Czy to już ostatni tom?
Seria „Żelazne serca” zyskała wiele fanek. Przez te pięć tomów Agata Polte miała swoje wzloty i upadki. Jedne tomy są lepsze, inne gorsze, ale ogólnie czyta się je całkiem dobrze. „Żelazna zdrada” to piąty tom tego cyklu i mam małe nadzieję, że ostatni, bo każdy kolejny tom moim zdaniem, będzie już mocno naciągany, a dobra seria zrobi się serialową „Modą na sukces”.
Cheryl Vale to kobieta, która w swoim życiu przeżyła już bardzo dużo. Będąc sierotą, przerzucaną z jednej rodziny zastępczej do drugiej, nigdy nie zaznała ciepła i miłości, która mogłaby sprawić, że poczuła się kochana. Nauczyła się samotności, ale też samodzielności. Skończyła studia, dostała się na staż w redakcji czasopisma, a wszystko dzięki własnemu uporowi i pracy. Jednak kiedy poznała brata swojej redakcyjnej przyjaciółki Sierry, pierwszy raz poczuła słabość, której nie potrafiła ulec.
Archer Russell to mężczyzna, dla którego Cheryl powinna pozostać niewidzialna. Mężczyzna jest szefem mafii, która ma wielu wrogów. Kiedy widzi rudowłosą przyjaciółkę swojej siostry wie, że nie będzie potrafił pozbyć się jej obrazu z twarzy. Mimo obietnicy pozostania z daleka od Cheryl, Archer poddaje się chwili i idzie z dziewczyną do łóżka, a konsekwencje tej jednej nocy sprawią, że ta dwójka zbliży się do siebie i jednocześnie oddali. Kiedy Cheryl poznaje prawdę od Archerze, znika z Bostonu i stara się ukryć przed bossem mafii. Ale Russell wiedząc, że Cheryl nie tylko siebie skazuje na niebezpieczeństwo odnajdzie ją nawet na końcu świata.
„Żelazna zdrada” to aktualnie najlepszy tom całej serii. Wiem, że pisałam coś podobnego przy jednej ze wcześniejszych pozycji, ale wtedy jeszcze nie znałam piątej części. A teraz znam. I choć zaczyna się, jak prawdziwa bajka, to potem przeradza się w lekki kryminał mafijny z wątkiem romantycznym.
Cheryl to bohaterka, która raz irytuje, raz rozśmiesza. Wiele razy marszczyłam czoło czytając o jej wymysłach, co do Archera i tego, że przecież nie pójdzie z nim do łóżka. A potem i tak zrobiła co innego i zmieniła o nim zupełnie zdanie. Nie lubię takich niezdecydowanych postaci.
Archer to typowy boss mafii. W jego charakterze nie ma nic odkrywczego. W zasadzie, jeżeli czytaliście poprzednie tomy, czy nawet inne książki z mafią w temacie to dostrzeżenie bardzo wiele podobieństw do innych bohaterów-bossów.
I mimo że bohaterowie są dość zwykli, a fabuła zaczyna się jak bajka to „Żelazna zdrada” jest całkiem przyjemna do czytania. Choć początek jest spokojny, później zaczyna się jazda bez trzymanki, a my cały czas jesteśmy w środku tej akcji i próbujemy ogarnąć, co w zasadzie się dzieje. A dzieje się całkiem dużo.
Dlaczego myślę, że autorka powinna skończyć tym tomem? Dlatego, że jest on najlepszy z całej serii. Moim zdaniem oczywiście. Nie przepadam za ciągnącymi się wieczność cyklami, które cały czas mielą i mielą o tym samym, ale inaczej. „Żelazna zdrada” choć wspomina poprzednich bohaterów, robi to niezobowiązująco i jakby odcina się od całości serii. I uważam, że jest to dobry krok, nie tylko w stronę zakończenia cyklu, ale przede wszystkim zrobienia tego po prostu dobrze.
„Żelazna zdrada” to dobra książka. Z ciekawością poznawałam losy Cheryl i Archera, choć oni sami nie spodobali mi się tak, jak inni bohaterowie z tej serii. Fani mafijnych romansów na pewno znajdą tutaj radość i zapełnią pustkę po Corze Reilly. I choć pozycję tę polecam, osobiście nie zamierzam kontynuować serii, ponieważ jestem już nią zmęczona.