Nie graj na nosie przeznaczeniu.
Jak wiecie, L.J. Shen to jedna z moich najulubieńszych autorek. Na każdą jej książkę czekam z utęsknieniem. Kiedy w 2019 roku zostało zapowiedziane „ITUE”, czyli „In the unlikely event”, po samym opisie wiedziałam, że będzie to naprawdę świetna pozycja. Polska wersja tej książki, czyli „Jeśli jakimś cudem” miała premierę niedawno i z tej okazji postanowiłam ponownie zatopić się w tej lekturze. I ponownie zostałam pochłonięta.
Tego dnia Aurora nie podejrzewała, że jedno spotkanie, odmieni całej jej życie. Na ulicy w Dublinie spotkała grającego na gitarze Mala, który zwyczajnie ją oczarował. I choć oboje doskonale wiedzieli, że to nie jest czas na miłość, bo każde rozstanie boli, wiedzieli, że nie będą w stanie oprzeć się spróbować. Idąc na kompromis na restauracyjnej serwetce spisali prostą, choć wiele mówiącą umowę: jeśli jakimś cudem jeszcze się spotkają, zostawią wszystko za sobą, aby być razem. A potem rozeszli się, myśląc że nigdy więcej nie będą mieli okazji się zobaczyć.
Nic bardziej mylnego!
Osiem lat później Aurora staje naprzeciwko Mala. Ona wiedzie uporządkowane i stabilne życie u boku chłopaka. On przeżył przez ten czas wcale nie mało wrażeń. Jednak Mal, cały czas trzymał przy sobie tę zniszczoną już czasem serwetkę, na której spisali swoją umowę.
Czy Mal przypomni Rory to, co mu kiedyś obiecała?
Czy Rory będzie w stanie rzucić wszystko, aby wypełnić umowę?
„Jeśli jakimś cudem” to historia przede wszystkim o przeznaczeniu oraz odnajdywaniu prawdy o sobie i swojej rodzinie. Rory w Irlandii znalazła się, gdyż chciała poznać prawdę o swoim zmarłym ojcu. Miała też nadzieję, że ta prawda będzie zupełnie inna, niż to, co opowiadała jej matka. Dziewczyna na ulicy w Dublinie poznaje Malahiego, który oddaje się grze na gitarze i wpada jej w oko już za pierwszym spojrzeniem. Z wzajemnością oczywiście. Chłopak namawia ją na zostanie dłużej w Irlandii i spędzenia z nim więcej czasu, a Rory zgadza się na tę propozycję. Po upojnej nocy, kiedy dowiadują się o sobie znacznie więcej, niż podejrzewali, spisują kontrakt na serwetce, że jeżeli przyjdzie im się jeszcze spotkać, rzucą wszystko i zrobić co tylko się da, aby ze sobą być. Po czym Rory wraca do swojego starego życia, a Mal do swojego.
Przeznaczenie lubi płatać figle i nasza dwójka spotyka się ponownie po ośmiu latach. Oboje są już dojrzalsi, mądrzejsi i mają w mniejszym, lub w większym stopniu ułożone życie. Choć zarówno Rory, jak i Mal próbują siebie samych oszukiwać, że nic już do siebie nie czują, chemia jaka między nimi panuje dalej jest wyczuwalna, a bohaterowie nie są w stanie oprzeć się jej przyciąganiu. Kontrakt, jaki osiem lat temu spisali na serwetce dalej jest w mocy, gdyż Mal nigdy nie wyrzucił tego skrawka celulozy.
Uwielbiam tę historię. Jest to dość spokojna i lekka Shen, ale za to „Jeśli jakimś cudem” pokazuje, że autorka odnajduje się nie tylko w typowych bad boyach, ale też całkiem normalnych męskich postaciach. W sumie pokusiłabym się o określenie „chłopakach z sąsiedztwa”. Mal to zwyczajny facet. Nie ma milionów na koncie, nie zachowuje się jak egoista, którego ego jest większe niż wzrost. To bohater, jakiego na pewno chcielibyście za przyjaciela, jeżeli tylko by żył naprawdę.
Rory także zasługuje na uznanie. Polubiłam ją za jej walkę o prawdę, o chęć poznania sekretów skrywanych przez lata, a przede wszystkim o utarcie nosa takiej jednej... nie napiszę Wam komu konkretnie, bo to będzie spojler, ale podczas lektury na pewno zrozumiecie o kim tu właśnie wspomniałam.
Historia tej dwójki to jedna wielka losowość i granie w ruletkę z przeznaczeniem. Tyle, że nasi bohaterowie nie mają zielonego pojęcia, że z przeznaczeniem nie ma szans wygrać.
„Jeśli jakimś cudem” to zaskakująca L.J. Shen, która może zarówno spodobać się fanom autorki, jak i nie. Na pewno jest to coś, czego jeszcze nie mieliście okazji od Shen przeczytać, ale spokojnie... może „Playing with Fire” będzie u nas wydane to wtedy zdążycie się przyzwyczaić do historii jednotomowych od Shen, które poruszają całkiem inne motywy i tematy, niż znane nam już dobrze serie, które mamy w kraju. Jeżeli lubicie autorkę, to historia Rory i Mala powinna (choć nie musi) Wam się spodobać, a jeżeli jesteście zupełnie nowymi czytelnikami Shen, to „Jeśli jakimś cudem” będzie dla was lekką poczytajką, która wzbudzi wiele emocji, a najwięcej radości.