„Letnie przesilenie” - Anna Langner


Cicha woda.

Pierwszą książką Anny Langner, którą przeczytałam był „Zakres obowiązków”, potem nadszedł czas na „Trenera”, a teraz na tapet wzięłam „Letnie przesilenie” wcale nie dlatego, że urodziłam się 21 czerwca, czyli właśnie w dzień letniego przesilenia.
Czy moje trzecie spotkanie z autorką okazało się być udane?

Kiedy Oliwia pierwszy raz ujrzała posiadłość Leśniewiczów poczuła się nieswojo i dziwnie. Dom postawiony w cichej głuszy lasu w Starej Sośnie wyglądał co najmniej niewygodnie dla otoczenia. Dziewczyna została tutaj wysłana, ponieważ razem z ojcem potrzebowali pieniędzy na leczenie chorej na nowotwór matki. Praca dla Leśniewiczów wyglądała na dość prostą. Oliwia miała za zadanie opiekować się małą dziewczynką, której na imię było Helena, podczas gdy ojciec i matka znikali z domu na całe dnie. Oliwia mając w CV całkiem solidne i spore doświadczenie z dziećmi wiedziała, że praca z Heleną będzie prosta i efektywna. Już pierwszego dnia Oliwia zrozumiała, że największy problem będzie miała z bliźniakami, braćmi Helenki – Fabianem i Olgierdem, którzy nie byli nastawieni do niej przyjaźnie.
A poza nimi jest też ON – Las, który milczy i obserwuje.

Kiedy zamknęłam „Letnie przesilenie” stwierdziłam, że jest to książka „cicha woda”. Zaczyna się delikatnie i subtelnie, z początku nic nie wskazuje tego, co będzie się działo dalej. Jej rozwinięcie jest namiętne, zaś zakończenie to prawdziwe tsunami, które porywa ze sobą dosłownie wszystko (łącznie z czytelnikiem).

Oliwia to całkiem sympatyczna bohaterka. Normalna dziewczyna, która do wszystkiego dochodzi własną ciężką pracą. Anna Langner nie przesadziła w kreacji bohaterki i nie przechyliła szali w żadną ze stron. Oliwia to po prostu dobra postać.
Ale bliźniacy... o cię panie. Już na samym początku spodobało mi się to, że dostali oryginalne imiona. W końcu znacie jakiegoś Olgierda czy Fabiana z książek? Dobra, Fabiana znam z zagranicznej pozycji, ale Olgierda? W życiu. Za ten pomysł brawa dla autorki. Żądam więcej nietuzinkowych imion w książkach. Ta dwójka to diabły w ludzkiej skórze. I jeden i drugi. Tutaj widać zdecydowanie więcej pracy w tworzeniu tych postaci. Jak na bliźniaków przystało Fabian z Olgierdem są do siebie bardzo podobni charakterem, a Oliwia ma niezły problem, aby opierać się im.

Ale nie postaci są tutaj w sumie najważniejsze. Magia lasu, który w cichym szumie drzew poruszanym wiatrem jest wyczuwalna z każdej strony. Poczułam się jakbym była w jego środku i oglądała historię Oliwii stojąc obok niej. W „Letnim przesileniu” mamy całą masę tajemnic i rodzinnych niedomówień, które ciągną się latami. Leśniewiczowie nie są tacy mili, na jakich się malują, a Oliwia nie wie, że wpadła w niebezpieczne sidła.

Zakończenie tej książki to coś, co w sumie podejrzewałam, ale nie spodziewałam się, że Anna Langner napisze to z takim rozmachem. Jest dobrze! Odkładając lekturę byłam w pełni zadowolona i pierwszy raz napiszę, że spotkałam pozycję, która ma idealną długość. Nie ma jej ani za dużo, ani za mało. Po prostu jest w punkt.

„Letnie przesilenie” to świetna pozycja do przeczytania w lato. W jesień w sumie też. I w zimę. Generalnie w każdą porę roku. Ale! Pamiętajcie, żeby nie czytać jej w lesie w nocy z 21 na 22 czerwca, bo... chyba nie chcielibyście przeżyć tego, co spotkało Oliwię. Moje trzecie spotkanie z Anną Langner wyszło dobrze i na pewno sięgnę po te autorkę ponownie.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com