Stare dalej dobre?
Tijan znana jest głównie z serii „Fallen Crest”, która póki co nie została zrzucona z piedestału. Fakt. Osobiście uważam, że „Crew” jest bardzo blisko pierwszego miejsca, ale to dalej nie „Fallen Crest”. W Polsce mamy bardzo duży wybór książek Tijan, a autorka jest dobra w pisaniu i serii, i jednotomowych pozycji. „Carter Reed” to pierwszy tom dylogii o oczywistej nazwie „Carter Reed”, który opowiada o mafii, zanim ta była modna, tak jak jest dzisiaj.
Tego dnia Emma stwierdziła, że nie ma ochoty iść na siłownię. Jeden dzień rozpusty nie sprawi przecież, że całkiem zaniecha treningów. Dziewczyna postanowiła wrócić prosto do domu. Decyzja ominięcia siłowni była ostatnią, którą przyszło jej łatwo dokonać, ponieważ wchodząc do domu, Emma zobaczyła, że jej przyjaciółka, z którą mieszkała jest gwałcona przez jej chłopaka. Dziewczyna miała dwie możliwości: zadzwonić po policję i zginąć z powodu mafijnych powiązań jego rodziny lub zabić go pierwsza i mieć nadzieję, że uda jej się uniknąć odpowiedzialności za swój czyn. Emma nie zastanawiała się długo. Zabiła gwałciciela, a następnie udała się do jedynej osoby, która mogła ją teraz ochronić – Cartera Reeda.
Carter Reed był jej tajną bronią. Chłopak należał do konkurencyjnej rodziny mafijnej, a przy okazji był przyjacielem jej brata, choć po jego śmierci Reed wycofał się z życia Emmy. Teraz jednak, Carter jest Emmie potrzebny bardziej, niż kiedyś. Czy Reed schowa dawne uczucia do kieszeni i pomoże Emmie? Czy Emma dowie się prawdy, dlaczego przyjaciel jej brata odszedł wraz z jego śmiercią od niej?
Stara Tijan to coś, co przez pierwsze kilka stron książki trzeba przełknąć. „Carter Reed” jest jedną z pierwszych pozycji autorki, zatem nie jest to jeszcze takie lekkie, jak „Fallen Crest”. Niemniej jednak historia Reed i Emmy wciąga, kiedy tylko dacie się jej porwać.
Zasadniczo uważam, że ta pozycja została w złym czasie wydana. „Carter Reed” to naprawdę mocna historia dwójki zagubionych dusz, które uciekały od prawdziwego uczucia, jakie cały czas w nich się tliło. Niemniej jednak przez natłok pozycji, w których występuje mafia, teraz „Carter Reed” jest kolejna książką mafijną, którą zapewne przeczytacie, wzruszycie ramionami i odłożycie na półkę. Ot, mafia, jak mafia powiadają. Szkoda tylko, że Carter jest lekturą wydaną w 2013 roku w oryginale, zatem jak się sami domyślacie, wtedy jeszcze w Polsce nie było tyle mafijnych historii. A po „Crew”, „Fallen Crest” i innych pozycjach od Tijan, „Carter Reed” momentami wypada bardzo blado. Oczywiście to moje osobiste zauważenie. Książka dobra, timing niekoniecznie.
Tijan w swojej książce porusza wiele mocnych, nawet drażliwych tematów. Mamy tutaj gwałt, zabójstwo w obronie, śmierć bliskiej osoby i wiele innych. Wszystkie one są potraktowane bardzo poważnie, a kiedy wczytamy się w tę historię zrozumiemy, że pod przykrywką Tijan pociąga za te wrażliwe struny, które gdzieś tam w nas są. Carter to mężczyzna o dwóch twarzach. Jedna z nich pokazywana tylko Emmie jest opiekuńcza i pełna miłości, druga to bezwzględne, śmiercionośne oblicze, które pociąga za spust bez mrugnięcia okiem. Emma w książce także przechodzi ogromną zmianę. Poznajemy ją jako zwykłą, dość pogodną dziewczynę, ale wszystkie wydarzenia, które przeżywa kształtują ją od podstaw, utwardzają i sprawiają, że bohaterka staje się bardzo podobna do Cartera.
„Carter Reed” to stara, dobra Tijan. I tak jak wspominałam, szkoda że wydawnictwo zdecydowało się dopiero teraz sięgnąć po tę dylogię, ponieważ przed tymi wszystkimi książkami mafijnymi miała ona o wiele większy potencjał. Niemniej jednak, mam nadzieję, że kiedy już sięgniecie po historię Reeda, zakochacie się w niej i zapragniecie drugiego tomu, który jest już na horyzoncie.