"Siostra Nocy" - Marah Woolf


Ale już? Koniec?

„Trzy czarownice” to druga trylogia, jaką miałam okazję przeczytać od Marah Woolf. I kiedy ta pierwsza okazała się być wyjątkowo nudna, ta druga, czyli historia Vianne porwała mnie w całości. Do tego stopnia, że na każdy tom czekałam z wyjątkową niecierpliwością. Wydawnictwo Jaguar w końcu zlitowało się nad czytelnikami i aktualnie na księgarskich półkach możemy zobaczyć wszystkie trzy tomy tej trylogii. A trzecim i ostatnim jest tytułowa „Siostra Nocy”. Czy to już naprawdę koniec?

Vianne wraca do Broceliande, ale nie jest to powrót, którego oczekiwała. Podczas jej nieobecności, wszystko się zmieniło: Loża Merlina, Wielki Mistrz, jak i sama Vianne. Pobyt w Kerys sprawił, że młoda czarownica przeżyła piekło i nic już nie będzie takie, jak dawniej. Przyszedł czas, aby odłożyć na bok dawne niesnaski. Czas ponownie sobie zaufać, aby przeciwstawić się Regulusowi i powstrzymać jego szaleńcze plany. Oba światy, sióstr i demonów, muszą przejść transformację by dalej istnieć. Pytanie tylko, czy będą mogli współistnieć, czy konieczne będzie zamknięcie źródła raz na zawsze, co poskutkuje rozdzieleniem kochanków i złamie wiele serca po obu stronach niewidzialnej granicy. Jednak o przyszłości obu światów nie decydują magowie, demony, czy czarownice. Prawdziwymi paniami ich losów są cztery boginie, które ferują wyroki i prostują splątane nici starych legend. Przygoda trzech młodych czarownic dobiega końca. Końca, który będzie miał słodko-gorzki smak. Kto wygra wielką bitwę?

„Siostra Nocy” to tom, który zaskoczył mnie swoim spokojem. Przez pierwsze dwanaście rozdziałów mamy tutaj naprawdę spokojnie rozwijającą się fabułę. Fakt, cały czas, gdzieś z tyłu głowy miałam myśl „zaraz coś się stanie”. Marah Woolf usypia nas powierzchowną ciszą, aby chwilę później uderzyć z całą siłą i sprawić, że cofamy się w stronach, aby zrozumieć, co właśnie się stało, a przede wszystkim dlaczego. Trzeci tom trylogii, podobnie jak poprzednie dwa, pełny jest zwrotów akcji, jednak kiedy tam, cały czas czytaliśmy na pełnych obrotach, tutaj akcja zwalnia, aby uderzyć z podwójną siłą.

Siostry muszą stoczyć ostateczną bitwę, której pozytywne zakończenie jest bardzo wątpliwe. Choć nie są osamotnione, nic nie idzie po ich myśli, nic nie jest łatwe i lekkie w dążeniu do pokonania Regulusa. Opowieści, którymi żyliśmy w pierwszych tomach, właśnie stają się faktem, a my wpadamy w sam środek legend artutiańskich. I choć mogłoby się wydawać, że wielka bitwa jest wątkiem najważniejszym w tej części jest to niezwykle mylna myśl. Autorka skupiła się na uczuciach naszych bohaterek. To właśnie tutaj wątki miłosne rozwijają się, co więcej są one bardzo dobrze napisane.

„Siostra Nocy” to ostatni tom świetnej trylogii. Uprzedzam jednak, jeżeli zamierzacie sięgnąć po pierwszy tom, to polecam zaopatrzyć się we wszystkie trzy książki, a przy okazji dokupić całą masę herbatek na uspokojenie, albo jeżeli Wam pomaga to czegoś mocniejszego. Marah Woolf nie pozwala odpocząć w swoich książkach, a „Siostra Nocy” choć najspokojniejsza ze wszystkich, nadal potrafi podnieść ciśnienie i zaskoczyć. Ciężko rozstać się z tymi bohaterami i tą historią. Polubiłam się z dziewczynami i kibicowałam im z całego serca, w każdej możliwej sytuacji. Po trzecim tomie nie miałam kaca książkowego, który objawił swoje jestestwo przy poprzednich dwóch pozycjach, ale mimo to i tak czułam każdą możliwą emocję. Jest mi jednocześnie bardzo ciężko rozstać się z Vianne i jej siostrami, jak i cieszę się, że dziewczyny otrzymały swój koniec. Czy był on szczęśliwy? Musicie przekonać się o tym sami.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com