„Pan Spencer” - T.L. Swan


Casanova ma szansę na miłosć?

„Pan Spencer” to drugi tom trylogii „Mr”, które w zupełnie innych, niż oryginalnych okładkach postanowiło w Polsce wydać wydawnictwo Niezwykłe. Swoją drogą, nie napisałam tego przy okazji opinii pierwszego tomu, ale nasze okładki są o niebo lepsze, niż oryginalne. To tak na marginesie.

Charlotte zobaczyła na imprezie Spencera Jonesa i już wtedy wiedziała, że wpadła w kłopoty. Jones był mężczyzną, o jakim dziewczyna zawsze marzyła: niesamowitym, idealnym i zabójczo przystojnym. Jednak jej przyjaciółka szybko sprowadziła ją na ziemię, mówiąc ze to największy kobieciarz w Wielkiej Brytanii i możliwe, że w tym samym czasie, kiedy Charlotte wzdycha do niego we własnym domu, Spencer spotyka się z kilkoma różnymi kobietami.
Nie mogło być gorzej. Nie dość, że pierwszy facet, który od lat naprawdę spodobał się Lottie, to jeszcze okazał się być prawdziwym casanovą.
Spencer doskonale zdawał sobie sprawę, że z jego wyglądem, pozycją i wypchanym portfelem może mieć każdą kobietę. Chętnie z tego korzystał, a portale plotkarskie nie zostawały w tyle w opisywaniu jego kolejnych randek, spotkań i podbojów. Kiedy zobaczył na imprezie Charlotte, wiedział, że będzie jego następnym łupem. Kumpel Jonesa szybko ostudził jego zapały, mówiąc, że tej dziewczyny od lat nikomu nie udało się zdobyć. Spencer lubił wyzwania, a na horyzoncie właśnie jedno z nich się pojawiło. Miało na imię Charlotte.

„Pan Spencer” to drugi tom trylogii, którą rozpoczął „Pan Masters”. Obie te pozycję, są bardzo podobnej objętości, choć tutaj do zbliżenia bohaterów dochodzi szybciej, niż w poprzednim tomie.
Nadal jest to romans pełen namiętności, ale głównym tematem jest tu złota klatka Charlotte i kasa, jaką dziewczyna dysponuje. Ot, nie tylko Jones ma gruby portfel w tej książce.

Charlotte to bohaterka, która po śmierci mamy oddała się pracy nad jej spuścizną. Dziewczyna mająca dwóch braci i ojca, którzy dla jej „bezpieczeństwa” umieścili ja w złotej klatce i zapewnili ochroniarza, który nie odstępuje jej na krok, czuje się znudzona swoim życiem. Na imprezie, na której Jones pozwala sobie na nieco więcej, niż powinien, Lottie budzi się do życia. W końcu chce poznać mężczyznę, który potrafił zawrócić jej w głowie jednym spojrzeniem. I choć jego reputacja odstrasza, Spencer szybko pokazuje, że portale plotkarskie kłamią w większości informacji, jakie udostępniają.

Sam Spencer to casanova. Fakt, mężczyzna nie oszczędza sobie jednocnych przygód, ale jego myślenie diametralnie zmienia się, kiedy zaczyna walczyć o uwagę Charlotty. Co więcej, Jones mimo łatki, zdolny jest do naprawdę niespotykanych, a przede wszystkim miłych rzeczy. Jest to bohater, który na stronach książki przechodzi bardzo dużą zmianę na lepsze.

„Pan Spencer” to pozycja, którą można czytać bez znajomości pierwszego tomu. Historia jest o zupełnie innych bohaterach, a postaci z pierwszej części pojawiają się tutaj epizodycznie. Wprawdzie jest tam kilka fragmentów, które mówią, jak kończy się „Pan Masters”, ale szczerze? Podejrzewam, że większość z nas sięgając po romans, bądź erotyka wie, co będzie w zakończeniu. Jeżeli zakończenie jeszcze Was zaskakuje, to zazdroszczę, bo to coś na co czekam już bardzo długo. Kończąc, „Pan Spencer” to historia, którą warto przeczytać, obojętnie czy znacie „Pana Mastersa”, czy nie.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com