„W ukryciu” - Lisa Gardner


Ile jesteś w stanie być swoim cieniem?

Już w opinii „Czystego zła” pisałam, że Lisa Gardner jest moim czytelniczym odkryciem 2021 roku. A skoro wydawnictwo Albatros wydało kolejną pozycję od tej autorki, nie mogło być inaczej, musiałam ją przeczytać. Swoją drogą, zastanawia mnie trochę dlaczego tak dziwnie skaczemy z serią „Detektyw D.D. Warren”. „Czyste zło” to jedenasty tom, zaś „W Ukryciu” jest drugim. Fakt, nie łączą się ze sobą, ale mimo to dziwi mnie sam fakt wydawania serii nie po kolei.
W sumie... to jestem ostatnią osoba, która powinna o to pytać, skoro sama czytam serie od tyłu.

W ruinach nieczynnego zakładu psychiatrycznego grupa młodych ludzi znajduje zwłoki. Ściągnięta na miejsce policja, odkrywa że są to zmumifikowane ciała sześciu dziewczynek. Jedną z nich udaje się zidentyfikować – Annabelle M. Granger.
Wiele imion, wiele mieszkań, wiele fałszywych papierów. Annabelle miała siedem lat, kiedy rodzice pierwszy raz kazali jej się spakować, a potem wyjechali do nowego miasta. Teraz, kiedy kobieta osiadła na dłużej w jednym miejscu, zaadoptowała wiernego psa, dowiaduje się z prasy, że policja odnalazła ciało dziewczynki, która nosiła takie samo imię i nazwisko jak ona sama.
Po raz kolejny detektyw D.D Warren i jej kolega z policji Bobby Dodge muszą stawić czoło psychopatycznemu mordercy. Tropów jest wiele, Annabelle jest jedna. A może są dwie? Kiedy okazuje się, że Granger wcale nie umarła, detektyw i policjant wiedzą, że sprawa przestaje dotyczyć tylko przeszłości.

Totalnie w tym siedzę. Już widziałam, że wydawnictwo planuje kolejną książkę autorki na styczeń 2022 i na pewno po nią sięgnę. Nie ma innej opcji. „W ukryciu” dopełniło dzieła i z ręką na sercu mogę potwierdzić, że Lisa Gardner zostaje na podium w czytelniczym odkryciu 2021 roku.
Po raz kolejny zostałam zabrana w sam środek morderstwa i jedyne, czego mi brakuje to napić się piwa z D.D. Warren.

Autorka przechodzi samą siebie w swoich książkach. Wrzuca nas na komisariat, kiedy pojawia się robota. Razem z ekipą jedziemy na miejsce zbrodni i zbieramy dowody, a potem zaczyna się coś, co lubię najbardziej – poszlaki. „W ukryciu” mamy ich całą masę. Annabelle przez wiele lat ukrywała się pod różnymi tożsamościami. Jej rodzice razem z nią zmieniali miejsca zamieszkania, kiedy tylko ojciec zauważył coś podejrzanego. Dziewczyna przeszła długą drogę, aby osiąść gdzieś na dłużej, chociaż stałe miejsce zamieszkania wcale nie oznacza, że Annabelle jest spokojna o swoje życie. Ale ucieczka od przeszłości sprawiła, że ta znalazła ją szybciej, z podwójną siłą. A teraz... jest jeszcze bardziej niebezpieczna, niż kiedy Annabelle była mała.

„W Ukryciu” to rozbudowana książka. Szczególnie Annabelle, która jest tutaj jedną z ważniejszych bohaterek. Tym razem skupiamy się na psychologii postaci. Lisa Gardner pokazuje, jak przeszłość wpłynęła na teraźniejszość Any. Prowadzeni jesteśmy bardzo powoli do rozwiązania. Autorka nie zamierza nam nic, a nic ułatwiać i odkrywa karty pomału. A czekanie na finał napędza napięcie i ciarki na plecach. Muszę przyznać, że nie domyśliłam się, kto kryje się za morderstwami sześciu dziewczynek. Dopiero pod sam koniec, może na rozdział przed oficjalnym rozwiązaniem domyśliłam się winnego.

„W Ukryciu” to naprawdę dobry thriller. Trzymający w napięciu, rozwijający się wielowątkowo i posiadający intrygę, która pokazuje zniszczenie ludzkiego umysłu. Autorka sięgnęła w tematy, na których można napisać naprawdę dobrą książkę, albo naprawdę koncertowo ją zepsuć. Lisie Gardner udało się to pierwsze, a historia Annabelle to świetnie napisana opowieść o ucieczce przed prawdą. Prawdą, która i tak nas w końcu znajdzie.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com