Ida Brzezińska powraca!
Czekaliście na słynną szamankę od umarlaków?
To w końcu się doczekaliście!
Tym razem Ida będzie miała ciężki orzech do zgryzienia, a w oczach nie raz pojawią się łzy.
„Fałszywy Pieśniarz” jest bezpośrednią kontynuacją poprzednich dwóch tomów serii o młodej szamance od umarlaków i zaczyna się tam, gdzie „Demon Luster” się kończy.
Ekipa Śledcza Wydziału Opętań i Nawiedzeń wchodzi do ogrodu Kusiciela, aby odszukać ostatni puzzel układanki, której do tej pory nie potrafili rozwiązać. Po kilku próbach, które zakończyły się niepowodzeniami, w końcu udaje się odnaleźć specjalistę, który podejmie się złamania zaklęć ochronnych zwłok nieznanego mężczyzny, który spoczął w ogrodzie Kusiciela.
We Wrocławiu zaczyna dochodzić do tajemniczych samobójstw, których nikt nie zna przyczyny. Ida razem z Kruchym ponownie wkraczają w śledztwo pełne niebezpieczeństw, jednak to nie teraźniejszość jest dla nich zabójcza, a przeszłość.
Ida zaś przekonuje się, że dar szamanki od umarlaków w nieodpowiednich rękach może przynieść więcej szkody, niż pożytku.
Pamiętacie moją opinię o „Szamance od umarlaków”? Pisałam tam, że z chęcią sięgnę po kolejne tomy tej serii, aczkolwiek w pewnym momencie historia z pierwszego tomu nieco mi się dłużyła.
Przeprosiłam się z Martyną Raduchowską i oto w zaledwie cztery godziny skończyłam trzecią część przygód młodej szamanki. I wiecie co? Ani sekundy się nie nudziłam!
„Fałszywy Pieśniarz” to pozycja, która zabiera nas w śledztwo pełne niewiadomych, gdzie każdy ślad prowadzi donikąd, a rozwikłanie zagadki nie należy do najłatwiejszych. Ida będzie musiała użyć wszystkich sił, aby móc dowiedzieć się prawdy o tajemniczych zgonach, które na pierwszy rzut oka nie są ze sobą powiązane. Do pomocy będzie miała oczywiście Kruchego, a łowca okaże się być nieco większym rozrabiaką, niż się przedstawiał na początku.
Historia Kusiciela i grobu w jego ogrodzie została fenomenalnie rozwinięta. Przesłuchania, analizy, szukanie dowodów – wszystko to znajdziecie w nowej książce Martyny Raduchowskiej. Co więcej, mogę Wam zagwarantować, że wiele razy będziecie się drapać po głowie i myśleć „co tu się właśnie zadziało?”. Ale też... przyjdzie czas na łzy i to nie raz. Teraz Wy jesteście gotowi, a ja mam czyste sumienie, bo ostrzegałam.
Patrząc na warsztat pisarski Raduchowskiej muszę napisać, że jest ogromny progres!
Kiedy czytałam „Szamankę od umarlaków” momentami męczyłam się zbyt długimi opisami, albo za dużą ilością dialogów na stronie. Wiecie, co za dużo to niezdrowo. W każdym razie tutaj, we „Fałszywym Pieśniarzu” wszystko jest w idealnych proporcjach i po opisie, który uruchamia wyobraźnię, mamy dialog, który rozwiązuje fragment sprawy. No cud, miód i orzeszki!
Brawa dla autorki!
Muszę też wspomnieć o tym, co doskonale wiecie, a mianowicie nie lubię książek, które są umiejscowione w Polsce. Nie będę tu po raz któryś tłumaczyć dlaczego. Są jednak wyjątki od reguły i historia Idy Brzezińskiej właśnie do nich należy. Halo! Wrocław moje miasto! Przecież, to logiczne, że miło czyta się o swoim (powiedzmy) mieście w książce.
Podobało mi się, że autorka opisała trochę więcej Kruchego i jego przeszłość. Ciekawa byłam jego postaci i tutaj moja ciekawość została w jakimś stopniu zaspokojona. A po tym, jak „Fałszywy Pieśniarz” się skończył... to chce kolejną część i to szybko! Szybko w sensie w tym roku, nie za rok, bo tak długo nie wytrzymam!
Za egzemplarz do opinii dziękuję