytanie jej po polsku sprawiło mi niesamowitą radość i cieszę się, że wydawnictwo Editio Red postanowiło dać szansę tej autorce. Mam też nadzieję, że poza tą trylogią ukaże się więcej pozycji od Winter Renshaw.
Kiedy Melrose przyjeżdża do swojego przyjaciela Nicka, który przez telefon twierdził, że koniecznie musi jej powiedzieć coś bardzo ważnego twarzą w twarz, ma nadzieję, że jej przyjaciel z dzieciństwa, do którego przez dłuższy czas wzdycha w końcu odwzajemni jej uczucie. Wizyta Melrose u Nicka okazuje się być zgoła inna, gdyż chłopak chwali się trasą koncertową, jako support dla Maroon 5 i prosi, aby dziewczyna przeniosła się do jego domu na czas trasy koncertowej, aby płacić za niego czynsz. Melrose zgadza się na ten układ, chociaż zastanawia się, jak przyjdzie jej dogadanie się ze współlokatorem Nicka – Sutterem.
Pierwsze dni w nowym domu nie należą do najprzyjemniejszych. Zarówno Melrose, jak i Sutter robią sobie specjalnie pod górę. Pewnego dnia jednak relacje między Sutterem, a Melrose zmieniają się.
Wszystko za sprawą niespodziewanego pocałunku, który łączy ich usta.
Nie wiem, którą z tych trzech książek lubię najbardziej. Każda jedna sprawia, że mam permanentny uśmiech na twarzy, kiedy czytam riposty i droczenie się między bohaterami. Winter Renshaw kupuje mnie swoimi pozycjami za każdym razem i każda jedna pozycja z trylogii „Postscriptum” jest dla mnie warta polecenia.
„PS. Tęsknię za tobą” poniekąd jest podobne do pierwszego tomu, jeżeli chodzi o relację między bohaterami. Nie przepadają za sobą, aż nagle zaczynają się kochać i czuć do siebie uczucia, o które nawet się nie podejrzewali.
W przypadku Melrose i Suttera nie mogło być inaczej, chociaż tutaj dochodzi też Nick, który w pewnym momencie budzi się z letargu i zaczyna rozumieć, że to co najważniejsze cały czas miał przy sobie. Ale teraz jest już za późno.
Historia Melrose i Suttera to typowe hate-love. Z początku nie przepadają za sobą. Wprowadzająca się do domu Melrose z milionem walizek na wysokich butach nie buduje sympatii Suttera, który wiele razy miał do czynienia z aktorkami i wsadza dziewczynę do tego samego worka. Sama Melrose przez długi czas nie daje mu powodów do zmiany zdania na jej temat, a kiedy w końcu ten powód pojawia się między nimi jest na tyle wyrazisty, że zwala Suttera z nóg i całkowicie zaskakuje.
„PS. Tęsknię za tobą” to niezwykle ciepła historia, która wciąga od pierwszej strony. I mogłabym to napisać do każdej książki Winter Renshaw, ponieważ autorka tak właśnie pisze swoje pozycje. Każda z jej książek jest przyjemną lekturą, która opowiada historię miłosną dwójki zupełnie przeciwnych charakterów, co pokazuje, że przeciwieństwa się przyciągają. Polecam Wam zarówno opowieść Melrose i Suttera, jak i pierwszy tom serii „PS. Nienawidzę cię”.