[Manga, też książka] „Hrabia Monte Christo”| Ena Moriyama


Manga na podstawie klasyka?


Chyba nie ma osoby, która nie znałaby klasyka Aleksandra Dumasa, o tytule identycznym, jak tam manga, czyli „Hrabia Monte Christo”. Może niekoniecznie każdy z nas miał przyjemność ją czytać, ale o uszy ten tytuł na pewno kilka razy się obił. 

Ena Moryiama, zapytana przez redaktora „Co lubi robić Pani w dzieciństwie?”, „Jaka książka jest Pani ulubioną?” bez myślenia i wątpliwości powiedziała, że „Hrabia Monte Christo”. I tak właśnie, narodził się pomysł na tę jednotomową mangę. 

Rok 1815. Marsylia. Edmund Dantes jest dziewiętnastoletnim marynarzem, który mustruje na statku „Faraon”, należącym do pana Morella. Wraca z mórz dalekich, aby wziąć długo wyczekiwany ślub ze swoją narzeczoną Mercedes. Nikt jednak nie wie, że w międzyczasie zszedł na wyspę Elbę i od Napoleona odebrał tajemniczy list. Tak przynajmniej wydaje się Edmundowi. Kiedy ślub ma się zacząć Dantes zostaje aresztowany za spiskowanie z Napoleonem i chociaż dowodów brak, aby wsadzić za kratki Edmunda wystarczył donos Fernanda Mondego, który zakochany w Mercedes nie chciał oddać kobiety Edmundowi. Mężczyzna zostaje zamknięty w twierdzy D'If, z której nie ma wyjścia innego, niż nogami do przodu. Tam po wielu latach w zamknięciu poznaje włoskiego księdza Farię, który z chęcią zaczyna nauczać Edmunda wszystkiego, co sam wie. Przed śmiercią ksiądz pokazuje Edmundowi tajemniczą mapę, na której znajduje się skarb jego poprzedniego pana, u którego był skrybą. Prosi, aby mężczyzna znalazł bogactwo i dobrze je wykorzystał. Nie tylko w swoim dalszym rozwoju, ale też zemście, na osobach, które sprawiły, że znalazł się w więzieniu. 
Edmund ucieka z więzienia i odnajduje skarb.
A potem wraca do Marsylii, aby się zemścić. 
Jako Hrabia Monte Christo.

Jak na jednotomową mangę „Hrabia Monte Christo” jest naprawdę wielowątkową i mocno rozbudowaną historią. Nie wiem, jak autorka rozmieściła to w tych kilku rozdziałach, ale zrobiła to naprawdę dobrze i jestem dla niej pełna podziwu. Szczególnie, że nie pocięła niezrozumiale tej mangi, tylko wnikliwie i rzetelnie przedstawiła skróconą wersję klasycznej powieści, aczkolwiek różniącą się od książki. 
Dużo w niej polityki i całej sytuacji, jaka działa się we Francji w tamtych czasach. Jeżeli choć trochę uważaliście na historii, kiedy jeszcze się uczyliście to raczej większych problemów ze zrozumieniem tego wszystkiego mieć nie powinniście. Chociaż cała ta polityka, mimo że trochę jej tutaj jest, także została okrojona, aby nie nudziła czytelnika. I dobrze. Nie jestem politycznym freakiem i naprawdę nie interesuje się tym działem, przez co jak mam go za dużo to zniechęcam się do dalszego czytania. 

„Hrabia Monte Christo” to opowieść głównie o zemście na wrogach. Po wyjściu z twierdzy D'If Edmund obmyśla plany na zniszczenie każdego, kto brał udział w jego aresztowaniu. Tych, którzy mają zostać wynagrodzeni także hojnie obsypuje złotem. Pary osobom pomaga, znaleźć ich szczęście. Najwięcej jednak jest zemsty. Pokazana ona została w sposób ciekawy. Mamy tu niszczenie samych siebie przez chciwość i chęć wzbogacenia się, która wychodzi zupełnie odwrotnie. Mamy śmierć wroga przez zagłodzenie, tak, jak z powodu aresztowania Edmunda jego ojciec zmarniał i umarł z głodu i tęsknoty za synem. Cała ta historia pokazuje, jak ludzie są spaczeni i łasi na pieniądze. 
A kiedy znajdzie się jeden ogarnięty, który wie jak wykorzystać ich pociąg do złota, robi z nimi co tylko chce. 

Poczułam niedosyt z braku romansu. Naprawdę myślałam, że Hayde będzie coś z Edmundem więcej wyczyniać, szczególnie że byli ze sobą tak blisko. Dopiero na koniec dostałam jakiś ochłap, ale to mnie nie zadowoliło niestety. 
Co do Hayde to jest bardzo ciekawą postacią. Nie wiem nawet, czy nie moją ulubiona w całej tej mandze. Jest jej mało wprawdzie, żeby napisać o niej coś więcej, ale jest chyba najbardziej szczegółowo narysowaną postacią w całej tej historii. Tyle paciorków ile ona ma, to nikt nie ma. 

Graficznie „Hrabia Monte Christo” jest bardzo ładną mangą. Mamy tu mimikę twarzy, w której widać, że autorka lubi się specjalizować. Momentami w samych proporcjach ciała, czy pozycjach są lekkie niedoskonałości, ale szczegółowość szybko odwraca tę niedoskonałość. Obwoluta przyciąga wzrok, a zanim rozpoczniemy mangę, mamy kolorową wklejkę, która też zatrzymała na dłużej moje oczy. Generalnie jest na co patrzeć, a jeszcze bardziej co czytać. 

Jak na jednotomową mangę „Hrabia Monte Chisto” to pozycja rozbudowana i wielowątkowa, która o dziwo dała sobie radę i zamknęła wszystko tak, jak powinna to zrobić, czyli prawidłowo. Można się tutaj momentami zgubić, ale szybko ponownie można się też odnaleźć. Zdecydowanie polecam. Może nawet lepiej przeczytać najpierw mangę, a dopiero później zdecydować się po sięgnięcie do książki Dumasa?

Za tomik do recenzji dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com