Lubi ktoś tu dinozaury?
Jeżeli jesteście tu ze mną dłużej to dobrze wiecie, że nie jestem fanką książek świątecznych – to raz.
Dwa to lubię czytać serie od tyłu.
Z historią Gwiazdkozaura od Toma Fletchera było zupełnie tak samo. Najpierw sięgnęłam po „Gwiazdkozaur i Zimowa Czarownica”, a teraz przyszedł czas na pierwszą część, czyli jak to wszystko się zaczęło.
Jeżeli myśleliście, że dinozaury wyginęły to byliście w błędzie. Znaczy no wiecie, wyginęły, ale jeden w okowach lodu uchował się i przeżył, aby elfy Świętego Mikołaja mogły go znaleźć.
Nadeszła kolejna Wigilia u Williama i jego taty Boba. Kiedy chłopiec był nieco pesymistycznie nastawiony do świąt, jego tata jak zawsze był prawdziwą świąteczną bombą, która tylko czeka, aby kolacja się rozpoczęła, a świąteczny czas nadszedł. William po wydarzeniach, które spotkały go kilka lat wcześniej stracił mamę, a sam musiał poruszać się na wózku inwalidzkim. Choć było to utrudnieniem, chłopiec przyzwyczaił się do swojej niepełnosprawności, a wózek, na którym się poruszał przerobił na dinozaurystyczny statek, bo uwielbiał dinozaury.
Kiedy nadeszła pora wysłania listu do Świętego Mikołaja, William poprosił o dinozaura, chociaż wątpił w powodzenie swojego marzenia.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy w domu w wigilijną noc pojawił się prawdziwy dinozaur, który na dodatek miał niesamowite, magiczne umiejętności.
Nie pytajcie mnie, która część przygód Williama i Gwiazdkozaura jest lepsza, bo obie mi się podobały. Pierwszy tom pokazuję historię narodzin Gwiazdkozaura i pierwszego spotkania z Williamem, a także odkrycia mocy dinozaura. Drugi zaś prowadzi nas w tę historię dalej, kiedy nasi bohaterowie ratują święta.
Obie te książki są świetne i będę je polecać każdemu. Zarówno dorosłemu, jak i dziecku.
William to przesympatyczny chłopiec, którego nie da się nie lubić. Patrząc na niego i Gwiazdkozaura, obaj są do siebie bardzo podobni. Wyróżniają się, czują się samotni pośród tłumu i pragną znaleźć kogoś, kto zrozumie ich bez słów. Dlatego też, kiedy spotykają się pierwszy raz, wiedzą że znaleźli bratnią duszę.
W „Gwiazdkozaurze” nie brakuje złego. Jest nim niejaki Łowca, który pragnie mieć unikatowe części zwierząt w swojej kolekcji. Mężczyzna widząc Gwiazdkozaura pragnie dostać jego głowę, co oznacza że nas jedyny dinozaur musi nie tylko uwierzyć w siebie, ale też uciec przed nikczemnym pomysłem bycia trofeum na ścianie.
William wraz z tatą i Świętym Mikołajem zostają wrzuceni w sam środek tego rozgardiaszu i muszą wymyślić sposób, jak ochronić Gwiazdkozaura, ale też pozostać bezpiecznymi.
„Gwiazdkozaur” to fenomenalna historia, o dinozaurze z Bieguna Północnego, prosto od Świętego Mikołaja. Jest to opowieść działająca na wyobraźnię już od pierwszego rozdziału, a każdy kolejny jest coraz lepszy. Historia Williama i Gwiazdkozaura wciągnęła mnie od pierwszych stron i do samego końca bawiłam się świetnie podczas tej lektury. Tak, jak pisałam wyżej polecam tę pozycję zarówno dzieciom, jak i dorosłym, a jeszcze bardziej polecam tę opowieść rodzicom, którzy czytają dzieciom książki.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Zysk i ska.