Czas na Hiacyntę.
Czy mamy tu jeszcze wytrwałych fanów „Bridgertonów”? Julia Quinn ponownie pojawiła się na polskim rynku, a wydawnictwo Zysk i s-ka nie zamierza urywać serii w środku. „Magia pocałunku” to już siódmy tom historii prowadzonej w angielskim stylu. Tym razem mamy okazję spotkać się z Hiacyntą, która bardzo szybko okazuje się być jeszcze bardziej sarkastyczna i waleczna, niż moja ulubiona Eloise. Ale o tym za chwilę...
Hiacynta, czyli ósme dziecko ze słynnego rodzeństwa Bridgertonów, jest nie tylko niezwykle inteligentna, ale też piękna i bardzo szczera. Nic więc dziwnego, że Gareth St. Clair, którego opinia hulaki i kobieciarza wyprzedza go o krok, woli jej unikać podczas londyńskiego sezonu. Pech chce, że tylko Hiacynta jest w stanie pomóc Garethowi w przetłumaczeniu tajemniczego pamiętnika, który skrywa wiele sekretów rodu St. Clair, w tym zaginionego skarbu. Zagłębiając się w tekście pamiętnika, oboje szybko spostrzegają, że odpowiedzi, których szukają, znajdą nie w starym rękopisie, a we własnych sercach. Czy Hiacynta, która spędzająca bardzo dużo czasu z Lady Danbury zauważy, iż mentorka próbuje zeswatać ją ze swoim wnukiem? Czy zbuntowany, choć piekielnie przystojny Gareth, przekona się do kobiety, która uwielbia wbijać mu szpile i czeka na jego ruch, aby móc go zripostować?
Naprawdę myślałam, że nic mnie już nie zdziwi. Eloise od samego początku była moją ulubienicą, głównie przez jej charakter i stawianie swojego na pierwszym miejscu. Hiacynta przy niej była cichą dziewczyną, ale jak dobrze znane powiedzenie mówi „Cicha woda brzegi rwie”. Młodsza siostra Daphne i Eloise okazała się właśnie tą cichą wodą, która cierpliwie czekała, aby wywołać prawdziwą powódź i zaskoczyć wszystkich dookoła.
Muszę przyznać, że historię Hiacynty stawiam na równi z Eloise. Obie książki uważam za najlepsze w całej serii. Bohaterki są tutaj wyraziste. Walczą o swoje i twardo stąpają po ziemi. Miód malina, ponieważ uwielbiam silne bohaterki w książkach. A Eloise i Hiacynta fenomenalnie wyłamują się z kanonu kobiet, które reprezentuje Daphne. Tak trzymać.
Gareth to przystojny mężczyzna o raczej negatywnej opinii. Niemniej jednak, kiedy Hiacynta poznaje chłopaka bliżej, zmienia zdanie na jego temat. Pamiętnik babci chłopaka łączy tę dwójkę w dziwny, ale ciekawy sposób, a nocne wędrówki rozbudzają między tą dwójką uczucia i pragnienia bliskości.
„Magiczny pocałunek” to historia, którą Julia Quinn pokazuje, że nadal potrafi zaskoczyć. Dla fanów serialu i książek, niewątpliwie jest to pozycja obowiązkowa. Choć może się wydawać, że seria Bridgertonów jest rozwlekła jest to bardzo mylne założenie. Julia Quinn za każdym razem pokazuje, że nie powiedziała ostatniego zdania i potrafi wycisnąć ze swoich historii znacznie więcej, niż sądzimy. W moim prywatnym rankingu opowieść Garetha i Hiacynty plasuje się tuż obok Eloise, którą od pierwszego tomu polubiłam najbardziej.