Kwarantanna zmienia ludzi.
Kennedy Fox znana jest w Polsce z dwóch książek „Ten którego pragnę” oraz „Ten którego szukam”. Wydawnictwo Muza idąc za szałem na ten duet sięgnęło po najnowszą książkę Kennedy Fox, która dzieje się w czasach epidemii. Brzmi znajomo, prawda? Autorki, podobnie jak Kylie Scott postanowiły napisać serię książek, które dzieją się w lockdownie. Uważam jednak, że to właśnie wymieniona już Kylie Scott dała sobie lepiej radę z tą tematyką.
Cameron to młoda kobieta z wyższych sfer, która jest dziedziczką modowego wartego miliard dolarów imperium. Gdy wybucha epidemia, podczas której szybko zostaje ogłoszony lockdown, rzutem na taśmę Cameron wyjeżdża z Nowego Jorku do luksusowej górskiej wilii, aby tam zaszyć się na te ciężkie czasy izolacji. Dziewczyna chce też dokończyć zdalnie ostatni semestr studiów w spokoju. Wie, że za kilka dni w rezydencji pojawi się jej chłopak Zane. Jednak kiedy dziewczyna zajeżdża na miejsce, drzwi otwiera jej Elijah, dawny przyjaciel, z którym kontakt zwyczajnie się urwał. Elijah jest zupełnym przeciwieństwem Cameron. Chłopak z biednej rodzin, chce spędzić czas w rezydencji, aby przyszykować się na wyczekiwany awans, a klucze otrzymał od brata Cam, Ryana. Cameron od zawsze czułą do Elijaha coś więcej, niż tylko przyjaźń. On zaś był w niej zadurzony bez pamięci. Teraz, kiedy oboje znaleźli się w rezydencji, kiedy cały świat zatrzymał się na długi czas mają okazję poznać się na nowo. Szczególnie, że chłopak Cam nie dość, że nie dojechał to zerwał z nią przez telefon.
Ona, rozpuszczona księżniczka. On, twardo stąpający po ziemi. Razem zamknięci w wilii.
Czy stara miłość obudzi się na nowo?
Wspominałam o Kylie Scott na początku, a konkretnie o „Love Under Quarantine”. Zdecydowanie bardziej podobały mi się tam realia epidemii i historia bohaterów. Kennedy Fox poszły w inną stronę, a przede wszystkim próby budowania chemii między bohaterami były zbyt nachalne i w bardzo krótkim czasie zaczęły mnie męczyć do tego stopnia, że przyznam się bez bicia, przerzucałam je wzrokiem. Chciałam poznać ciekawą fabułę, a dostałam nieudolną historię, która jest na czasie, bo dzieje się w pandemii. No nie, tak to się książek nie pisze.
Ogólnie to zarówno Cameron, jak i Elijah byli mi obojętni przez całą lekturę. Nie zauroczyli mnie, a zagranie, księżniczka i żebrak nie uruchomiło we mnie ani krzty współczucia. Śmieszne gadki między bohaterami i odzywki także nie obudziły uśmiechu na mojej twarzy. Tutaj znowu polecę Wam Kylie Scott i jej książkę w czasach pandemii.
„Tylko nie on” oceniłabym na mocno naciąganego średniaka. Książkę czyta się bardzo szybko, co jest jej dużym plusem. Nie jest to jednak wciągająca lektura, czytałam ją, bo strony leciały same na następną i następną, ale z rozdziału na rozdział włączałam coraz większą obojętność wobec tej historii. Jedno jest pewne, „Tylko nie on” nie sprawi, że poczujecie się lepiej podczas pandemii, zamknięci w domu. Po drugi tom szczerze wątpię, że sięgnę. Swoją drogą nie rozumiem sensu pisania więcej niż jednej książki z motywem pandemii, no ale...
Ponownie, Kylie Scott zna umiar.
„Tylko nie on” to książka nijaka, oklepana i zwyczajnie w zły sposób napisana. Nie obudziła we mnie dosłownie niczego. Końcówka jest totalnie wyjęta z kontekstu i naprawdę nie wiem, dlaczego autorki zdecydowały się na taki zwrot akcji przed ostatnim rozdziałem. Nie miało to dla mnie żadnego sensu. Czytacie na własną odpowiedzialność.