Wycieczka po Włoszech.
To moje pierwsze spotkanie z Grzegorzem Musiałem, a po „Dziennik włoski” sięgnęłam z czystej ciekawości, czy pozwolą mi ponownie poczuć klimat, który czułam w Neapolu.
„Umbria i Toskania” to opis dwóch podróży, jakie autor odbył podczas pobytu we Włoszech. Zawierają w sobie malownicze opisy miejsc, w których przebywał, ale też osób, które przyszło mu poznać i przygód, jakie go spotkały. Przez Umbrię, Toskanię i Lacjum wędruje trójka starych przyjaciół. Brud, ból i rozczarowania, jakie w sobie noszą, zdają się tracić znaczenie, wobec sztuki, która ich otacza. Ich podróż staje się pielgrzymką do źródeł w poszukiwaniu sensu europejskiej kultury. Kultury, która obudziła w nas łagodność i ukształtowała świat, a teraz, dla wychowanych przez popkulturę mas staje się jedynie pozbawioną znaczenia pustą formą. Grzegorz Musiał w swojej relacji łamie wszelkie stare i nowe taby, bo wie, że piękno jest próżne bez prawdy.
„Dziennik Włoski” jest to podróż przez Włochy oczami Musiała, choć odczucia podczas czytania sprawiają, że mamy wrażenie, jakbyśmy sami zwiedzali wszystkie miejsca, o których autor pisze w swojej książce. Nie ukrywam, że spodziewałam się bardziej przewodnika po zabytkach, ale to, o otrzymałam także mi się podobało. Myślę, że odczucia podczas lektury każdy z czytelników będzie miał zupełnie inne. Ci, którzy byli w Toskanii i widzieli to, co Musiał opisuje w „Dzienniku” odczują tę pozycję inaczej, niż Ci (jak ja), którzy akurat w tym miejscu jeszcze nie mieli okazji być i mogą chłonąć tylko to, co autor napisał.
Grzegorz Musiał zaznacza, że Włochy przeszły ogromną zmianę. Z brudnych, pełnych złodziei państwa, stały się zadbane i czyste. Po tym, co miałam okazję zobaczyć w Neapolu, polemizowałabym. Być może w innych częściach kraju pełnego makaronu faktycznie jest czysto i schludnie, ale akurat miasto Wezuwiusza niestety nie pokazało mi się z najlepszej strony. A żeby było jasne, nie byłam tylko w tych miejscach „przygotowanych dla turystów”, ale też po ciemnej stronie Neapolu.
Dużo w tej pozycji odniesień do religii, co jak na początku mi nie przeszkadzało, po jakimś czasie zaczęło mnie mocno irytować. Dziennik z podróży, dziennikiem, ale nie musimy ciągle rozprawiać o religii, kiedy dookoła mamy tyle zabytków zupełnie z nią niezwiązanych. Dla mnie, wątki religijności, które są tutaj w nadmiarze to dość duży minus lektury.
„Dziennik włoski. Umbria i Toskania” jest dobrą lekturą dla osób, które chcą spojrzeć na Włochy oczami kogoś innego i porównać swoje odczucia. Jest to lektura, która budzi wspomnienia wycieczek do Włoch, ale też zwraca uwagę na zabytki i budowle warte odwiedzin, jeżeli jeszcze nie mieliście okazji być w tym kraju. Jeżeli niestraszne Wam zwiedzanie Włoch zupełnie od innej strony to książka Grzegorza Musiała będzie bardzo dobrą lekturą.