To nie ja płaczę, to Wy.
Przyznam, że nie widziałam ani zapowiedzi tej mangi, ani jej samej kiedy już się pojawiła. „O psie, który strzegł gwiazd” to historia Takashiego Murakamiego, która zwala z nóg i budzi emocje w całej okazałości. Niewiele było książek, przy których pociły mi się oczy, mangi mają tutaj lepszy wynik, a „O psie, który strzegł gwiazd” właśnie do nich dołączył i podbił wynik o jeden.
FABUŁA
W samochodzie porzuconym na łące, policja odnajduje zwłoki mężczyzny i psa. Wyniki sekcji pokazują, że pies umarł znacznie później, niż jego właściciel. Miejscowa policja próbuje ustalić tożsamość denata oraz dowiedzieć się, jak doszło do tragedii. Jeden z policjantów, w czasie wolnym udaje się na miejsce zbrodni i znajduje kartkę z adresem, który może zaprowadzić go do rozwiązania zagadki. Sprawę traktuje personalnie, ponieważ sam miał psa i nie uważa się za dobrego właściciela. Szybko okazuje się, że opowieść mężczyzny i psa jest o wiele dłuższa i bardziej zawiła, niż można się było spodziewać. Ale wbrew wszystkiemu, co ich spotyka są ze sobą na dobre i na złe.
OPRAWA GRAFICZNA
Pod obwolutą, która opatula mangę kryje się oryginalna okładka drugiego tomu. Wydawnictwo Kotori postanowiło nie znęcać się nad czytelnikami i zaserwowało nam dwie mangi w jednej, bowiem pierwowzór jest podzielony. Uważam, że jest to świetne posunięcie, bo nie musimy czekać na dalszą część, a przede wszystkim manga jest gruba, a takie lubię najbardziej. Wtedy mi tak szybko kartki nie uciekają i nie widzę słowa „koniec”. Cały tomik poświęcony jest tylko i wyłącznie temu tytułowi. Nie mamy tutaj reklam innych mang, na końcu jest posłowie autora z dwóch różnych dat, które odnoszą się do dwóch części mangi, jak są one wydane w oryginale.
Kreska... to złoto. Cudo. To jedna z tych kresek, które nie kłują w oczy. Wręcz przeciwnie. Od pierwszych kadrów wchodzimy w tę historię i żyjemy nią. A fabuła wcale nam nie ułatwia oderwania się od czytania. To piękna manga w każdym tego słowa znaczeniu. I graficznie, i fabularnie.
OPINIA OGÓLNA
Ach..., ciężko. „O psie, który strzegł gwiazd” to manga, która choć podświadomie ostrzega przed swoją zawartością i nawołuje do zapasu chusteczek, i tak robi to słabo. Ja na przykład, nie przygotowałam się na taki ogrom emocji, jaki otrzymałam podczas lektury tej pozycji i musiałam iść po chusteczki, mając w jednej dłoni tomik i czytając go ze spoconymi oczami. Jeżeli mieliście kiedyś zwierzaka, który był dla Was całym światem to „O psie, który strzegł gwiazd” uderzy w Was osobiście. Jak strzał prosto w serce. Zaczniecie myśleć, czy Wy byliście dla swoich zwierzaków dobrzy, czy kochaliście je wystarczająco i czy miały waszą uwagę, kiedy jej potrzebowały. Czytając mangę Takashiego Murakamiego robiłam rachunek sumienia, który choć wyszedł pozytywnie i tak wywołał u mnie ogromny smutek. A jakbyście chcieli wiedzieć, to minęło już równe dziesięć lat, jak pożegnałam przyjaciela i wtedy obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę miała żadnego zwierzaka. I nie mam nadal, bo nie czuję się na siłach. „O psie, który strzegł gwiazd” to manga, która poza główną historią, ma także wątki poboczne. Wszystkie one łączą się w piękny sposób, który przynosi radość podczas czytania. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest smutna czy dołująca manga. To przepiękna opowieść o przyjaźni, która powstała zupełnie przypadkiem, a przetrwała aż do śmierci dwójki przyjaciół. To gorzka opowieść o śmierci, ale słodka o spędzeniu życia z osobami, których kochamy, lubimy i, którzy dają nam szczęście. To manga, która wywołuje całą gamę emocji, jakich żadna książka nie potrafi. „O psie, który strzegł gwiazd” polecam każdemu. Jeżeli nie czytaliście nigdy mangi, to właśnie macie tytuł, który sprawi, że pokochacie ten rodzaj komiksu. Jeżeli zaś mangi to Wasze drugie imię, historia Takashiego Murakamiego upewni Was, że dobrze wybraliście.