[Manga, też książka] „The Promised Neverland” | Posuka Demizu, Kaiu Shirai (1-3)


Kiedy myślisz, że to chłopiec, a to dziewczyna.


Manga „The Promised Neverland” rzuciła mi się w oczy, już przy okazji premiery pierwszego tomu. A wiecie dlaczego? To banalne – ma kolorową okładkę.
Ta zaś działa na mnie jak płachta na byka.
Na szczęście, moja uwaga została odwrócona od tej mangi i udało mi się dotrwać, aż na naszym rynku można było dostać trzy tomy. 
Wtedy dopiero sięgnęłam po tę przygodę.

Jedenastoletnia Emma wychowuje się razem z innymi dziećmi w domu dziecka. Nie pamięta niczego, co było przed sierocińcem, ale zbytnio też jej to nie przeszkadza, bo dziewczynka czuje się bezpiecznie z innymi dziećmi. Razem z nią jest tylko dwóch równych jej wiekiem chłopców – Ray i Norman. Cała trójka pomaga Mamie opiekować się młodszymi dziećmi, a wraz z codziennymi testami osiąga najlepsze z możliwych wyników. Pewnego dnia jedna z dziewczynek pakuje się, aby spotkać swoją nową rodzinę. Kiedy już wychodzi, aby udać się do bramy, do której dzieci mają zakaz zbliżania się, Emma zauważa, że dziewczynka zapomniała swojej ulubionej zabawki. Udaje się razem z Normanem do bramy, by oddać maskotkę właścicielce. Jednak to, co widzą tam dwie pary jedenastoletnich oczu budzi wątpliwości w cały sierociniec. Grace Field House przestaje być bezpieczną przystanią. Emma wraz z przyjacielem zaczynają zastanawiać się, co tu tak naprawdę się dzieje oraz dlaczego nie mogą wychodzić do świata zewnętrznego. Co więcej, zauważają wiele szczegółów, które mówią im, że nie mają szans przetrwać w „tamtym” świecie. Zaczynają planować ucieczkę, a w swój plan wtajemniczają Raya, który jest jedną wielką niewiadomą. Emma, pragnie uratować wszystkie dzieci, co jest niemożliwe, z racji ich wieku, siły i przywiązania do Mamy. Kiedy ich plany zaczynają przybierać realny wygląd do domu dziecka wkracza siostra Krone – nowy opiekun. Dzieci muszą się bardziej pilnować, jednak Krone ma inny pomysł. Chce z nimi zawiązać układ, aby móc zostać Mamą w najlepszym Domu dziecka, jaki ma świat i zdetronizować Mamę za oszustwa. Kiedy wszystko pomału się rozwiązuje, Mama Izabela pokazuje swoje prawdziwe oblicze. 
Nic już nie jest takie, jak było. 

Po trzech tomach, śmiało można napisać, że bohaterowie to mądre dzieciaki. Fakt, faktem, że miałam dziwne wrażenie, że wiem, jaki będzie ich następny krok i się co do niego nie myliłam, nie oznacza, że ta manga jest zła. Wręcz przeciwnie. Nietuzinkowa fabuła, a także ciekawe jej rozwinięcie sprawiają, że chce więcej.


Wracając do pierwszego zdania tego wpisu. Myślałam, że Emma to chłopiec. No, ale sami spójrzcie i powiedzcie, że nie wygląda jak chłopiec? Wygląda. 
Byłam szczerze zaskoczona, jak okazało się, że to jednak dziewczynka. 

Kreska jest znośna. W sumie miałam wrażenie, że jest trochę niedbała, ale nie ma tragedii i dobrze się to i czyta i ogląda. Jestem za. 
Mam jednak pewne zastrzeżenia co do tłumaczenia. Nie sądzę, żeby jedenastolatek mówił „pieprzyć”, co kilka razy znalazłam. Ogólnie, czasami miałam wrażenie, że te dzieci mówią zbyt dorosłym językiem. I nie ma to związku z ich wykształceniem. 

Nie zdradziłam Wam głównego wątku fabuły, bo tak naprawdę to co napisałam wyżej jest tylko przedsmakiem. Prawda okazuje się być całkiem inna, a dzieci nie spotyka wielkie szczęście po opuszczeniu sierocińca. 

„The Promised Neverland” to lekka manga, która wciąga swoim pomysłem. Jestem ciekawa, co będzie dalej i na ile tomów autorzy wymyślili tę historię. Szczególnie, że trzeci tom kończy się tak, że zaczęłam rwać sobie włosy z głowy, bo czwartego nie ma (kiedy piszę tę opinię). 
Kolorowe obwoluty, lekka historia i ciekawi bohaterowie to przepis na sukces. Czekam na więcej. 

Za egzemplarze dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com