Czas poćwiczyć.
Tomasz Kozioł zdobył moje serce „Dziewczyną, która klaszcze”. Po czterech latach autor wraca z kolejną pozycją, którą jest fit-horror „Martwy ciąg”. Zapraszam Was zatem do siłowni pełnej... krwi.
„Andrzej potrafi w życiu jedno – podnosić ciężkie rzeczy i je odkładać.
Uciekając przed przeszłością, trafia do miejsca, które miało stać się dla niego furtką do lepszego życia. Otoczony przez zrujnowane tereny pofabryczne warszawskiej Pragi, Andrzej próbuje odnaleźć się w nowo powstałej siłowni. Razem z trzema innymi chłopakami trafiają tam pod skrzydła trenera Stalińskiego, dla którego pracują za wikt i opierunek.
Niedobory jedzenia, praca od świtu do nocy i brak czasu na trening wydają się akceptowalną ceną za nadzieję na lepsze jutro. Jednak gdy na terenie siłowni dochodzi do śmiertelnego wypadku, sytuacja Andrzeja w kilka chwil zmienia się z trudnej w niemożliwą. Trup to zła wiadomość dla biznesu trenera Stalińskiego. Trupa trzeba się pozbyć. Za wszelką cenę. A kara za niesubordynację może być tylko jedna, ostateczna.
Dni zaczynają się zlewać z nocą, jawa miesza się z koszmarami, a każdy z więźniów siłowni przeżywa własny horror. Andrzej staje przed wyborem: uciekać czy po raz pierwszy stawić czoło swoim demonom? Tylko czy starczy mu siły, by dźwignąć największy ciężar w swoim życiu? *”
Tomasz Kozioł po raz kolejny sięga do swojej wyobraźni i fantazji, aczkolwiek momentami, podczas lektury zastanawiałam się czy taka historia mogła się wydarzyć. W sumie kto wie? Może to tylko wyobraźnia autora, a może coś znacznie więcej?
Zdecydowanie jest to pozycja oryginalna. „Martwy ciąg”, to fit-horror. Znacie w ogóle taki gatunek? Niby horror, ale fit. Siłownia jest głównym miejscem, w jakim dzieje się fabuła tej książki. Poza mordownią, krwią, tajemnicą i trupem wszystko posypane zostało idealną porcją białka, kreatyny, a nawet i przedtreningówki. W końcu „martwy ciąg” nie zrobi się bez dodatkowej pomocy. Szczególnie taki, jaki wykonuje Andrzej.
Poza walką z własnym ciałem, mamy tutaj też walkę z własnymi myślami i demonami. Siłownia i praca na niej to tylko pretekst do tego, co dzieje się w głowie głównego bohatera. Andrzej staje przed wyborem: uciekać, czy stawić czoło swoim demonom? Pytanie tylko czy nie braknie mu sił, aby unieść największe ciężary w swoim życiu? Te zaś, nie będą wymagać siły mięśni.
Jeżeli miałabym porównywać obie książki Tomasza Kozioła, mogę szczerze napisać, że „Dziewczyna, która klaszcze”, czyli debiut nadal jest na pierwszym miejscu w moim osobistym rankingu. „Martwy ciąg” był książką dobrą do czytania, z oryginalną fabułą i nietuzinkowym pomysłem, jednak nie skradł mi tak serca, jak pierwsza pozycja autora. Niemniej jednak spędziłam z tą historią naprawdę dobre godziny, a książkę skończyłam za jednym posiedzeniem. Co tylko wskazuje, że Tomasz Kozioł wie, jak przytrzymać czytelnika przy swojej historii i wciągnąć go w świat przez siebie stworzony. Czy warto było sięgnąć po „Martwy ciąg”? Było. Czy polecam fit-horror? Polecam. Spróbujcie przeczytać „Martwy FIT ciąg”, jedząc pączka i pijąc kawę bez żadnego żalu do swojego ciała.
*opis ze strony wydawcy