To jest już koniec.
„Pierwszy rok” zaczarował mnie, „Adeptka” rozkochała mnie, „Kandydatka” zostawiła ze złamanym sercem, a „Ostatnia Walka” najpierw je trochę skleiła, aby następnie zadźgać je na amen, po wieki wieków.
UWAGA MOŻLIWY SPOJLER! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Ryiah, jako księżniczka, którą stała się wraz z wyjściem za mąż, za Darrena musi stawić czoła dworskiej polityce oraz królowi Jeraru, który za nią nie przepada. Jednak widząc uczucie swojego brata do plebejuszki, która awansowała na księżniczkę musi zachowywać się, wobec niej jak przystało na prawdziwego króla. Tymczasem Ryiah pogrążona w żałobie po młodszym bracie, każdego dnia próbuje dowiedzieć się o słabych punktach pałacu i króla, aby pomóc rebeliantom w ich celu. W zniszczeniu tyrana i posadzeniu na tronie Jeraru króla, który będzie sprawiedliwie rządził. Dziewczyna będąc żoną Darrena, a także księżniczką musi podjąć trudne decyzje, a każda z nich będzie miała ogromne konsekwencje.
Czy Ryiah pomoże buntownikom, aby odkupić śmierć brata?
Czy może pozostanie wierna Koronie, aby nie stracić Darrena?
Po skończeniu „Kandydatki”, czyli trzeciej cześć przygód Ryiah i Darren, od razu sięgnęłam po czwarty tom, czyli „Last Stand”. Mogę Wam napisać, że podziwiam wszystkich, którzy wytrzymali do polskiej wersji, bo cliffhanger jaki dostaliśmy był zabójczy.
Ale nie sądziłam, że emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania oryginału, ponownie się obudzą przy lekturze polskiej wersji.
Na starcie muszę pochwalić wydawnictwo Uroboros za świetną robotę z okładką, która jest o niebo lepsza od oryginalnej. Co więcej, tłumaczenie tego tomu wypada naprawdę precyzyjnie. Mając porównanie dwóch wersji i czując te same emocje, muszę przyznać, że tłumaczka pani Małgorzata Fabianowska wykonała swoje zdanie perfekcyjnie. Wielkie brawa.
Zarówno Ryiah, jak i Darren dorastali przez cztery tomy serii. W „Ostatniej walce” nie są już lekkomyślnymi nastolatkami, którzy drą ze sobą koty, aby następnie godzić się ukradzionymi pocałunkami. Ryiah, jako księżniczka Jeraru musi wtopić się w tło i zrozumieć dworskie intrygi. Szczególnie, że brat Darrena i król Jeraru, Blyne uważnie ją obserwuje i czeka na jedno potknięcie, aby móc ją ośmieszyć.
Darren zaś, będący Czarnym Magiem swojego brata, uważa że król ma zawsze rację i wiernie trwa przy bracie, który nie do końca jest tym, za kogo się podaje, a przede wszystkim mija się z prawdą każdego dnia.
Ryiah będąca szpiegiem rebeliantów musi zdecydować, co stawia wyżej. Czy zdrada Darrena i Korony będzie warta umowy z wrogami? Czy może ofiara z jej młodszego brata Derricka nie może pójść na marne? To właśnie magini bojowa Ryiah jest tutaj postacią, która musi podjąć całe mnóstwo ważnych decyzji, a każda z nich będzie kosztować ją bardzo wiele. Nie tylko własnego honoru, a krwi. Krwi przede wszystkim.
Fabuła w tym tomie jest mocno polityczna. Akcja rozgrywa się w pałacu i kilku innych miejscach, ale za każdym razem mamy dworskie intrygi i politykę krajów. Mimo że nie jestem fanem takich tematów, „Ostatnią walkę” pochłonęłam w jeden wieczór i nawet teraz, pisząc tę opinię czuje się źle. Źle, bo to koniec przygody z tą wspaniałą dwójką bohaterów i światem, który wciąga od pierwszej strony.
„Ostatnia walka” to must read tego roku. Cała seria „Czarny Mag” od Carter to dla mnie must read. Chociaż czytałam już ostatni tom dwa razy, to pod koniec roku skusze się na reread całości serii, aby ponownie spotkać Darrena i Ryiah, którzy przez ten krótki spędzony z nimi czas, stali się dla mnie przyjaciółmi.
Jeżeli pokochaliście Ryiah i Darrena to ich historia zarówno złamie Wam serca, jak i ucieszy. Ale, po lekturze tej historii jedno jest pewne – KAC KSIĄŻKOWY MUROWANY.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu