W końcu ląd!
Kiedy skończyłam trzeci tom „Keplera62” nie czekając, sięgnęłam po czwarty. Czwarty, w który dzieje się jeszcze więcej, niż w poprzednim. Czwarty, który skończył się tak, że chce dostać piąty natychmiast!
Po przygodach w przestrzeni kosmicznej, które zmieniły nieco wygląd misji naszych bohaterów Ari wraz ze swoim bratem i innymi dziećmi lądują na planecie, która na pozór przypomina Ziemię. Kiedy tylko opuszczają szybki w swoich hełmach, aby odetchnąć świeżym powietrzem wiedzą, że odkryli planetę, na której można zbudować nowe życie. Na której można rozwinąć ludzkość.
Jednak szybko okazuje się, że dzieci nie są sami na nowym terenie.
Choroba Jone powraca ze zdwojoną siłą. Dzieci zaczynają budować bazę na nowej planecie, a Ari martwi się o brata. Jedynie Maria zachowuje trzeźwość umysłu i, kiedy wszyscy śpią zaczyna oddalać się od obozu coraz bardziej. Pewnej nocy spotyka obce istoty, które chcą nawiązać z nią kontakt. Kiedy w końcu udaje im się porozumieć, gnamerzy prowadzą Marię i Ariego do Ludzi Traw, którzy są w stanie pomóc Jonemu z jego chorobą.
Czy jednak jest realna szansa, aby brat Ariego mógł wyzdrowieć?
Czy dzieci będą w stanie utrzymać się na nowej planecie?
„Pionierzy” wprowadzają nas w zupełnie nowy, inny świat. Nasi bohaterowie muszą zacząć wszystko od nowa, kiedy ich stopy dotykają Keplera 62e. Na nieznanej planecie spotyka ich masa przygód i tajemnic. Fabuła skupia się głównie na ratowaniu Jone, ale też poznawaniu nowych ras, które dzieci spotykają na Keplerze 62e.
Główną bohaterką i narratorką w tym tomie ponownie jest Maria, której w trzecim tomie prawie nie było. Dziewczynka dostaje od Olivii broń i ma szczególne względy u opiekunki, która przyleciała razem z dziećmi. Moją uwagę zwróciły inne formy życia. Gnamerzy wyglądają niczym przerośnięte psy, którym dodano trochę genów niedźwiedzi, zaś Ludzie Traw to pasikoniki. Muszę przyznać, że spodziewałam się typowego, dobrze nam znanego wizerunku UFO, ale autorzy najwyraźniej stwierdzili, że jest to zbyt oklepana forma i poszli krok dalej.
Czwarta część jest nieco smutna i nostalgiczna. Szczególnie, kiedy wejdziemy w świat Marii i jej sposób myślenia. W drugim tomie, miałam problem, aby polubić tę bohaterkę, ale teraz, czułam się bardziej związana z Marią, niż z Arim i Jone.
„Kepler 62. Pionierzy” to barwna książka z wciągającą historią. Ponownie możemy zatrzymać się na świetnie oddających fabułę rysunkach, które rozbudzają wyobraźnie bardziej, niż sam tekst. Jednak zakończenie tego tomu sprawiło, że oklapłam ze smutku, bowiem nie mam w zanadrzu kolejnego tomu. Mam nadzieję, że na część piątą i szóstą nie będziemy musieli czekać zbyt długo, bo jestem ciekawa, jak nasi bohaterowie poradzą sobie na nowym terenie i, jakie kolejne wyzwania wymyślili dla nich autorzy.
Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu Widnokrag.