„Posłaniec Burzy” - J.C. Cervantes


Fantastyka z majańską mitologią?


Tylko raz miałam okazję sięgnąć po książkę z serii 'Rick Riordan Przedstawia' od wydawnictwa Galeria Książki. Była to „Smocza Perła”, która posiadała w sobie koreańską mitologię i, która skradła moje serce od pierwszej strony. „Posłańca Burzy” przypadkowo znalazłam na stronie wydawnictwa, przeglądając dział nowości, a kolorowa okładka od razu skupiła mój wzrok. Nie czytając opisu, jak to zwykle u mnie bywa sięgnęłam po tę pozycję i ponownie stwierdzam, że ta seria to coś pięknego. 

Zane Obispo to trzynastoletni chłopiec, który żyje wraz z mamą, wujkiem i ukochaną suką Rosie w Nowym Meksyku. Chłopiec od dziecka jest odmieńcem, jedna jego noga jest znacząco krótsza od drugiej, co skazuje go na wieczne poruszanie się o lasce. Głównie z tego powodu, a raczej z tego kompleksu chłopiec nie chce iść do szkoły, bo doskonale wie, że szybko stanie się obiektem drwin. Zane'a poza przypadłością z nogą wyróżnia także inna rzecz – chłopiec jest właścicielem wulkanu. Bestia, bo taką nosi nazwę rozpościera się obok domu, w którym mieszka, a z racji, że Zane od zawsze był ciekawski, szybko znalazł tajemniczy tunel znajdujący się w wulkanie. 
Tunel, który otwierając sprawił, że wypuścił na świat potężne zło, któremu sam będzie się musiał przeciwstawić. 
Pewnego spokojnego dnia Zane patrząc na lawę wypływającą leniwie z wulkanu, zauważa samolot lecący prosto do wulkanicznego krateru. Na jego oczach odbywa się katastrofa lotnicza, jednak pilotem nie jest człowiek, a dziwna istota, której wcześniej chłopiec nie miał okazji spotkać. 
Na efekty wypadku nie trzeba długo czekać, bowiem w jego nowej szkole, do której został namówiony (albo raczej nie miał wyjścia) pojawia się tajemnicza dziewczyna Brooks, która okazuje się być istotą nadprzyrodzoną. 
Oboje muszą rozwikłać sprawę tajemniczego wypadku samolotu, która wiąże się z grubszą sprawą. 
Zane odbywa podróż do Xibalby, a w międzyczasie poznaje swojego ojca i swoje prawdziwe pochodzenie. 

Tak, jak pisałam wyżej, sięgnęłam po tę książkę, bo barwna okładka była pierwszą rzeczą, która mnie do niej przyciągnęła. Nie czytałam opisu, zatem możecie mi wierzyć, albo nie, ale podczas lektury byłam naprawdę zaskoczona fabułą tej pozycji! 

Zane to niezwykle hardy chłopiec. Jak na swój dość młody wiek, wie dużo, a kiedy czegoś nie rozumie, bądź też po prostu nie wie, nie udaje i zadaje pytania, aby otrzymać na nie odpowiedzi. 
Poza nim w „Posłańcu Burzy” jest cała masa charyzmatycznych postaci, w których można wybierać do woli. Brooks to tajemnicza dziewczyna, która z początku wydaje nam się całkiem przyjemną osobą. Potem zmieniamy o niej zdanie, ale na końcu bilans wychodzi na zero. Wujek Zane'a Hondo to typowy ziom. Odzywki, jakie rzuca w stronę innych w dialogach od razu dały mi do zrozumienia, że z tym typem można palić gandzię. Aczkolwiek jeżeli miałabym wybierać w postaciach i wybrać tę jedną jedyną to muszę napisać, że nie jestem w stanie nikogo wytypować. Każdy mi się w tej historii podobał tak samo. 

Fenomenalne połączenie historii o kulawym chłopcu z majańską mitologią. Mamy okazję spotkać bogów, którzy czasami okazują się być całkiem sympatyczni, a czasami są gorsi, niż najwięksi wrogowie. Najbardziej zaskoczyła mnie bomba, która została spuszczona gdzieś w połowie książki o ojcu Zane'a, ale rozbrojenie tego ładunku zostawię Wam przy lekturze „Posłańca Burzy”.

Książka, choć ma czterysta stron i może wydać się nieco gruba, jest naprawdę wciągająca. Nie ma tutaj przerwy na chwilę oddechu. Kiedy wpadniemy w wir przygód razem z Zane'm i Brooks to amen. Będziemy z nimi, aż do samego końca i dopiero przy napisach końcowych zaczniemy się zastanawiać czemu to już koniec. Pochłonęłam tę pozycję w jeden dzień, niestety z przerwami, które musiałam zrobić, ale za każdym razem odkładałam czytnik z ciężkim sercem. Krótkie rozdziały to coś, co każdy czytelnik lubi, choć i tutaj słowa „jeszcze jeden rozdział i idę spać” także zawodzą. 

„Posłaniec Burzy” to niebanalny pomysł na książkę. Połączenie fantastyki z majańską mitologią wyszło J.C. Cervantes zacnie. Pozycję tę czyta się bardzo szybko, fabuła wciąga, a bohaterom kibicuje się od samego początku, aż do końca. Zakończenie zaś, cóż daje wiele do myślenia. Nie jest to cliffhanger, ale wiecie... zawsze może być i drugi tom. Czemu nie?

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com