Mówicie, że nie kumacie fizyki?
Ja w sumie też nie.
Ale za każdym razem, kiedy widzę mądre książki, rozprawiające o fizyce, czy mechanice kwantowej, kosmosie i czarnych dziurach to zawsze staram się po nie sięgnąć. Poniekąd, aby dowiedzieć się czegoś nowego, poniekąd aby zrozumieć o to tu chodzi. W końcu nie każda z tych książek napisana jest językiem na tyle przejrzystym i prostym, żeby dosłownie każdy Czytelnik mógł ją zrozumieć. Niestety różnimy się zwojami w mózgu i tego nie możemy przeskoczyć, obojętnie jak bardzo byśmy się starali.
Brian Greene – fizyk i jeden z największych zwolenników teorii superstrun, będący wykładowcą na uniwersytecie Columbia popełnił książkę o tytule „Piękno Wszechświata”. Wybaczcie, że nie będę pisać całości tytułu, który jest wyżej w poście. Wydaje mi się, że te dwa główne człony tytułu wystarczą doskonale, aby całą tę pozycję opisać.
Nie jest łatwo napisać książkę, która wytłumaczy ciężkie, lub bardzo ciężkie pojęcia, na papierze, bez pokazywania ich w rzeczywistości. Wiadomo, że wielu z nas jest wzrokowcami i wszelkie rysunki, schematy, a nawet projekty są dla nas zdecydowanie bardziej zrozumiałe, niż pełne strony tekstu, które człowiek przeczyta, a potem i tak końcem końców nic nie rozumie.
„Piękno Wszechświata” to jedna z lektur, która wyłamuje się ze schematu nudziarstwa i niezrozumienia już na pierwszych stronach.
Brian Greene za pomocą nieskomplikowanych rysunków opisuje fizykę i mechanikę kwantową, która po dziś dzień dalej jest niewiadomą dla umysłów ścisłych. Opisuje też tytułową teorię superstrun, a także mikro i makrokosmos na przykładach z życia codziennego.
Możemy poznać kosmicznych Adama i Ewę, a także Chudego i Rudego, którzy zawsze chętnie wykonują doświadczenia. To właśnie dzięki tym dokładnym opisom, które napisane zostały niemalże krok po kroku, jesteśmy w stanie w bardzo dużej mierze zrozumieć o co w tym wszystkim chodzić.
Poczuć się, jak Einstein (żartuję).
„Piękno Wszechświata” to książka, która zabiera nas w kosmiczną podróż. Podróż, która wymaga od nas skupienia przez cały czas jej trwania, ale w zamian za ten drobny wysiłek dostajemy wspaniały opis działania całego Wszechświata. Pozycja ta nie jest krótka. Zawiera ona ponad pięćset stron, jednak każda z nich przekazuje nam ważne informacje w przystępny, zrozumiały sposób. Choć nie ukrywam, że na tę książkę, jako pierwszą pozycję z tego tematu lepie się nie decydować, bo można się pogubić.
Zanim sięgniecie po „Piękno Wszechświata. Superstruny, ukryte wymiary i odkrywanie teorii ostatecznej” polecam przeczytać kilka łatwiejszych pozycji, które rozjaśnią Wam w głowie te zamglone części. Nie jest to powtórka z fizyki i matematyki, którą znamy ze szkoły. Raczej, nazwałabym tę książkę, jako solidne rozszerzenie do tematu.
Niemniej jednak, „Piękno Wszechświata” polecam każdemu, kogo choć trochę nurtuje coś, co jeszcze nie zostało odkryte. Dla zrozumienia tej książki, naprawdę warto się skupić, ale uprzedzając, nie jest to lektura na jeden wieczór, czy nawet na dwa. Polecam dawkować sobie podrozdziałami, dokładnie czytać przypisy, które znajdują się na końcu każdego rozdziału/podrozdziału i zaglądać do słowniczka terminów, będącego z tyłu książki.
Co przy okazji, przypomina mi o fakcie, aby dodać, że „Piękno Wszechświata” chcąc nie chcąc musicie czytać w wersji papierowej. Sama, miałam okazje czytać ją na czytniku, gdzie na telefonie miałam słowniczek, a na laptopie przyglądałam się obrazkom, aby zrozumieć, co autor do mnie pisze. I wiecie co? Nie polecam takiej formy czytania. Trzeba się naprawdę mocno skupić, aby czerpać radość z przeskakiwania z ekranu na ekran. Już teraz wiem, że jak tylko wezmę w dłonie mój papierowy egzemplarz, to w wolnych chwilach będę go czytać wyrywkowo jeszcze raz. Naprawdę warto.
Za egzemplarz dziękuję