„Kruki” - Monika Maciewicz


Wykrakałam.

W opinii „Wiedmy” pisałam, że Monika Maciewicz zaspokoiła moją miłość do słowiańskich klimatów na czas napisania kolejnej książki. I wykrakałam, że „Wiedma” otrzyma kontynuację, a będą nią „Kruki”, które także mogę pochwalić za przepiękną, klimatyczną okładkę.

Nad przemyskim grodem zebrało się stado kruków. Nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie fakt, że ptaki te zazwyczaj latają w niewielkich stadach. W dodatku kruki spragnione padliny przeczuwają, gdzie będzie jej pod dostatkiem i to właśnie dlatego zebrały się nad grodem. Czekając. Żerca, sprawujący opiekę nad świątynią Swarogam odczytuje złowróżbne znaki. Niestety nie potrafi ich jednoznacznie zinterpretować. Obawia się, że mieszkańcom grodu zagraża niebezpieczeństwo. Zaniepokojony sytuacją postanawia szukać pomocy u Wiedmy. Mimo iż po ostatnich przygodach kobieta cieszy się coraz większym poważaniem wśród ludzi, przeszkody, jakie się przed nią piętrzą, są o wiele potężniejsze.

Ajajaj..., jakie to było dobre. Nie sądziłam, że autorka będzie w stanie zaskoczyć mnie jeszcze bardziej, ale „Kruki” okazały się być jeszcze lepsze od „Wiedmy”! Nooooo, jeżeli tak wysoko podnosimy poprzeczkę to, aż boję się, co będzie z kolejną pozycją spod pióra Moniki Maciewicz.

Biwia, którą znamy z „Wiedmy” nie jest już tamtą Biwią. Teraz mało kto woła jej po imieniu. Wykształcona widząca, która została pobłogosławiona przez samego Peruna, mimo swoich umiejętności nadal jest bliska ludziom, którzy ją otaczają, choć teraz czynią to z większym szacunkiem. Monika Maciewicz rozwinęła tę bohaterkę, doskonaląc ją i sprawiając, że Wiedma jest teraz samowystarczalna. Mogłoby się wydawać, że życie Biwii jest idealne. Nic bardziej mylnego. Kobieta jest samotna. Kiedy pożegnała kochanków i pogodziła się z niemożnością bycia matką, samotność zaczęła doskwierać jej jeszcze bardziej, niż dotychczas. Choć spełniona, wiedźma czuje, że wiele jej brakuje do pełni szczęścia.

Spotykamy w tej pozycji całą gamę istot, które znamy z kultury słowiańskiej. Upiry, biesy, Cichy, tytułowe kruki, czy Żmij – to tylko niektóre z nich. Po raz kolejny wciągnięta zostałam w świat Wiedmy i historię, jaką przeżywa. Monika Maciewicz między wersami poruszyła kwestię macierzyństwa i emocji. Choć Biwia pogodziła się ze swoim losem, nadal czuje się z tym źle. Przez długą część książki Wiedma prowadzi wewnętrzną walkę ze swoimi demonami, co pokazuje, że nawet będąc wiedźmą nie możesz być wszechmocny. Autorka całość napisała w sposób, który sprawia, że przyjmujemy tę historię lekko, choć zanurzamy się w niej bardzo głęboko.
Całość, podobnie jak u poprzedniczki napisana została staropolskim, z dbałością o szczegóły oraz przypisy, które wyjaśniają wiele dawnych słów. Na końcu mamy też słowniczek roślin i istot, który także rozjaśnia niedomówienia.
Szczerze? Nie wiem, do czego mogłabym się tutaj przyczepić. Nic nie znalazłam.

„Kruki” to książka nie tylko dla fanów „Wiedmy”. Polecam tę pozycję każdemu, kto uwielbia słowiańskie klimaty, silne bohaterki i fabułę pełną wielu przygód i tajemnic. Wszystko to, zostało tu świetnie skumulowane, a pierwszy raz otworzycie tę powieść, nie będziecie mogli się od niej oderwać, dopóki jej nie skończycie. Nie ukrywam, że przeczytałam „Kruki” na jeden raz i czuję wyrzuty sumienia, że nie dawkowałam sobie tej przyjemności. No, ale z drugiej strony skąd mogłam wiedzieć, że Moniki Maciewicz nie dosięgnie „klątwa drugiego tomu”? „Kruki” to kolejny kawałek dobrej historii, która na pewno Wam się spodoba. Polecam! Sama zaś czekam na następną opowieść z Wiedmą w roli głównej.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com