„Gwiezdny Port” - George R.R. Martin


Podobało mi się.

Miałam okazję czytać dwie książki Martina, ale żadna nie sprawiła, że sięgnęłabym po więcej. „Gry o Tron” nie czytałam, a jeżeli chodzi o serial to widziałam pierwszy i ostatni sezon i w zasadzie też mnie nie porwały. Po „Gwiezdny Port” sięgnęłam, ponieważ lubię czytać komiksy, co zresztą wiecie. I pierwszy raz mogę napisać, że komiks w wykonaniu Martina to strzał w dziesiątkę!

FABUŁA

Dziesięć lat temu przedstawiciele międzygalaktycznej społeczności składającej się z trzystu czternastu gatunków wylądowali na Ziemi i poprosili, abyśmy my, ludzie stali się następnym członkiem wspólnoty kosmicznej nazwaną Harmonią. Po ciągnących się bez końca opóźnieniach i problemach Gwiezdny Port w Chicago został w końcu uroczyście otwarty, a wymiana między Ziemią, a resztą kosmosu stała się możliwa. Poza międzygwiezdnym traktatem, który ustawowo pilnuje porządku między rasami z różnych planet, porządkiem zajmuje się też chicagowska policja. Charlie Baker jest świeżakiem. Mężczyzna został niedawno przeniesiony do dzielnicy, w której znajduje się Gwiezdny Port. Już pierwszego dnia pracy, policjant został zaskoczony. Zamiast przybyć na komisariat, jak przystało na mundurowego, mężczyzna dostał się tam skuty kajdankami w radiowozie. Porucznik Bobbi Kellher jest całkowicie oddana pracy. Wielu mówi, że kobieta poślubiła swój zawód i nie zamierza rozglądać się za prawdziwym związkiem. Nie sądziła jednak, że przyjdzie jej rozwiązać sprawę morderstwa ambasadora z innej planety, który umrze w dość dziwny sposób. Jedno śledztwo przeradza się w drugie, a policjanci z Chicago muszą nie tylko rozwiązać sprawę morderstwa, ale też nielegalnego posiadania blasterów przez najbardziej zażyłych przedstawicieli ludzi.

OPRAWA GRAFICZNA

W „Gwiezdnym Porcie” mamy nie tylko udaną fabułę, ale też ciekawą kreskę. Fakt, niektóre kobiety na pierwszy rzut oka troszkę za mocno przypominają meżczyzn, ale kiedy człowiek się już przyzwyczai, nie przeszkadza to w odbiorze. Za rysunki odpowiada Raya Golden i muszę przyznać, że bardzo dużo kadrów przyciągało mój wzrok na dłużej. Szczególnie te, w których pojawiały się istoty pozaziemskie. A tych tu jest wcale nie mało! Jak śledzicie mnie dłużej, to wiecie, że jestem zagorzałym fanem UFO i czytanie „Gwiezdnego Portu” sprawiło mi całą masę radości! Czasami pojawiało się za dużo tekstu w dymkach, ale na ogół Martin pilnował, aby Czytelnik sięgający po ten komiks nie dostał oczopląsu od wczytywania się w małe literki. To się chwali!
„Gwiezdny Port” jest świetnym komiksem zarówno do oglądania, jak i czytania, choć polecam poznać historię w międzyczasie podczas podziwiania. Wydawnictwo Zysk i s-ka postarało się też o zewnętrzną jakość i „Gwiezdny Port” został wydany w twardej oprawie, co tylko dodaje mu wartości.

OPINIA OGÓLNA

No pierwszy raz muszę napisać, że jestem naprawdę kupiona! Ba! Parę razy mocno się zaśmiałam podczas czytania tej historii, ponieważ niektóre wydarzenia przedstawione w nim są wręcz kuriozalne. „Gwiezdny Port” okazał się być naprawdę dobrą rozrywką, co sprawiło, że jestem naprawdę zaskoczona, ponieważ po poprzednich spotkaniach z Martinem nie wychodziłam, aż tak zachwycona, jak teraz, kiedy zamknęłam ten komiks. Jest to ciekawa i pełna intryg powieść graficzna, po którą warto sięgnąć. W zasadzie każdy z bohaterów, jaki pojawia się tutaj ma w sobie urok, choć nie ukrywam, że pani porucznik i jej podejście do życia i pracy spodobała mi się najbardziej. Swoją drogą cieszę się, że Martin postawił na bardzo mocną żeńską postać w swoim komiksie. Fanów autora zapewne nie trzeba namawiać, ciekawych komiksu też, ale jeżeli jesteście świeżym czytelnikiem Martina, czy też komiksu to „Gwiezdny Port” na pewno Wam się spodoba. Oczywiście pod warunkiem, że lubicie też lekkie sci-fi i kosmitów.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com