Kiedy zobaczyłam zapowiedź nowej książki Alessandry Torre
zapragnełam ją mieć. Kupiłam preordera na czytnik i muszę przyznać, że nie
żałuję. „Love in Lingerie” to książka, którą chciałabym mieć na półce w języku
polskim.
„My company needs Her.
I need Her.”
Trey Marks jest 38 letnim właścicielem firmy Mark’s Lingerie
– firmy produkującej damską seksowną bieliznę. Jednak jego interes podupada, a
Trey chce zrobić wszystko, aby powstał z popiołów.
Kate Martin, która zwolniła się ze wcześniejszej pracy, niemalże spada mu z nieba. Po rozmowie rekturacyjnej zostaje przyjęta na dyrektora kreatywnego i to do niej należy obowiązek rozreklamowania, a także projektowania nowych zestawów bielizny.
Para dogaduje się ze sobą jak najlepsi przyjaciele, którymi stają się z czasem, zaś ich znajomość pogłębia się kiedy Trey zostaje napadnięty przez rabusiów i okradziony ze wszystkiego co ma. Kate znajduje go na ulicy w szlafroku i chcąc, nie chcąc zaprasza na nocleg do siebie. Problemem na drodze tej dwójki jest Craig – narzeczony Kate, który od samego początku nie przypadł mi do gustu. Jest postacią nudną i mogę się pokusić o nazwanie go „zapychaczem ksiażki”. Sztywny, nad wyraz inteligentny, mający ambicje z choinki. Kompletnie do Kate nie pasuje i Trey oczywiście widzi to podczas ich wspólnego wyjścia, jednak nie ma zamiaru jej ze swoim zdaniem zapoznać.
Gdy Mark i Martin pracują ze sobą, firma zaczyna przynosić zyski do tego stopnia, że otwierają nowe oddziały sprzedaży produktów. Sama znajomość tej dwójki staje się czymś jak „przyjaciele na każdą porę”. Kate doradza Treyowi, on doradza jej i w kwestii bielizny, i w kwestii facetów. Jednak każda bajka ma swoją ciemną stronę i Trey też taką posiada, ale autorka sprytnie to schowała, aż do końca książki.
Kate Martin, która zwolniła się ze wcześniejszej pracy, niemalże spada mu z nieba. Po rozmowie rekturacyjnej zostaje przyjęta na dyrektora kreatywnego i to do niej należy obowiązek rozreklamowania, a także projektowania nowych zestawów bielizny.
Para dogaduje się ze sobą jak najlepsi przyjaciele, którymi stają się z czasem, zaś ich znajomość pogłębia się kiedy Trey zostaje napadnięty przez rabusiów i okradziony ze wszystkiego co ma. Kate znajduje go na ulicy w szlafroku i chcąc, nie chcąc zaprasza na nocleg do siebie. Problemem na drodze tej dwójki jest Craig – narzeczony Kate, który od samego początku nie przypadł mi do gustu. Jest postacią nudną i mogę się pokusić o nazwanie go „zapychaczem ksiażki”. Sztywny, nad wyraz inteligentny, mający ambicje z choinki. Kompletnie do Kate nie pasuje i Trey oczywiście widzi to podczas ich wspólnego wyjścia, jednak nie ma zamiaru jej ze swoim zdaniem zapoznać.
Gdy Mark i Martin pracują ze sobą, firma zaczyna przynosić zyski do tego stopnia, że otwierają nowe oddziały sprzedaży produktów. Sama znajomość tej dwójki staje się czymś jak „przyjaciele na każdą porę”. Kate doradza Treyowi, on doradza jej i w kwestii bielizny, i w kwestii facetów. Jednak każda bajka ma swoją ciemną stronę i Trey też taką posiada, ale autorka sprytnie to schowała, aż do końca książki.
„Love in Lingerie” to pozycja śmieszna, skłaniająca do rzucenia wszystkiego i
czytania cały dzień. Każdy rodział został podzielony na punkt widzenia Kate
oraz Treya, przez co mamy obraz sytuacji obojga bohaterów i możemy zrozumieć,
jak kto widzi daną sprawę. Mamy tutaj kłótnie, niczym małżeńskie, mamy wspólne
oblewanie sukcesów i dziwne przypadki, dziejące sie w życiu współpracowników.
Ich wzajemne przyciąganie, a jednocześnie odrzucanie się, sprawia, że czytelnik chce jak najszybciej zobaczyć co będzie dalej. Czy w końcu się zejdą, czy też nie. Pozytywnym aspektem jest też to, że wiekszość rozdziałów została przyrównana do bielizny. Na początku mnie to dziwiło, ale końcem końców stwierdziłam, że to dobry zabieg, bo w końcu tytuł zobowiązuje. Czytałam dużo romansów, ale możecie mi wierzyć, że takiej historii to jeszcze nie miałam okazji spotkać.
Ich wzajemne przyciąganie, a jednocześnie odrzucanie się, sprawia, że czytelnik chce jak najszybciej zobaczyć co będzie dalej. Czy w końcu się zejdą, czy też nie. Pozytywnym aspektem jest też to, że wiekszość rozdziałów została przyrównana do bielizny. Na początku mnie to dziwiło, ale końcem końców stwierdziłam, że to dobry zabieg, bo w końcu tytuł zobowiązuje. Czytałam dużo romansów, ale możecie mi wierzyć, że takiej historii to jeszcze nie miałam okazji spotkać.
Przyznam, że sięgnełam po „Love in Lingerie” przez okładkę (znowu)
– naprawdę mi się spodobała, ale dopiero po pierwszym rozdziale wiedziałam, że
okładka to nie wszystko co w tej książce jest dobre.
ONA cała jest dobra!
Można się przy niej śmiać, można być zaskoczonym, można płakać (ale ze śmiechu). Jest to historia pełna pasji i pożądania, które doprowadza do destrukcji. Prawda może zaboleć, ale tylko do czasu przewrócenia książki na kolejną stronę.
ONA cała jest dobra!
Można się przy niej śmiać, można być zaskoczonym, można płakać (ale ze śmiechu). Jest to historia pełna pasji i pożądania, które doprowadza do destrukcji. Prawda może zaboleć, ale tylko do czasu przewrócenia książki na kolejną stronę.
Alessandra Torre tą książką skradła moje serce i już teraz wiem, że sięgnę po
jej kolejne pozycje, aby poznać innych bohaterów wykreowanych przez nią oraz
wydarzeń, w które zostali wplątani.
„Love in Lingerie” jest lekką, zabawną, a jednocześnie pełną
namiętności historią, która przy kieliszku dobrego wina wprawi Czytelnika w
naprawdę wesoły nastrój.
“He is my prince, my future, my everything.”
Laure