Za dużo.
Mówi się: „gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść” i mają rację. Podobnie jest z „Szumowiną”. Autorów tego komiksu jest na tyle dużo, że zasadniczo komiks nie ma jednej sensowniejszej fabuły. Wielki misz-masz, w którym się nie odnalazłam.
FABUŁA
Ernie Ray to narkoman, który da się zabić za działkę. Jest też półanalfabetą oraz zupełnie obleśnym menelem, który zwraca na siebie uwagę i wzbudza obrzydzenie. Pech chce, że to właśnie w jego rękach spoczywa los całego świata. Kiedy podczas jednej narkotycznej eskapady w ręce Erniego wpada dziwna strzykawka, mężczyzna bez namysłu wstrzykuje sobie substancję, która jest w środku. Tym oto sposobem w jego organizmie pojawia się nanotechnologia, która daje mu nadzwyczajne możliwości. Ernie z menela staje się superszpiegiem, a jako relikt epoki pełnej dragów, seksu i rock and rolla nie jest najlepszym materiałem na agenta, mającego do czynienia z najnowszą technologią. Ernie zostaje wciągnięty w walkę o większą sprawę, a jego przełożeni muszą obchodzić się z nim ostrożnie, aby ten chciał współpracować. Czy uzależniony członek gangu motocyklowego ma szansę uratować świat?
OPRAWA GRAFICZNA
„Szumowina” to komiks, którego kadry są tak samo niechlujne, jak główny bohater. Nie zrozumcie mnie źle, nie piszę tego w złej wierze. Po prostu jest to komiks ponury, brudny i czuć to w każdym momencie, na każdym rysunku i w każdym dymku z tekstem. I zasadniczo nie przeszkadza mi ta niechlujność i ten komiksowy syf, ale nie spodobało mi się to wizualnie. Przełknęłam to, ale nie poczułam chemii, czy zachwytu. Na koniec mamy galerię okładek. Warto też dodać, że nasz tom pierwszy zawiera pięć zeszytów, jakie pojawiły się w oryginale.
OPINIA OGÓLNA
Myślałam, że „Szumowina” mi się spodoba, a wyszło, że historia jest mi obojętna. Nie da się ukryć, że jest to świetny powrót do przeszłości i nawiązanie do kultury lat 70. Przez większość lektury miałam wrażenie, że trafiłam na ukryte sceny filmu „The Big Lebowski”, chociaż nadal zastanawiam się, dlaczego akurat do tego. Momentem, który zapadł mi w pamięć był fragment, kiedy Ernie uniknął rozstrzelania, bo kocha Scorpionsów. Muszę przyznać, swój chłop, dobrej muzyki słucha, ale jego obleśne zachowanie szybko chłodzi mój zapał, aby go polubić.
Z jednej strony „Szumowina” to kawał dobrej historii, którą fani komiksów czy kina pełnych akcji na pewno polubią. Z drugiej jest to bardzo wulgarna opowieść, pełna przemocy, negliżu i mocno prawicowych i lewicowych postaci, które ślepo wierzą w to, co im podają. Na pewno nie jest to komiks dla każdego, ale jeżeli nie boicie się takich tematów, to polecam spróbować.