Poznajcie koleżankę.
Pamiętacie jeszcze moją opinię „Książka, która nie chciała być czytana”? Była to krótka, acz intensywna lektura, która nie tylko bawiła, ale też skłaniała do przemyśleń. Otóż autor tamtej pozycji, David Sundin nie spoczął na laurach i pokusił się o napisanie kolejnej książki, która nie chce być czytana. Tylko, że ta już NAPRAWDĘ nie ma na to ochoty.
Wydawnictwo Zysk i s-ka, jak zawsze nie zawiodło i to właśnie dzięki nim, mamy i tę pozycję na czytelniczych półkach.
A ja nawet mam ją w domu i postaram się Wam o niej teraz opowiedzieć.
Kiedy dorosły sięgnął po książkę, którą dziecko chciało, aby mu przeczytać wiedział, że to będzie przygoda, jaką zapamięta na całe życie. Tak też się stało. Książka próbowała gryźć, przemieniać litery, drżeć, podskakiwać czy nawet zmieniła się w kapelusz. Nie była to łatwa lektura, a prawdziwa walka o przetrwanie, którą podjęło dziecko razem z dorosłym.
„Książka, która naprawdę nie chciała być czytana” to lektura krótka, ale wymagająca do aktywności wzrokowej i mózgowej. Jest to szybka historia, której wykonanie, podobnie jak w poprzedniczce jest niebywale oryginalne. Ponownie mamy całą masę rysunków, które opowiadają historię efektywniej. Mamy też labirynt do czytania.
David Sundin ponownie pokazał, że ma bardzo oryginalne podejście do pisania książek. „Książka, która NAPRAWDĘ nie chciała być czytana” okazała się być przygodą skierowaną głównie dla młodszych czytelników, ale ci starsi także się tu dobrze bawią. Jedyny minus to jej długość, gdyż jest naprawdę krótka, ale w życiu nie można mieć wszystkiego. Niemniej jednak jest to pozycja, po którą warto sięgnąć. Chyba, że nie macie odwagi przeciwstawić się książce, która nie chce być czytana.