...i chyba nie do końca szczęśliwie.
Zanim przejdę do kolejnego akapitu muszę Wam napisać, że po „I żyli długo i...” autorstwa Agaty Bieńko sięgnęłam ponieważ bardzo, ale to bardzo podoba mi się okładka tej pozycji. Nic na to nie poradzę, że jestem okładkową sroką, a kreskówkowe fronty robią mi wodę z mózgu. Oczywiście dopiero później doczytałam, że jest to drugi tom „Zamruczę ci”, którego (no a jakże mogłoby być inaczej) nie czytałam. Cóż... stwierdziłam, że zaryzykuje i postanowiłam otworzyć nową książkę Agaty Bieńko bez znajomości poprzedniczki.
I wiecie co?
Będę musiała nadrobić „Zamruczę ci”, ale wcale nie dlatego, że się w „I żyli długo i...” zgubiłam.
Ale o tym za chwilę.
Paula przeżyła ciężki rok. Po przejechaniu czarnego kota, w jej życiu rozpoczął się ciąg niepowodzeń, które zmęczyły dziewczynę do cna. W dodatku Grzegorz, seksowny ginekolog, któremu wpadła w oko z wzajemnością oznajmił, że nie jest w stanie związać się z Paulą bardziej, w poważny związek. Dziewczyna nie zamierza jednak być dla lekarza chwilową przygodą i decyduje się na zerwanie z nim kontaktu.
Mucha, przyjaciółka Pauli postanawia jej pomóc odpędzić złe duchy i uleczyć złamane serce za pomocą magii. I choć Paula uważa to za bujdy na resorach, szybko okazuje się, że w jakiś kompletnie niezrozumiały sposób działają, a Grzegorz staje na progu drzwi prosić o wybaczenie. Tyle że razem z nim pojawia się też dwóch innych, byłych chłopaków Pauli, a to znowuż oznacza kłopoty. Ginekolog prosi Paulę o pomoc. Chce udawać związek przed rodziną, kiedy pojadą do domu rodziców Grześka. Dziewczyna nie jest na początku przekonana, co do pomysłu, ale w końcu zgadza się na ten układ. Wspólny pobyt bardzo zbliża do siebie dawnych znajomych. Jednak czy Paula po raz kolejny odważy się wejść do tej samej rzeki i zaufać komuś, kto już raz ją zranił?
Czy Grzegorz będzie w stanie poradzić sobie z bagażem przeszłości i rozpocząć życie z Paulą z czystym kontem?
A przede wszystkim, czy Paula w końcu odpędzi się od pecha?
„I żyli długo i...” to śmieszna książka. Serio. I to chyba jest najmocniejszy punkt w całej tej pozycji. Agata Bieńko parę razy wywołała na mojej twarzy uśmiech, do tego stopnia, że doceniłam te zabawy z językiem, wypowiedziami bohaterów i wesołe sytuacje, jakie ich spotykają sprawiają, że to naprawdę sympatyczna i przyjemna w odbiorze lektura.
Oczywiście nie jest to książka wysokich lotów, ale przecież nie o to tu chodzi. Nie ma tu intrygi, która buduje napięcie. Jest to raczej prosta lektura, która nastawiona jest na rozrywkę dla Czytelnika. I jak najbardziej mi to odpowiada, ponieważ właśnie takiej historii szukałam. Niezobowiązującej, wesołej i po prostu relaksacyjnej, od której można się oderwać i wrócić w dowolnym momencie.
Nie przywiązałam się do bohaterów. Po prostu są i wykonują swoją robotę. Fabuła w „I żyli długo i...” toczy się raz szybko, raz wolno, ale całość jest zadowalająca. Niemniej jednak jest to pozycja na jeden wieczór, jeżeli oczywiście macie dłuższą chwilę na czytanie.
Choć „I żyli długo i...” jest drugim tomem „Zamruczę ci”, nie czułam się tutaj zagubiona. Weszłam w tę historię bez większych problemów i szybko ogarnęłam kto jest kim i co tu się zadziało. Ale... chcę nadrobić pierwszy tom w wolnej chwili. Zatem, wiem już po co sięgnę, kiedy będę chciała się pośmiać. Jeżeli czytaliście pierwszy tom, to drugi Wam polecam, a jeżeli nie znacie pierwszej części, a chcielibyście spróbować z drugim... to w sumie też możecie. Nie uważam, że trzeba znać „Zamruczę ci”, aby poznać „I żyli długo i...”.
Ach. Zapomniałabym o najważniejszym: mama Grześka jest najlepsza.