Tak czekałam...
Nie wiem, czy kiedyś pisałam Wam, że Aston Martin to samochód, który zaraz obok Chervoleta Impali 67' śni mi się po nocach. Oba te wozy są dla mnie idealnym wzorem tego, co kryje się pod słowem „samochód”. Oczywiście wiem, że nie każdy może lubić akurat te dwa modele i to jest jak najbardziej okej.
Jeżeli słyszeliście o programie, a swego czasu czasopiśmie „Top Gear”, to na pewno znacie nazwiska takie jak Clarkson, May czy Hammond. Poza tymi trzema ważne jest jeszcze jedno, a raczej postać, którą Top Gear stworzył – Stig, czyli człowiek w białym kombinezonie, który nigdy nie zdejmuje kasku, a ma przyjemność prowadzić wszystkie najszybsze, najlepsze i najbardziej pożądane przez fanów motoryzacji wozy.
Ben Collins objawił się jako Stig, dawno temu i oddał ten zacny tytuł innemu kierowcy.
A potem usiadł i rozpoczął karierę pisarza.
„Aston Martin. Made in Britain” to jedna z jego książek, która opowiada nie tylko o testowaniu tych pięknych aut, ale też całej ich historii, która... ma w całym swoim luksusie wątek polski.
Aston Martin to marka, która nie tylko produkuje samochody. Produkuje też dzieła sztuki, które osiągają niebotyczne ceny sprzedaży. Od swojego powstania Aston Martin był wyższą półką samochodów i choć niektórzy chcieli ruszyć z produkcją dla mas, nigdy nie doszło to do skutku. Aston Martin nie mógł być dostępny dla każdego. Nie, kiedy każdą jego część robiono ręcznie, a pracowników wcale nie było dużo.
Ben Collins w swojej książce opowiada o historii Astonów, przechodząc do tworzenia filmów o sławnym szpiegu i agencie 007, czyli Jamesie Bondzie. Collins wiele razy brał udział w pościgach, jakie mają miejsce w filmach, gdyż jako jeden z niewielu wiedział, jak obchodzić się z taką maszyną. Swoją drogą, choć jestem ogromną fanką Astona Martina, nigdy nie zobaczyłam żadnego Bonda. Fragmenty sprawiły, że ziewałam, więc całość po prostu odpuściłam.
„Aston Martin. Made in Britain” to pasjonująca opowieść dla zatwardziałych fanów marki, albo po prostu samochodów. To też pozycja dla ciekawych świata motoryzacyjnego, ale nieco z innej strony, bo w całym przypomnieniu historii inżynierii, miłości do samochodów i fascynacji, autor opowiada też o swoim prywatnym życiu, które także było związane z Astonem Martinem. Jeżeli zatem jesteście fanami marki, kochacie samochody i pragniecie dowiedzieć się czegoś więcej to książka Bena Collinsa będzie dla Was odpowiednią lekturą. Moja opinia jest bardzo subiektywna, gdyż od dawien dawna jestem oczarowana Astonami, dlatego najlepiej będzie, jak sami zadecydujecie, czy chcecie spróbować, czy też nie.