Co tu się wyrabia?
Już w opinii pierwszego tomiku mangi „My Hero Academia” pisałam Wam, że jestem oczarowana pomysłem i chcę poznać dalszą historię Deku i jego przyjaciół ze szkoły. Kiedy w moje łapki wpadły kolejne części tej serii, zasiadłam do nich w tempie ekspresowym, aby dalej przeżywać z nimi tą niesamowicie bohaterską przygodę.
FABUŁA
Deku dalej uczęszcza do Akademii Bohaterów, gdzie szkoli się na superbohatera, który ma bronić ludzi przed złem. Uczniowie wybierają stroje, które będą nosić podczas treningów, a kiedy wszyscy mają już swój wymarzony ubiór All Might, czyli ich trener i symbol pokoju w mieście zabiera ich na prawdziwy trening. Wszystkie chwyty dozwolone, a nasi bohaterowie muszą zmierzyć się z darami innych uczniów Akademii. Ale prawdziwa próba naszych młodych, jeszcze nie bohaterów czeka po treningu, kiedy zostają zaatakowani przez prawdziwych złoczyńców i muszą zjednoczyć się, aby móc obronić siebie, a przede wszystkim główny cel, po który antybohaterowie przybyli. Kiedy sytuacja uczniów Akademii robi się naprawdę beznadziejna pojawia się jedyny i niepowtarzalny All Might, który jest głównym powodem napaści na szkołę. Po fenomenalnej i wyczerpującej walce udaje się pokonać złoczyńców, a kiedy Deku myśli, że będą mogli odpocząć, nauczyciele nie zwalniają tempa i ogłaszają festiwal sportowy, który ma szansę wyłonić najlepszych uczniów i być może dać im możliwość na praktykę. Izuku, jak i inni planuje pokazać się z jak najlepszej strony i końcem końców udaje mu się to. Deku otrzymuje propozycje praktyk u tajemniczego Gran Torino, który kiedyś szkolił All Mighta. A kiedy chłopak próbuje ogarnąć swój dar, w mieście zaczyna się robić niebezpiecznie.
I trzeba znowu ruszać z misją ratunkową.
OPRAWA GRAFICZNA
Popatrzcie na zdjęcie, które jest nad tą opinią, a potem sami pomyślcie, co sądzicie o oprawie graficznej „My Hero Academia”. Manga prezentuje się znakomicie w większej ilości. Barwne, rzucające się w oczy okładki, przyciągają wzrok. Jedyne, czego mi naprawdę brakuje to kolorowych stron w środku, które aż się proszą o bycie częścią tej serii. Nie ma, trudno. Wytrzymam. Kreska jest przyjemna dla oka. Miękka i lekka. Podczas walk mamy opary dymów, które zajmują dużą część kadrów, ale ani trochę to nie przeszkadza, bo rysunki są żywe. Ot, nie trzeba oglądać anime, żeby sobie to wyobrazić. Sama manga wystarczy. A skoro nawiązuje do anime, to mogę Wam się przyznać, że tego nie miałam okazji jeszcze oglądać.
BOHATEROWIE
W pierwszym tomie, moje serce skradł All Might. Ale tutaj, pojawił się cichy, za to rozsiewający dookoła siebie aurę pewności Shoto Todoroki i to właśnie on stał się moim ulubieńcem z całej akademii. Deku, jest oczywiście postacią pierwszoplanową i to jego zmiany w myśleniu i w pojmowaniu swojego daru możemy czytać, ale tajemniczość Shoto przyciąga.
Autor nie olał mojej cichej prośby o „więcej Todorokiego” i tym oto sposobem dostałam duży kawałek historii tego lodowo – ogniowego chłopaka, który dostał się do Akademii z rekomendacji.
Warto wspomnieć o antagonistach, którym także zostało poświęcone dużo uwagi. Autor nie narysował ich byle jak, a przyłożył się do tego i każdego z nich pokazał w innym świetle, z innym charakterem. Wszyscy są źli, ale każdy z nich ma inny motyw. Tutaj duży plus, bo im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej widzę, że oba te obozy są naprawdę mocne, a przede wszystkim solidnie wykonane.
OPINIA OGÓLNA
„My Hero Academia” to manga, która utrzymuje cały czas ten sam, wysoki poziom. Jest logicznie ułożoną historią, pełną dynamizmu i przygód. Każdy z bohaterów jest mniej, lub bardziej rozwinięty, ale autor zapowiada, że o wszystkich dowiemy się czegoś ciekawego, zatem trzymam za słowo. Podczas lektury przypomniały mi się stare czasy, kiedy „Shaman King” i „Naruto” miały w Polsce duże branie. Do obu tych mang mam bardzo duży sentyment i to między innymi też przez to „My Hero Academia” jest dla mnie mangą, dla której warto poświęcić swój czas. Przez świetne rysunki możemy zobaczyć kunszt rysowniczy mangaki, który sprawia, że jak już pisałam, mangę można czytać i widzieć anime w głowie. Przyznam szczerze, że gdybym musiała czekać na kolejne tomy to byłabym wybitnie wściekła, bo tomiki kończą się w takich momentach, że nie pozostaje nic innego, niż rwanie włosów z głowy. Chyba, że luksusowo można sięgnąć po kolejną część i szybko dowiedzieć się, co dzieje się dalej. „My Hero Academia” jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych mang, które teraz są na rynku wydawniczym. Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę miała wystarczająco dużo czasu, żeby oglądnąć anime.
Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu