„Narodziny Królów” - C.S. Pacat


To jest już koniec. 


Od pierwszego tomu, czyli „Zniewolonego Księcia” czekałam na każdą kolejną pozycję C.S Pacat. W sumie, to właśnie ta trylogia była pierwszą, na naszym rynku, która mówiła o miłość dwóch mężczyzn. Studio JG rozpoczęło tę modę i mam nadzieję, że będzie ona trwała znacznie dłużej, niż na kilka książek. 

Damen, który przez cały czas ukrywał swoje prawdziwe pochodzenie, w końcu zostaje odkryty. Były niewolnik Laurenta jest zmuszony stanąć przed swoim kochankiem, a także wrogiem, jako następca tronu Akielos oraz zabójca brata młodego księcia Vere.
Od każdego z nich, sytuacja wymaga kompromisów, które muszą zostać podjęte, aby doszło do porozumienia, mającego na celu zjednoczenie się, przed znacznie większym wrogiem, czyli wujkiem Laurenta, który pełni rolę regenta. 
Wojska regenta zmierzają na południe, gdzie Kastor, brat Damena także zbiera swoje siły. 
Akielos ma być ostatnim przystankiem naszych bohaterów i to tam, rozegrać się ma ostateczna walka o tron, albo raczej trony. 
Czy Damianos i Laurent zdołają odsunąć na bok prywatne sprawy, aby móc zawiązać sojusz, który pomoże im wygrać w tej bitwie?
Czy intryga, którą uplótł regent w końcu zostanie rozwiązana?

Kolejny raz usiadłam do książki C.S. Pacat i kolejny raz przeczytałam ją w jeden dzień. 
Cała seria „Zniewolonego Księcia” wchodzi, niczym woda (przez o, nie ó). 
Chociaż pełno w niej polityki i intryg, które z reguły nudzą mnie wprost niesamowicie, tutaj pochłaniam, jak gąbka całą fabułę i chce więcej. 
Kiedy skończyłam „Narodziny Królów” miałam takie „ale jak to?” na twarzy. 
Bo widzicie... ja tu widzę czwarty tom. Ja chce czwarty tom, ale chcieć to sobie mogę. 
Niestety, ale do tej serii zostały jeszcze tylko krótkie nowelki, których w Polsce nie ujrzymy. 

Wielka zmiana w charakterze i zachowaniu Damena, który od początku kłaniał się bez słowa przed Laurentem, aby teraz być równym swojemu kochankowi. Od samego początku wolałam właśnie następce tronu Akielos, niż księcia Vere i to, co otrzymałam w tym ostatnim tomie spodobało mi się najbardziej z całej serii. Damen nie jest już cichy i pokorny. Damen, a raczej Damianos zaczyna się stawiać i obmyślać plany inwazji, aby odebrać swój tron. A na poddanych i żołnierzy, którzy kłaniają mu się w pas nie zwraca uwagi. Mimo tego, kim jest, dalej został sobą. 
Za to Laurent, który od pierwszego tomu był dzieciakiem, tutaj ani trochę nie dojrzał. Chociaż czasami myśli nieco bardziej racjonalnie, to i tak ma mentalność dziecka. 
Pojedynek między kochankami u mnie wygrywa Damianos.

C.S. Pacat pokazała, że potrafi napisać dobrą książkę, w której fabuła idzie z przytupem do przodu, a intrygi pałacowe nie nudzą. Co więcej, dodała do tego romans dwóch mężczyzn, w których zachodzi zmiana w myśleniu. Cała seria wciąga od pierwszej strony i dopiero na sam koniec wypuszcza ze swoich objęć. Nie ukrywam, że jestem pełna podziwu dla autorki, że wrzuciła romans męsko-męski w świat fantastyki, który notabene także wykreowała perfekcyjnie. 

„Narodziny królów” to ostatnia część świetnej trylogii, która zabiera nas w męski świat, gdzie miłość jest uczuciem, które może być bardziej zakazane, niż nienawiść. Jest to pełna testosteronu, walki o władzę i swoje racje seria, która zabierze Wam całe dni, na jej przeczytanie. 
Wystarczy, że wejdziecie w jej świat sięgając po pierwszy tom.


Poprzednie tomy:
"Zniewolony Książę"
"Książęcy Gambit"

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com