Seks, polityka i morderstwo.
Te serie z detektywami, które wydawnictwo Albatros wypuszcza na nasz rynek są wystarczająco ciekawe, abym była chętna je czytać. Najpierw Lisa Gardner, teraz Ian Rankin i jego cykl z inspektorem Rebusem. „Zagrajmy w butelkę” to pierwsza pozycja, po jaką miałam okazję sięgnąć od tego autora. Czy inspektor Rebus skradł moje serce?
Po policyjnym nalocie na ekskluzywny dom publiczny w Edynburgu wybucha skandal obyczajowy. Gdy dziennikarze zacierają rece, na nowe tematy, które mogą opublikować, bywalcy przybytku nie są zachwyceni, iż prawda wyszła na jaw. Szczególnie jeden z nich, Gregor Jack, popularny członek Parlamentu. Inspektor Rebus, który w swoim życiu stara się trzymać jak najdalej od polityki, nie może uwierzyć własnym oczom, gdy widzi swojego ulubionego posła w zupełnie niedwuznacznej sytuacji. Powstrzymując się od ocen moralnych, próbuje pomóc politykowi, któremu grozi nie tylko załamanie kariery, ale też rozpad małżeństwa. Szybko okazuje się, że sprawa jest znacznie poważniejsza. Seksafera, choć wciąż jest głównym tematem na językach paparazzich, zostaje przesłonięta przez zabójstwo, które związek ma z Gregorem Jackiem. I to właśnie na inspektora spada obowiązek wyjaśnienia morderstwa i tego, czy polityk maczał w tym palce, czy może ktoś próbuje go wrobić.
Jak pisałam na początku, nie miałam okazji wcześniej poznać inspektora Rebusa stworzonego przez Iana Rankina. „Zagrajmy w butelkę” to kryminał, który zajął mi kilka godzin, choć historia nie wybija się w żaden sposób, na tle innych pozycji z tego gatunku.
Wkraczamy w świat polityki, który nie jest moim ulubionym. Razem z inspektorem podejmujemy się wytłumaczenia morderstwa oraz wyjaśnienia całej afery. Szybko jednak okazuje się, że politycy nie są idealnymi i przykładnymi obywatelami, a za uszami mają o wiele większe grzeszki, niż zwykli zjadacze chleba.
Dużym plusem jest to, iż czytając tę pozycję, która jest czwartym tomem całego cyklu, nie odczułam braków w informacjach o głównym bohaterze. Zatem, choć jest to seria spraw, które przychodzi rozwiązać Rebusowi, każdą książkę można czytać bez znajomości poprzedniczek. Jeżeli macie ochotę, to po prostu czytacie i nie zastanawiacie się kto jest kim i dlaczego.
„Zagrajmy w butelkę” to dobry średniak pośród kryminałów. Jednak Ian Rankin nie jest autorem, do którego zamierzam wracać. Historia, jaka miała miejsce w tej pozycji nie wyróżnia się niczym szczególnym i choć, książka sama w sobie była bardzo przyjemną lekturą, nie czuje się przekonana na tyle, aby wzdychać ze szczęścia. Ot, lektura do czytania, kiedy ma się chwilę wolnego. Nic więcej. Być może oczekiwałam czegoś lepszego, mocniejszego i bardziej zagmatwanego. Tutaj nie zostałam zaskoczona w żadnym momencie, co ostudziło mój zapał do kryminałów.