„Dirty. Dive Bar” - Kylie Scott


Przedłużanie serii?


Kylie Scott zasłynęła z serii „Stage Dive”, gdzie każda z nas znalazła swojego ulubieńca z zespołu. Seria „Dive Bar”, która składa się z trzech tomów jest jakby przedłużeniem właśnie „Stage Dive”.
Czy jednak udanym?

Lydia Green myślała, że jej życie jest idealne. Dziewczyna miała brać ślub z mężczyzną, który rozumiał ją w każdej sekundzie, jednak w dzień ślubu wszystko to runęło, niczym domek z kart. 
Lydia dostała mejla z filmikiem, na którym widać było, że jej idealny narzeczony, mężczyzna, który właśnie czeka przed ołtarzem na nią jest gejem. Dziewczyna postanowiła uciec z własnego wesela, a jedyną droga ucieczki był dwumetrowy płot. Lydia nie poddała się i w sukni ślubnej przeszła przez ogrodzenie, a aby chociaż na chwilę zyskać trochę spokoju i samotności przeszła przez otwarte okno w budynku obok. Okno to, prowadziło do łazienki, mieszkania w którym nikogo nie było. 
Do czasu. 
Kiedy Lydia siedziała w wannie, mając na sobie poszarpaną sukienkę i wyglądając jak prawdziwa ludzka panda, do łazienki wszedł właściciel mieszkania i puścił wodę do wanny, nie wiedząc, że dziewczyna jest w środku. 
A kiedy odsunął zasłonę... Vaughan Hewson zobaczył w swojej wannie niewiastę, a Lydia Green ujrzała obfite przyrodzenie właściciela łazienki. 

Tak zaczęła się przygodą Lydii i Vaughana, którzy z nieznajomych w zaledwie kilka godzin stali się dobrymi przyjaciółmi. A to szybko poprowadziło ich do bycia przyjaciółmi z bonusem, czyli seksem. 

„Dirty” to pierwszy tom serii „Dive Bar”. Jest to niemałe nawiązanie do serii, o której pisałam już na samym początku, czyli „Stage Dive”. Dlaczego? Cóż, na końcu lektury spotkacie kogoś, do kogo mam słabość od pierwszego tomu serii o zespole muzycznym. Ten typ znowu się pojawia i znowu kradnie wszystkie serca dookoła. On tak po prostu już ma. 

Lydia jest silną kobietą. Będąc upokorzona podwójnie, najpierw przez własnego narzeczonego, a potem przez teściową, która oddała jej rzeczy, rozrzucając się po całym ogrodzie w domu Vaughana, przełknęła łzy i wściekłość, którą w sobie miała i nie próbowała się odwdzięczyć. Znaczy wiecie... próbowała, ale miała przy sobie rozsądnego mężczyznę, który jej na to po prostu nie pozwolił. 
Vaughan był dla mnie nieco bezpłciowy. Oczywiście wiadomo, ze kiedy autorka opowiadała o jego wyglądzie był ciachem do schrupania, to mimo wszystko, jego charakter i to, jak żył było bez pasji i zaciekłości. Co ciekawe i chyba to właśnie najbardziej podobało mi się w „Dirty”, Kylie Scott postawiła na brak pieniędzy.
Ani Lydia, ani Vaughan nie mają przy sobie ani grosza i tutaj, zbawieniem okazuje się być siostra chłopaka Nell, która zatrudnia ich w swoim barze o nazwie „Dive Bar” (no łał). 

W książce możemy spotkać też innych bohaterów, a dwóch z nich otrzymało własne historie w kolejnych pozycjach z serii. Jednak mam niedosyt.
Choć humorem nie odbiegało to od „Stage Dive”, mam wrażenie, że Kylie Scott trochę się wypaliła, jeżeli chodzi o tę serię. „Dive Bar” jest dla mnie przedłużeniem „Stage Dive” i, co więcej nie jest to dobre przedłużenie. 
Zamknęłam historię chłopaków z zespołu na „Deep” i nie sądzę, żeby powrót do tego był dobrym wyjściem. 

„Dirty” to czytadło. Książka na jeden, czy dwa wieczory do przeczytania i zapomnienia, które zbawi umysł. Poza tym, że podczas jej czytania można się pośmiać w historii Lydii i Vaughana nie znalazłam nic, co zatrzymałoby mnie na dłużej w ich świecie. 

Za egzemplarz dziękuję

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com