Matka Chrzestna Harlemu” - Elizabeth Colomba


Chcę więcej takich bohaterek!

Kiedy pierwszy raz ujrzałam okładkę „Queenie” wiedziałam, że dostanę bohaterkę, którą pokocham od pierwszego zobaczenia. Gdy komiks dotarł do mnie, od razu po niego sięgnęłam i szybko upewniłam się w fakcie, że tytułowa Queenie to postać, której nie da się nie lubić. Takich bohaterek chce w komiksach więcej!

FABUŁA

Harlem, 1933 rok. Elegancko ubrana, czarna kobieta wychodzi z więzienia. Tylko ci, którzy ją znają wiedzą, że Stephanie St. Clair, czyli Queenie ma wyraźny francuski akcent i niebywałą głowę do liczb. Urodzona na Martynice, w biednej rodzinie, Queenie wraz ze wspólnikami buduje przestępcze imperium w Harlemie. Jednocześnie walczy o prawa obywatelskie jego mieszkańców. Gdy kończy się prohibicja, działalnością Queenie i jej ludzi zaczyna interesować się włoska mafia. Aby ocalić, wpływy, a przede wszystkim życie własne i najbliższych, kobieta będzie musiała stanąć do wyjątkowo wyniszczającej i trudnej walki.

OPRAWA GRAFICZNA

Zasadniczo „Queenie” to bardzo prosto wykonany komiks. Oczywiście nadal jest to naprawdę ładna pozycja, która nie męczy oczu, a czyta się naprawdę szybko. Całość utrzymana jest w czarno białych barwach. Dymków w kadrach nie ma za dużo, a mimo to cała historia jest opowiedziana ciekawie i wciągająco. Nie muszę wspominać, że twarda oprawa podnosi jakość komiksu, ale tutaj dodatkowo mamy złocenia na okładce, które sprawiają, że „Queenie” nie tylko rzuca się w oczy, ale też po prostu ładnie wygląda. Aurelie Levy bardzo ładnie gra światłocieniem na rysunkach, przez co są one dynamiczne i świetnie oddają sytuację, w jakich znajduje się nasza bohaterka. No choćbym chciała, to nie mam się do czego przyczepić.


OPINIA OGÓLNA

Czy ten komiks mógł być niewypałem? Nie.
Dlaczego? Kiedy za historię St. Clair bierze się kobieta, która sama pochodzi z Martyniki, czyli Elizabeth Colomba, a do pomocy bierze Aurelier Levy, która pracuje w Hollywood i jest twórczynią filmów dokumentalnych, nie ma szans, aby komiks okazał się nudny, zły czy słaby. Cały zamysł komiksu oparty jest na faktach. Wszyscy znamy wielkie nazwiska mafijne, jak Al Capone czy Dutch Schultz. Nikt jednak nie zna Stephanie St. Clair, która wyszła z biedy, zgromadziła fortunę i umarła ze starości we własnym łóżku. Myślę, że wiecie dlaczego? Ponieważ była czarnoskórą kobietą. Swoją drogą piękną kobietą, a jak wiadomo mężczyźni boją się pięknych kobiet. „Queenie. Matka chrzestna Harlemu” to pozycja utrzymana w klimacie noir. Jest to też prawdziwa gangsterska historia, która porusza temat Afroamerykanów i walki o ich prawa. Queenie to bohaterka prawdziwie skrajna, z jednej strony prowadzi krzywe interesy, które zasadniczo są nielegalne, z drugiej zaś otwarcie walczy o prawa czarnoskórych, czyli robi coś wybitnie dobrego. Zatem z jednej strony mamy gangsterkę, która nie boi się zabijać, z drugiej zaś kobietę, która chce sprawiedliwości. Czy takie podejście może mylić? Może. Może nawet zniechęcić, ale myślę, że każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po ten komiks będzie wiedział co znajdzie w środku. Zdecydowanie jest to pozycja dla fanów klimatów mafijnych i gangsterskich. A z racji, że lubię te motywy „Queenie. Matka Chrzestna Harlemu” bardzo mi się podobała.
Historię Stephanie St. Clair polecam osobom, które poza rozrywką, od komiksu chcą otrzymać trochę historii. Fani „Ojca chrzestnego” także znajdą tutaj coś dla siebie, tyle że w damskiej wersji.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com