Kończąc piątą książkę w ciągu pięciu dni, zaczęłam się
zastanawiać czy ze mną naprawdę wszystko dobrze. Może niekoniecznie jestem w
pełni zdrowa na umyśle, ale jak mam odpuścić drugi tom przygód Liv Silver? No
jak?
Myślałam, że Kerstin Gier mnie już nie zaskoczy, nie po świetnym rozpoczęciu
serii Silver- księgi snów. Myliłam się.
„Silver. Druga księga snów.” jest zdecydowanie lepsza od
pierwszej części.
Znowu mamy okazję spotkać się z młodymi bohaterami, którzy swoje życie
przeżywają na jawie i w snach. Liv Silver przez ostatnie wydarzenia zmieniła
się, wydoroślała. Jednak dalej pozostała wesołą dziewczyną, która teraz dostała
pazurki. Rodzina Spencerów przyzwyczaiła się do obecności matki Olivii i Mii,
przez co ich życie toczy się ustalonym rytmem. Są spotkania, urodziny, wspólne
wyjścia i nieśmiałe miłostki.
Pojawia się także nowa postać – Bochra (Bestia w Ochrach). Jest to babcia
Graysona i Florence. Uwierzcie mi, potwór z Loch Ness chowa się przy tej
bohaterce. Swoim wyniosłym zachowaniem sprawia, że wszyscy dookoła poznają nowe
słowa ze słownika wyrazów dawnych. Dodatkowo jest załamana wyborem syna, który
uczynił profesor Matthews swoją kobietą, a jej synową.
Dziewczynki jednak przyzwyczaiły się już do związku matki oraz tego, że muszą
dzielić dom z Florence i Graysonem. Grayson zresztą, jest wobec nich sympatyczny
i miły, zaś Florence oziębła i sucha. Równie dobrze mogłoby jej nie być,
chociaż wtedy nie byłoby wielu komicznych sytuacji opisanych w tej pozycji.
W „Drugiej księdze snów” autorka skupiła się głownie na snach. Życie na jawie
występuje owszem, ale głowny wątek odbywa się, gdy bohaterowie leżą w swoich
łóżkach, a niekoniecznie są w swoich snach. W recenzji pierwszego tomu pisałam
o Mii, siostrze Liv, która skradła moje serce i narzekałam, że było jej za
mało. Otóż mogę przysiąc, że Kerstin Gier wysłuchała moich prósb i wprowadziła
więcej blondwłosej młodszej dziewczynki. I dobrze!
Odwiedzamy w snach innych, dowiadujemy się wiecej o osobach, które są w bliskim
otoczeniu Liv, ale też odkrywamy, że lunatykowanie nie jest zbyt bezpieczne.
Dlaczego?
Może znowu nie jesteśmy sami w naszym prywatnym śnie?
Czytałam tę ksiażkę wiele razy śmiejąc się z komicznych dialogów oraz
przezabawnych przypadków, w które zostaje pchnięta Olivia. Autorka prowadziła
akcję wolno, rozkręcała się do samego końca, co powodowało, że z każdą chwilą
czytałam coraz szybciej, żeby dowiedzieć się co było dalej. Płynnie
przeskakwiała między jawą, a snem, co sprawiało, że nie czuło się różnicy. W
sumie to dobrze. Dla mnie cała ta pozycja mogłaby być jednym wielkim papierowym
snem.
„Silver. Druga księga snów.” jest pozycją na trzy godzinki
czytania jednym tchem. Wciąga do cna oraz niszczy mózg Czytelnika pytaniem: „ A co by
było gdyby i mnie udało się wyjść przez moje drzwi?”.
Poważnie.
Jak szłam spać ( o 3 w nocy ) to zastanawiałam się jak wyglądałyby moje drzwi,
po czym stwierdziłam, że pewnie byłyby lukiem, albo włazem jakie możemy spotkać
na statkach.
Jeżeli kiedykolwiek takie spotkacie, radzę nie wchodzić.
Pewnie będę walczyć w sztormie z falami mając na oku opaskę pirata.
Laure
Laure