„Spirit Animals. Opowieści Upadłych Bestii” - Brandon Mull i inni


Czemu wcześniej po to nie sięgnęłam?

Czasami zastanawiam się, co jest ze mną nie tak, że nie słucham własnych myśli. Wiele razy zdarzyło się tak, że chciałam przeczytać jakąś serię czy książkę, ale końcem końców stwierdzałam, że to pewnie nie dla mnie. W przypadku „Spirit Animals” trzy razy olałam własne myśli. Aż do teraz. Teraz chcę całą serię nadrobić. Nie, nie chcę. Muszę!

Wielkie Upadłe Bestie, niegdyś najpotężniejsze stworzenia Erdasu, teraz wyrzutki, które zdradziły własnych sojuszników, a ich knowania kosztowały życie tysięcy istnień. Każda z nich mimo swoich grzechów odradza się jako zwierzoduch, przyzywany przez wyjątkowe dzieci. Niestety jednak nawet Upadłe Bestie mogą być (a nawet są) w niebezpieczeństwie. Tajemniczy myśliwy próbuje odebrać im życie, a żeby do nich się dostać bezlitośnie walczy z każdym, kto próbuje je bronić.
Czy dzieciom uda się uratować swoje zwierzoduchy?

Zacznę może od początku.
Podobną sytuację miałam z „Baśnioborem” od Brandona Mulla. Długo opierałam się przed tamtą serią, a teraz jestem jej wielką fanką. „Spirit Animals. Opowieści Upadłych Bestii” to wydanie specjalnie w całej serii. Pięć różnych autorów, pięć Bestii i piątka młodych bohaterów, którzy nie cofną się przed niczym, aby ochronić swoje zwierzoduchy. Ba! Te także nie zostaną im dłużne.

Jak już się domyśliliście, jest to moje pierwsze spotkanie ze „Spirit Animals” i mimo że nie czytałam żadnej innej książki z tego cyklu, czytając „Opowieści Upadłych Bestii” nie poczułam się zgubiona w całości historii. Ba! Poczułam się wciągnięta na tyle, że teraz mam niedosyt i chce więcej!

Każda z tych historii jest napisana na bardzo podobnym poziomie. Nie można wyłonić z nich najlepszego i najgorszego. Każde opowiada o innej Bestii i jej towarzyszu, a wszystkie połączone są wspólnym wrogiem. Swoją drogą, skoro tutaj, w wydaniu specjalnym dzieją się takie cuda, to ciekawa jestem, co wyrabia się w nazwijmy to regularnej serii. Na pewno sprawdzę!

Jednego nauczyłam się już do końca życia. Kiedy myśli mówią „spróbuj przeczytać” nie ma co z nimi walczyć, bo zazwyczaj one wiedzą lepiej. Nazwisko Mull będzie mi bliskie, bo dwa razy dałam się złapać na to, że nie słuchałam myśli, a potem książki okazały naprawdę super, a ja bawiłam się świetnie podczas lektury.

„Spirit Animals. Opowieści Upadłych Bestii” to książka, po którą możecie sięgać bez wątpliwości, że nie odnajdziecie się w całej serii. Odnajdziecie się. Co więcej, być może jak i ja, wkręcicie się w ten cykl jeszcze bardziej i będziecie chcieli nadrobić wszystkie poprzednie pozycje. Ja jestem zauroczoną tymi historiami i chcę więcej. I ponownie żałuję, że sięgnęłam po nie tak późno.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com