„Echa nad światem” - Christelle Dabos


Koniec? A może dopiero początek?

Choć „Lustrzanna” od dłuższego czasu jest już cyklem skończonym, dopiero ostatnio miałam chęć sięgnąć po czwarty tom. „Echa nad światem” to pozycja, która na początku gmatwa wszystko jeszcze bardziej, aby następnie pomału wyjaśnić całość historii, w jaką zabrała nas Dabos. Ale czy aby na pewno wszystko zostało już powiedziane?

Świat popadł w chaos. Rozpad Arek rozpoczął się na dobre, a aby temu zapobiec trzeba odnaleźć sprawcę, czyli Innego. Innego, którego nikt nigdy nie widział i nie wie, jak on wygląda. Ofelia i Thorn razem udają się tropem echa. To powtarzające się zjawisko może nie tylko pomóc im odnaleźć prawdę, ale też sięgnąć znacznie głębiej – poznać Babel od kulis, a także zagłębić się we własną pamięć. Tymczasem Bóg nie zamierza spocząć na laurach – trafia na Łuk Tęczy, który wraz z mocą, której tak zaciekle pożąda może być ogromnym niebezpieczeństwem.
Który z nich Inny czy Bóg pierwszy okaże się być tym gorszym złem?

No... muszę napisać, że było ciężko. „Echa nas światem” zaczęły się z przytupem i zainteresowały mnie ponownie światem, jaki stworzyła Christelle Dabos. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem, kiedy coraz więcej zawiłości wiązało tę fabułę, zaczęłam bardziej się irytować, niż odczuwać przyjemność z czytania. Autorka chciała za dużo, za szybko i zrobiła to bardzo niedokładnie.
Akcja w tym tomie pędzi na łeb na szyję. Wszystko dzieje się bardzo szybko, a dodawanie nowych znaków zapytania sprawia, że Czytelnik, który sięga po ostatni tom, po dłuższej przerwie zaczyna się gubić. Tak... trochę się pogubiłam w tej książce.

Bohaterowie... ach tu można bardzo wiele napisać. Zarówno Thorn, jak i Ofelia przez pierwsze dwa tomy byli naprawdę plastyczni i wymiarowi. W trzecim tomie, troszkę podupadli na charyzmie, a tutaj... zostali całkowicie spłyceni. Jestem na nie. Absolutnie nie przepadam za Ofelią i Thornem w tym tomie.

Co do samego zakończenia. Będą tutaj dwa obozy. Jednym spodoba się pomysł na taki koniec, innym nie. Ja jestem całkowicie obojętna. „Echa nad światem” wymęczyły mnie tak bardzo, że zakończenie już mi totalnie nie robiło, kiedy czytałam tę pozycję.

Całek tetralogii nie sposób odmówić fenomenalnego i nietuzinkowego pomysłu na świat i fabułę. Christelle Dabos miała świetny pomysł na poprowadzenie swojego cyklu, jednak gdzieś sama się pogubiła i nie do końca wiedziała, jak z tego wybrnąć, przez co wyszło, co wyszło. Ofelia strzela rozwiązaniami zagadek, bez żadnego ciągu logicznego myślenia, a różnych dziwnych słów w tym tomie nie brakuje. Zasadniczo to dobrze mieć przy sobie słownik wyrazów obcych podczas lektury (podziękujecie mi później).

„Echa nad światem” to zdecydowanie najsłabszy tom całego cyklu „Lustrzanna”. Pięknie żarło przez dwa pierwsze tomy, troszkę zdechło w trzecim, a teraz wyszła totalna klapa. Z sentymentu do całości zdecydowałam się skończyć tę historię, ale teraz, kiedy już odłożyłam ten tom na półkę, w zasadzie może on dla mnie nie istnieć. W czwartym tomie brakuje dosłownie wszystkiego, od logiki po sens i konsekwencje działań bohaterów. No szkoda. Nawet bardzo szkoda. Klątwa drugiego tomu dosięgła i Dabos, tyle że stało się to w czwartej części. Jeżeli czytaliście pierwsze tomy to warto dokończyć tę historię i rozstać się z nią raz na zawsze. Ale doskonale wiem, że po czwartym tomie niesmak pozostaje także... jeżeli nie musicie jej czytać, to nie czytajcie. Skończcie na dwóch lub trzech pierwszych tomach.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com